Marzenie inwestora: wielka mieszkaniowa ruina

Klienci poszukują mieszkań w atrakcyjnych cenach, by po remoncie sprzedać je z zyskiem.

Aktualizacja: 10.05.2017 10:01 Publikacja: 10.05.2017 09:48

Największym zainteresowaniem inwestorów cieszą się mieszkania dwu- i trzypokojowe

Największym zainteresowaniem inwestorów cieszą się mieszkania dwu- i trzypokojowe

Foto: Fotolia

Po kilku nowych klientów zainteresowanych zdewastowanymi mieszkaniami zgłasza się każdego miesiąca do Kamila Wrotniaka, doradcy ds. nieruchomości z Łodzi. – Zainteresowanie takimi inwestycjami rośnie w niesamowitym tempie. Klienci poszukują mieszkań w atrakcyjnych cenach, by po remoncie sprzedać je z zyskiem – opowiada Kamil Wrotniak. – Mamy do czynienia ze swego rodzaju boomem i jest to tendencja rosnąca. Na obrocie nieruchomościami w Łodzi zarabia się 15 proc. i to w ciągu trzech miesięcy.

Chcą do blokowisk

Największym zainteresowaniem, jak mówi Kamil Wrotniak, cieszą się mieszkania dwu- i trzypokojowe od 35 do 60 mkw. – Niezmiernie ważna jest lokalizacja. Położenie w centrum miasta wcale nie jest traktowane jako atut, przynajmniej w Łodzi – zauważa. – Mieszkania po remoncie kupują zwykle młode małżeństwa, które chcą zamieszkać w zielonej okolicy z pełną infrastrukturą handlowo-usługową. Świetnie sprawdzają się blokowiska z wielkiej płyty, takie jak łódzki Widzew czy Retkinia. Po przeprowadzeniu remontów inwestorzy bez problemu znajdują tam nabywców – opowiada.

Najtańsze ruiny w blokach z lat 70. można mieć już za kilkadziesiąt tysięcy złotych. – Około 80 tys. zł kosztują 30-metrowe kawalerki, nieco więcej, ok. 100 tys. zł – mieszkania dwupokojowe, a ok. 150 tys. zł – lokale z trzema pokojami – podaje Wrotniak. – Im większy metraż i niższa cena, tym większy zysk. Na kawalerce zarabia się mniej niż na dwa razy większym mieszkaniu.

I podaje przykład: kupując za 115 tys. zł 37-metrowy lokal na łódzkim osiedlu Dąbrowa, remontując go za 30 tys. zł, sprzedamy mieszkanie z zyskiem rzędu 15–30 tys. zł. – Prowadząc w krótkim odstępie czasu trzy takie inwestycje, mówimy o całkiem poważnych zyskach w skali roku – podkreśla doradca. – Inwestowanie w nieruchomości wiąże się jednak z ryzykiem. Klienci bez doświadczenia, nieznający cen, niemający zaufanej ekipy remontowej i niepotrafiący odróżnić, co jest dobrą, a co złą inwestycją, często zamrażają pieniądze na wiele miesięcy. Nie na każdej nieruchomości da się zarobić, a już na pewno nie na każdej da się zarobić dużo – przestrzega. Przykładem ryzykownej inwestycji są lokale w kamienicach. Stare mury mogą kryć, jak mówi Kamil Wrotniak, wiele niespodzianek.

O olbrzymim zainteresowaniu mieszkaniowymi ruinami w Trójmieście mówi Paweł Grabowski z BIG Nieruchomości. – O tym, że mieszkanie jest postrzegane jako ruina, decydują często względy estetyczne – bałagan, brud, smród, a nie względy praktyczne. Mieszkanie wystarczy czasem tylko wyczyścić i pomalować, żeby nabrało blasku – zwraca uwagę. – Na drugim biegunie są lokale, które trzeba wyremontować od podstaw: wymienić okna, instalacje, skuć posadzki. Takie mieszkania cieszą się dużym zainteresowaniem, bo są najbardziej przecenione.

Stoją w kolejkach

Jak mówi Paweł Grabowski, jeszcze w zeszłym roku wymagające remontu dwupokojowe 38-metrowe mieszkania w falowcach na gdańskim Przymorzu można było kupić za 180 tys. zł. – Dziś kupuje się je nawet za 190 tys. zł i odsprzedaje z zyskiem – zauważa pośrednik. – Najbardziej poszukiwane są ruiny w centrum i na trasie Szybkiej Kolei Miejskiej oraz w pasie nadmorskim.

