W tym roku mija 50. rocznica powstania Jethro Tull – jednej z najbardziej niepowtarzalnych i wpływowych grup rockowych kierowanych przez flecistę Iana Andersona. I on niebawem pokieruje zespołem podczas kolejnego amerykańskiego tournée.
Kariera Jethro Tull nabrała rozpędu, gdy w grudniu 1968 roku zespół znalazł się na jednej scenie z największymi gwiazdami w filmie „Rock and Roll Circus". Oprócz gospodarzy z The Rolling Stones pokazała się okazjonalna formacja Johna Lennona Dirty Mac z udziałem Erica Claptona, Keitha Richardsa i Mitcha Mitchella, perkusisty Jimiego Hendrixa. Zaśpiewali także The Who i Marianne Faithfull.
Rekomendacja Jaggera
Ale to grupa Andersona poszła na pierwszy ogień zaanonsowana przez Micka Jaggera „jako fantastyczni Jethro Tull". Już wtedy znakiem rozpoznawczym grupy był flet lidera i od zbliżenia na ten instrument rozpoczęło się porywające wykonanie pierwszego przeboju „A Song For Jeffrey".
Anderson szokował wyglądem. Kudłaty i brodaty, ubrany jak kloszard, opierał niczym średniowieczny minstrel lewą stopę na prawym kolanie i prowadził do muzycznej ofensywy zespół cudaków. Glenn Cornick występował w szkarłatnym meloniku, z harmonijką ustną zainstalowaną na stelażu tuż przed ustami. Za falą czarnych włosów i białym cylindrem skrywał się Tony Iommi, który na dobre miał zasłynąć jako gitarzysta Black Sabbath.
Jethro Tull debiutowali albumem „This Was" wydanym w 1968 roku, ale przełomowa okazała się właśnie druga płyta „Stand Up". Na zmianę w brzmieniu, która zaowocowała pierwszym miejscem na brytyjskiej liście przebojów, wpłynęło zatrudnienie nowego, fenomenalnego gitarzysty Martina Barre'a.