Biznes deweloperski jest coraz trudniejszy. Problemy z robotnikami, drożejące grunty i materiały budowlane to niejedyne problemy, z jakimi mierzą się firmy. UOKiK chce likwidacji otwartych rachunków powierniczych bez zabezpieczenia w postaci gwarancji bankowych lub ubezpieczeniowych. W praktyce oznacza to, że deweloperzy mieliby korzystać tylko z zamkniętych kont. Branża bije na alarm, że jeśli nowe prawo wejdzie w życie, rynek zatrzęsie się w posadach.
Ewa Chmielewska, ekspert firmy doradczej Reas, przypomina, że otwarte i zamknięte rachunki powiernicze, na które trafiają pieniądze klientów, różnią się częstotliwością ich wypłat deweloperom. – Przy zamkniętym rachunku wypłata następuje jednorazowo, po przeniesieniu na nabywcę praw do lokalu lub domu – wyjaśnia. Budując osiedle, deweloper nie korzysta z pieniędzy nabywców. Przy otwartych rachunkach firma dostaje pieniądze w transzach po zakończeniu poszczególnych etapów inwestycji.
Wygra większy
Jak zauważa Ewa Chmielewska, zamknięte rachunki powiernicze są prowadzone dla niewielu inwestycji. W Warszawie ten odsetek nie przekracza 3 proc. – Koszty prowadzenia rachunków – otwartych i zamkniętych są porównywalne – mówi. Paradoksalnie, nieco droższe są te pierwsze. Deweloper musi bowiem ponosić opłaty za kontrolę inwestycji przeprowadzaną przed wypłatą każdej kolejnej transzy. Sama inwestycja kosztuje jednak więcej przy prowadzeniu rachunków zamkniętych. Firma musi bowiem znaleźć zewnętrzne finansowanie.
– I to koszt kredytu, a nie prowadzenia zamkniętego rachunku powierniczego będzie miał bezpośredni wpływ na ostateczną cenę mieszkań – podkreśla Ewa Chmielewska. Dodaje, że nowelizacja ustawy deweloperskiej w uprzywilejowanej pozycji stawia największych graczy i podmioty z kapitałem zagranicznym, które nie muszą wspierać się kredytem.
Także Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl, ocenia, że likwidacja otwartych rachunków bez zabezpieczenia uderzy w mniejszych i część średnich deweloperów liczonych w setkach.