Ameryka Łacińska to kusząca propozycja – nawet dla tak sytych grania i sławy muzyków jak członkowie zespołu podróżującego po świecie niemal bez przerwy od 50 lat. Ale w Ameryce Łacińskiej były jeszcze białe plamy – miejsca, do których Stonesi bojkotujący totalitarne reżimy – wcześniej nie dotarli. Ukoronowaniem tej trasy miał być pierwszy w historii grupy koncert w Hawanie. Dla tamtejszej ludności był on równie wyczekiwany, bo tak wielkiej, ważnej muzycznej imprezy – nie było dotąd na Kubie. A i jeszcze do niedawna za słuchanie muzyki tych rockmenów można było trafić za kratki.
Kamera dokumentująca tę trasę jako jej zapowiedź zarejestrowała jedną z ostatnich prób zespołu w Los Angeles.
- Próba to zacieśnianie więzi – śmieli się członkowie kapeli. – Trochę czasu nie widzieliśmy się. Kiedy jesteśmy razem następuje przypływ dawnej magii.
Trasa rozpoczęła się w Chile. – Początek to jak wejście na cyrkową linię – tłumaczyli muzycy, lecz kiedy już na nią weszli, akcja nabrała tempa. Koncerty w Argentynie – to z kolei doładowanie energetyczne. W tym kraju fani Rolling Stonesów stworzyli własną subkulturę.
– Stonesi pokazali nam, jak żyć – twierdzą ich wielbiciele. A zespół mówi, że jest „omotany” przez Argentyńczyków. I nic dziwnego – takie hołdy wszystkim by schlebiały.