Jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich artystów na scenach świata u nas uchodzi za wybitnego śpiewaka wagnerowskiego, ale to tylko część prawdy o nim. Jego możliwości i zainteresowania są znacznie większe.
W Polsce ciągle za mało znamy Tomasza Koniecznego, a w naszych teatrach brak inscenizacji, w których mógłby się zaprezentować. Były, co prawda, przymiarki ze strony Opery Narodowej, ale w „Salome” Straussa zrealizowanej przez Mariusza Trelińskiego, prorok Jochanaan (to jedna z ważnych w jego dorobku kreacji) w ogóle nie pojawia się na scenie. A w „Tristanie i Izoldzie” Wagnera, który to spektakl Mariusza Trelińskiego śpiewak skądinąd ceni, aktywność jego postaci, Kurwenala została mocno okrojona.
Pozostają więc występy koncertowe, a więc fragmentaryczne. Takie, jak w ostatnią niedzielę w Operze Narodowej, kiedy to Tomasz Konieczny nadał swemu potężnemu głosowi natchnione brzmienie w pełnym wiary monologu Jochanaana.
Aria z „Salome” skontrastowana była z fragmentem niewystawianej u nas w ogóle opery Richarda Straussa – „Arabella”. W niej Tomasz Konieczny wciela się w bogatego posiadacza ziemskiego Mandrykę, prowincjusza, przybywającego do Wiednia, by zdobyć atrakcyjną Arabellę, gdyż bezgranicznie się w niej zakochał. Jego monolog jest dla polskiego śpiewaka okazją do nakreślenia portretu mężczyzny pewnego siebie, butnego, a jednocześnie lirycznego, onieśmielonego uczuciem.
W programie koncertu nie mogło zabraknąć oczywiście muzyki Richarda Wagnera, a przede wszystkim boga Wotana z „Pierścienia Nibelunga”. Sposób, w jaki sposób go kreuje, stawia Tomasza Koniecznego w gronie najwybitniejszych interpretatorów tej partii. Wotan wydaje się być idealny dla jego bas-barytonowego głosu, on zaś dla zbudowania tej postaci umie wykorzystać nie tylko każdą nutę czy słowo, ale momentami wręcz poszczególnie głoski.