Polska orkiestra wyruszyła na kolejne, 147. w swej historii tournee. Tym razem zaplanowano 14 koncertów w różnych miejscach i salach USA.
Punktem kulminacyjnym tej podróży był z pewnością Nowy Jork, gdzie za miejsce koncertu wybrano Alice Tully Hall w Lincoln Centre, a więc kulturalne centrum tej amerykańskiej metropolii.
Nowojorska prasa zauważyła, że polska orkiestra przyjechała tu z dwoma standardowymi utworami z żelaznego repertuaru klasycznego oraz jedną intrygującą symfonią, której ta publiczność nigdy wcześniej nie miała okazji usłyszeć. Zatem po dobrze znanej „Uwerturze tragicznej” Johannesa Brahmsa przyszła kolej na pozycję niemal obowiązkową w wykonaniu polskich artystów, czyli Koncert e-moll Fryderyka Chopina.
Atrakcją dla nowojorskiej publiczności był jednak wybór pianisty. Z Filharmonią Narodową wystąpił bowiem ubiegłoroczny zwycięzca Konkursu Chopinowskiego, Seong-Jin Cho. „Już pierwsze wejście solisty było jak przyjazny uścisk dłoni” – napisał potem recenzent „New York Classical Review”. Chwaląc grę koreańskiego pianisty był jednak także pełen uznania dla sposobu, w jakim partnerował mu Jacek Kaspszyk z orkiestrą. Entuzjastycznie oklaskiwany Seong-Jin Cho podziękował zagranym na bis chopinowskiem przebojem, jakim jest Polonez As-dur.
Zaskoczeniem dla publiczności była natomiast IV Symfonia bardzo mało wciąż znanego w Ameryce Mieczysława Weinberga. Jacek Kaspszyk wraz z Filharmonią Narodową nagrał już ten utwór dla Warnera, teraz stara się go promować na koncertach.
Amerykanie dostrzegają oczywiście muzyczne związki urodzonego w Warszawie Weinberga z Dymitrem Szostakowiczem, sądząc jednak po reakcji ta symfonia wywarła duże wrażenie na nowojorskiej publiczności. W opinii krytyków doceniono zarówno emocjonalną silę muzyki Weinberga, bogactwo jego instrumentacyjnych pomysłów, jak i grę Filharmonii Narodowej.