Tak dobry wynik został osiągnięty dzięki popularności marek z innych krajów, bo import samochodów skoczył o 19 proc. do 79 900, do prawie jednej trzeciej całości. „Nowy rok zaczął się dobrze” - podkreśliła VDA i wyjaśniła, że była to konsekwencja dużych zamówień w końcu poprzedniego roku, a nie większej liczby dni roboczych w styczniu.
Podobnie jak w poprzednich miesiącach, sprzedaż diesli zmalała, tym razem o 17 proc., a ich udział w rynku zmniejszył się do 33 proc. z 45 proc. rok wcześniej. Klienci odchodzili od tego rodzaju napędu, bo kilka dużych miast niemieckich zapowiedziało zakaz wjazdu do centrum, ponadto jest jeszcze żywy w pamięci skandal Dieselgate.
Dodatkowo na Volkswagena, Daimlera i BMW spłynęła od poniedziałku nowa fala oburzenia, bo zarzuca się im potajemne finansowanie testowania emisji spalin przez diesle na małpach i ludziach. Te rewelacje zaszokowały rząd w Berlinie i Komisję Europejską, dotychczas zwolniono 3 szefów z tych firm, ale skutki tego skandalu pojawią się dopiero w lutym.
Oznaką, że firmy samochodowe są pod presją jest ogłoszenie przez VDA, że VW, Daimler i BMW pokryją ostatecznie całą część sektora prywatnego w publicznym funduszu na poprawę jakości powietrza w miastach. Te trzy firmy zgodziły się przeznaczyć 250 mln euro, jak oczekiwał Berlin, i zaapelowały do firm zagranicznych, by się dołożyły.
Według piątkowego sondażu telewizji ARD, 52 proc. Niemców mówi, że straciło zaufanie do przemysłu samochodowego, historycznie jednego z filarów gospodarki Niemiec.