Niemcy po raz kolejny pochwalili się rekordowym zyskiem w wysokości 17 mld euro i również rekordowym wynikiem sprzedaży – 10,7 mln aut. Dzięki temu Grupa VW stała się liderem światowego rynku motoryzacyjnego, wyprzedzając japońską Toyotę. Zysk byłby jeszcze większy, gdyby nie konieczność odpisania 3,2 mld euro na koszty spowodowane aferą z dieslami.
To znacznie mniej niż 7,2 mld euro, jakie VW musiał odpisać w 2016 roku.
— W tej chwili uporaliśmy się z ponad 90 proc. napraw w Stanach Zjednoczonych i ponad 80 proc. w Europie. Nie ukrywam, że idzie to wolniej, niż oczekiwaliśmy, ale nie wszyscy właściciele aut z silnikami Diesla Grupy VW zgłosili się do punktów serwisowych – tłumaczył prezes Matthias Müller. I ani przez chwilę nie udawał, że wydarzenie, którego „autorem” jest VW i które wstrząsnęło światową motoryzacją dla samego koncernu ma także ogromne znaczenie.
— To nasza odpowiedzialność i musimy ponieść wszystkie jej konsekwencje. Nasze priorytety są oczywiste. Tak szybko, jak to możliwe, chcemy zakończyć akcję przywoławczą i planujemy, że nie potrwa dłużej, niż do końca tego roku. W tym samym czasie chcemy także mieć jasność co do wyników wszystkich procesów, jakie zostały nam wytoczone - dodał.
Jednocześnie zapowiedział wielkie przyspieszenie w rozbudowie bazy produkcji aut z napędem elektrycznym. W 2022 r. pojazdy z takim napędem będą wyjeżdżać z 16 fabryk grupy Volkswagena na świecie. Zakład Grupy VW we Wrześni będzie jednym z pierwszych, gdzie ruszy produkcja takich samochodów. Na ten cel Grupa przeznaczy 25 mld euro. Elektromobilność będzie mieć największy udział w inwestycjach VW, na które koncern przeznacza łącznie 34 mld euro. Oprócz technologii produkcji e-aut VW będzie inwestował również w auta autonomiczne, cyfryzację i nowe idee mobilności.