- To najniższy wynik w Europie i aż 14 razy niższy niż w Grecji - podkreśla Bartosz Turek, analityk Open Finance, powołując się da dane Eurostatu. - Posiadanie własnego domu wakacyjnego to spory koszt. Już sam zakup kawałka ziemi i budowa skromnego budynku rekreacyjnego może pochłonąć 100 - 200 tys. zł, a rozwiązania z wyższej półki oznaczają wydatki na poziomie co najmniej 500 tys. zł.
Koszty utrzymania, koszty kredytu
Analityk Open Finance podkreśla, że nieruchomość trzeba potem utrzymywać, płacić podatki i inne rachunki na konta dostawców mediów lub usług (np. ochrona). - Aby nieruchomość nie niszczała, wypadałoby ją też ogrzewać poza sezonem, choć nie jest to powszechna praktyka - mówi Bartosz Turek. - W sumie może się okazać, że na samo utrzymanie domu za miastem trzeba wydać przynajmniej kilka-kilkanaście tysięcy złotych rocznie, szczególnie jeśli budowa była finansowana kredytem hipotecznym. Biorąc więc pod uwagę prosty rachunek ekonomiczny, trudno się dziwić, że w Polsce domów wakacyjnych jest niewiele.
Bartosz Turek szacuje, że nad Wisłą może być ich zaledwie 321 tysięcy. - Tyle jest bowiem nieruchomości niezamieszkanych na stałe. Gdyby tego było mało - część z tej liczby to ruiny nienadające się do wykorzystania lub po prostu porzucone domy - zwraca uwagę analityk Open Finance. - Nawet jednak pomijając ten fakt, nieruchomości wakacyjne nad Wisłą stanowią nie więcej niż 2,5 proc. wszystkich domów i mieszkań. Taki wynik plasuje Polskę na szarym końcu europejskich statystyk - podkreśla.
Dla porównania - średnia europejska to 15,3 proc. - W 28 krajach na Starym Kontynencie jest 36,2 mln nieruchomości wakacyjnych. To prawie trzy razy więcej niż wszystkich mieszkań i domów w Polsce - wskazuje Bartosz Turek.