Wolfgang Emanuel Schmidt: Orkiestry młodzieżowe to pomost do kariery

Wybitny niemiecki wiolonczelista Wolfgang Emanuel Schmidt mówi Jackowi Marczyńskiemu o radości pracy z młodymi muzykami w Akademii Santander Orchestra.

Aktualizacja: 20.06.2018 18:08 Publikacja: 20.06.2018 17:54

?Wolfgang Emanuel Schmidt z wiolonczelistami Akademii Santander Orchestra

?Wolfgang Emanuel Schmidt z wiolonczelistami Akademii Santander Orchestra

Foto: materiały prasowe

Tekst powstał we współpracy z Bankiem Zachodnim WBK

"Rzeczpospolita": Jakie wrażenia po pierwszych zajęciach w Warszawie w Akademii Santander Orchestra?

Wolfgang Emanuel Schmidt: Znakomite. Pracowałem z grupą bardzo utalentowanych, otwartych młodych ludzi. Po raz kolejny zresztą mogłem się przekonać, że Polska ma świetnych wiolonczelistów. Dwoje z nich, Zuzanna Sosnowska i Maciej Kułakowski, którzy wygrali ostatni Konkurs im. Witolda Lutosławskiego, są moimi studentami w Weimarze.

Lubi pan pracować z młodymi?

Zdecydowanie tak. Są bardzo ciekawi wszystkiego. Sama rozmowa o muzyce z nimi bywa przyjemnością. Poza tym lubię wprowadzać ich w rozmaite tajniki, pokazywać, jak najefektywniej osiągać pożądany efekt artystyczny. Nauczanie powinno służyć wymianie myśli, doświadczeń, wtedy bywa pasjonujące.

Bywa rozwijające i dla pana?

W tym zawodzie uczymy się poprzez rozwiązywanie problemów. Kiedy młodzi ludzie mają jakieś trudności, a ja pomagam im je przezwyciężyć, wówczas sam zdobywam więcej doświadczenia. To trochę tak jak z lekarzem. Jeśli trafnie rozwiąże pierwszy przypadek choroby, przy następnym będzie bogatszy w zdobytą już praktykę.

Kto był pana najważniejszym pedagogiem?

Przede wszystkim David Geringas, z którym pracowałem najwcześniej, jeszcze w Lubece. Potem był Aldo Parisot, u którego studiowałem w Nowym Jorku, no i Mścisław Rostropowicz. Oczywiście wcześniej byli nauczyciele, którzy pokazali mi, jak w ogóle podejść do wiolonczeli. Natomiast ci trzej wywarli największy wpływ na to, jakim stałem się artystą. Spotkanie takich ludzi jest niezbędne, jeśli chcemy poświęcić się muzyce.

Sam pan do nich dotarł, czy ktoś panu w tym pomógł?

Moi rodzice nie byli muzykami, ale muzyka zawsze rozbrzmiewała w naszym domu. Zacząłem się uczyć, gdy miałem siedem lat, przeszedłem normalną drogę edukacji. Rodzice mieli przy tym bardzo dobrą orientację, zmysł, dzięki któremu wiedzieli, do kogo mnie posłać na przykład na master classes. Znalezienie młodemu człowiekowi odpowiedniego przewodnika jest bowiem niesłychanie ważne w momencie rozwoju.

A kiedy pan sam zdecydował, co chce robić w życiu?

Miałem jakieś 14 lat, gdy zrozumiałem, że muzyka jest tym, co powinno wypełnić moje życie.

Dla młodego człowieka równie ważny jest moment, w którym musi uświadomić sobie, czy ma zostać wirtuozem solistą czy muzykiem w orkiestrze.

To prawda, ale nie można wskazać, kiedy ten moment następuje. Nie ma idealnej recepty. Postanowiłem zostać wiolonczelistą w wieku 14 lat, ale jakieś dwa, trzy lata później profesor Geringas powiedział, że mam talent, jednak jeśli nie zacznę pracować poważnie, nie będzie postępów. Dopiero w tym momencie naprawdę zrozumiałem, co powinienem robić. Dosyć późno w porównaniu z wieloma innymi muzykami.

Dziś karierę już zaczynają robić niemal dzieci.

Jest tendencja, by być coraz młodszym i lansować coraz młodsze gwiazdy. W muzyce potrzebne jest jednak też doświadczenie. Bywają wyjątki, ale nie wierzę, że 14-latek może dogłębnie zrozumieć Koncert wiolonczelowy Dvořaka, który zawarł w nim całe swoje życie, swoje przeżycia, miłości i tragedie.

Ci młodzi, z którymi pracował pan w Akademii Santander Orchestra, są studentami czy już prawdziwymi muzykami?

Są studentami, ale w podejściu do tego, co robią, też muzykami. Teraz musimy ich nauczyć być wykonawcami, bycia na estradzie. To jest też moment, by określili swoje przyszłe miejsce jako solisty czy członka orkiestry.

Jeden z głównych problemów systemu edukacji w Polsce polega na tym, że nastawiony jest głównie na kształcenie indywidualistów. A niewielu robi solowe kariery.

Tak jest nie tylko w Polsce. Ja również pracuję ze studentami głównie nad repertuarem dla solisty. Edukacja muzyczna polega na tym, że najpierw każdy musi rozwinąć swe indywidualne umiejętności, poznać instrument. To jest niezbędne także wtedy, gdy zasiada się w orkiestrze. Pozostaje oczywiście pytanie, jak uczyć bycia w orkiestrze. Mamy taką w naszej uczelni, ale ma znacznie więcej prób niż zespoły profesjonalne. Kiedy przychodzi do nich młody człowiek, z reguły przeżywa szok.

Jest na to sposób?

Właśnie orkiestry młodzieżowe, jak Santander Orchestra, są rodzajem pomostu między okresem studenckim a życiem profesjonalnym. Dobrze, że coraz więcej takich zespołów działa. Sam jako student w nich grywałem i bardzo mi się to przydało.

A jako solista lubi pan występować z młodzieżowymi orkiestrami?

Zawsze było to fantastyczne przeżycie. Młodzi są pełni energii, wręcz podnieceni, trudno zaś wykrzesać taki entuzjazm od orkiestry, która na przykład koncert Brahmsa gra po raz 50. Takie emocje się zaś udzielają. Jest jeszcze coś istotnego, co zaobserwowałem, prowadząc zajęcia z młodymi wiolonczelistami. Panuje tu atmosfera przyjaźni, wymiany spostrzeżeń, doświadczeń. To zostaje w człowieku. Sam utrzymuję do dziś kontakty z tymi, z którymi grałem kiedyś w takiej orkiestrze.

Tekst powstał we współpracy z Bankiem Zachodnim WBK

"Rzeczpospolita": Jakie wrażenia po pierwszych zajęciach w Warszawie w Akademii Santander Orchestra?

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”
Kultura
Muzeum Historii Polski: Pokaz skarbów z Villa Regia - rezydencji Władysława IV