O kawalerki i mieszkania dwupokojowe walczy czasem nawet kilkudziesięciu potencjalnych nabywców. 24-metrową kawalerkę w śródmieściu Gdyni licytowało 63 chętnych, a wyjściowa cena stu kilkunastu tysięcy złotych została podbita do prawie 200 tys. – opowiada Grabowski. – Podobnie było z kawalerką na gdańskim Przymorzu. 30-metrowy lokal oferowany za niecałe 150 tys. zł sprzedano za 216 tys. zł.

Jak szacuje ekspert z BIG Nieruchomości, w zależności od stanu mieszkania i nakładów na remont można liczyć na zarobek od 10 do nawet 30 proc.

Także w Warszawie widać większy popyt na mieszkania do remontu. – Inwestorzy szukają ich w Śródmieściu, na Mokotowie i na Pradze – wskazuje Jarosław Mikołaj Skoczeń z Emmerson Realty. – Lokale w złym stanie technicznym można kupić już za ok. 200 tys. zł, a po modernizacji sprzedać z zyskiem sięgającym 30–40 proc. Ewa Ozga z agencji Północ Nieruchomości Kraków I zauważa, że mieszkań do gruntownego remontu klienci szukają na licytacjach komorniczych, przez biura nieruchomości albo samodzielnie. – Mniej więcej połowa inwestorów kupuje lokale na wynajem. Sami je remontują i wynajmują na tzw. pokoje – opowiada. – Ostatnio jeden z inwestorów kupił trzypokojowe mieszkanie wymagające remontu za 269 tys. zł. ©?

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: a.gawronska@rp.pl

Opinia

Tomasz Szmigiel | Właściciel biura Północ Nieruchomości Wrocław I

Na rynku nieruchomości mamy wyraźny trend poszukiwania zdewastowanych mieszkań przez inwestorów.

Po remoncie lokale mają być odsprzedane – często innemu inwestorowi – lub wynajmowane. Zainteresowanie takimi nieruchomościami wynika z tego, że inwestycja w mieszkanie na wynajem daje względnie wysoką stopę zwrotu – ok. 7–8 proc. rocznie.

Największym zainteresowaniem cieszą się mieszkania, które jest łatwo wynająć, czyli 20–70-metrowe lokale z oddzielnymi pokojami, blisko centrum, na osiedlu z dobrym dojazdem komunikacją miejską. Ważniejsza niż metraż jest liczba pokoi. Preferowane są nieruchomości blisko wyższych uczelni.

Ceny mieszkań wymagających remontu zależą od skali dewastacji i związanych z tym nakładów niezbędnych do przywrócenia lokalu do stanu używalności.

Na rynku wrocławskim ceny takich nieruchomości wahają się od 2,5 do 3,5 tys. zł za metr. Dla przykładu – 58-metrowe mieszkanie bez toalety, łazienki i kuchni (ale z możliwością aranżacji tych pomieszczeń) w starej, dobrze zlokalizowanej kamienicy sprzedało się za 170 tys. zł.

Każda mieszkaniowa ruina, jeśli tylko jest rozsądnie wyceniona, daje możliwość zysków, szczególnie we Wrocławiu, mieście akademickim i biznesowym, gdzie atrakcyjne mieszkania wynajmują się od ręki, zwłaszcza od sierpnia do października, czyli do początku roku akademickiego.

Warunki są dwa: lokalizacja i rozkład – bez kuchni połączonej z salonem i bez przechodnich pokoi.

30 proc. sprzedawanych mieszkań jest finansowanych gotówką, 70 proc. – kredytem, przeważnie jednak mniejszym niż w przypadku zakupu mieszkania dla siebie. ©?

—aig

Nieruchomości
Najbliższy poniedziałek to dzień prawdy dla Grupy Ghelamco
Nieruchomości
Indeks nastrojów deweloperów. Mniej promocji, ceny mieszkań stabilne
Nieruchomości
Victoria Dom chce przejąć aktywa Grupy Budner
Nieruchomości
Wielka rewitalizacja terenu po fabryce w Milanówku. Przy Królewskiej powstaną mieszkania
Nieruchomości
Heimstaden sprzedaje część portfela w Polsce