W tle tej sprawy jest polityka, ogromne pieniądze i zależności personalne. Za prowadzenie sprawy Volkswagena od strony limitów emisji spalin odpowiedzialna jest unijna komisarz ds. przemysłu Elżbieta Bieńkowska. Z kolei od strony konsumentów kwestią tą zajmuje się czeska komisarz ds. sprawiedliwości Viera Jourova.
Obie panie krytycznie wypowiadały się na temat niemieckiego koncernu. Bieńkowska napisała 17 lipca list do unijnych ministrów transportu, w którym wezwała do wycofania z europejskich dróg wszystkich samochodów przekraczających normy emisji tlenków azotu. Zwróciła też uwagę, że łamanie norm przez Audi i Porsche (należących do koncernu Volkswagen) zostało wykryte przez prokuraturę, a nie przez niemieckie urzędy, które powinny za to odpowiadać. Z kolei Jourova zaangażowała się w koordynowanie działań na rzecz uzyskania przez europejskich konsumentów odszkodowań od Volkswagena.
Działania takie muszą budzić zaniepokojenie władz koncernu. Według źródła PAP prezes Volkswagena Matthias Mueller napisał list do przewodniczącego KE Jean-Claude'a Junckera, w którym skarżył się na rzekomy chaos informacyjny ze strony Komisji (na to, że w sprawie tej wypowiada się kilku komisarzy).
W lipcu, kilka dni po liście Bieńkowskiej do ministrów transportu, na posiedzeniu kolegium komisarzy zapadła decyzja, że koordynacją spraw związanych ze skandalem emisyjnym zajmie się wiceszef KE Jyrki Katainen, w Brukseli postrzegany jako niesprawiający problemów. "To sprawka Niemców" - podejrzewa jeden z rozmówców PAP z instytucji unijnych. Na zorganizowanej we wrześniu z inicjatywy Zielonych debacie ws. skandalu emisyjnego jako pierwszy występował już Katainen, dopiero w podsumowaniu dyskusji wystąpiła Bieńkowska.
Komisja cały czas jest pod presją organizacji ekologicznych i Zielonych, by zrobiła więcej w sprawie wycofania z rynku samochodów, których emisja przekracza normy. Sprawa dotyczy nie tylko samochodów Volkswagena, ale też innych koncernów. Z wyliczeń organizacji Transport i Środowisko (Transport & Environment) wynika, że po europejskich drogach jeździ 35 mln samochodów, które około trzykrotnie przekraczają dopuszczalne poziomy emisji tlenków azotu (nie tylko Volkswagena, bo oszustw dopuszczały się też inne firmy). Volkswagen wprawdzie wysłał zaproszenie do swoich klientów, aby stawili się do serwisu, ale wielu z nich zbagatelizowało sprawę, a "naprawione" auta - zdaniem ekologów - dalej przekraczają normy zanieczyszczeń.