Obok głównego celu swojej komercyjnej działalności, czyli budowy nieruchomości, „przy okazji" nie tylko zatrudniają sporą rzeszę własnych pracowników i zlecają prace wykonawcom, ale również mają istotny wkład w rozwój polskiego rynku finansowego. A to za sprawą licznych emisji obligacji przez te firmy. Obecnie deweloperzy stanowią (pod względem liczbowym) 26 proc. emitentów, których papiery notowane są na warszawskiej giełdzie obligacji Catalyst (pod względem wartości ich papiery stanowią 14 proc. całego rynku). Zważywszy na rozkwit naszego rynku nieruchomości, można śmiało zakładać, że przybywać będzie nowych emisji „deweloperskich obligacji".

Oprócz oczywistego faktu, że jest to korzystne dla samych firm, bo mają dostęp do stosunkowo taniego (niewiele droższego od kredytu) źródła elastycznego finansowania, to jeszcze korzystają na tym sami klienci. W jaki sposób? Ponieważ zwiększa się bezpieczeństwo finansowe i transparentność branży deweloperskiej, emitenci obligacji dopuszczonych do publicznego obrotu na Catalyst muszą bowiem publikować co najmniej raz na pół roku sprawozdania finansowe. To samo zresztą można powiedzieć o notowaniu GPW – a gros największych deweloperów to spółki publiczne – gdzie wymogi informacyjne są jeszcze ostrzejsze. Większa transparentność, to mniejsza szansa na upadłość deweloperów, które bywają dla klientów bolesne.

Z drugiej strony mało który klient, niebędący obserwatorem rynku kapitałowego, zdaje sobie sprawę z tego narzędzia i śledzi kondycję swojego dewelopera. Ale nawet to może nie uchronić przed problemami, o czym może świadczyć przypadek Ganta i sięgających dziesiątków milionów strat, które przyniosła upadłość jego akcjonariuszom i obligatariuszom.