Rz: W tym roku do historii przeszedł program „Mieszkanie dla młodych". Jak pani ocenia jego wpływ na rynek?
Renata Cimaszewska, m2 Group: Podczas całego okresu działania „MdM" pomocy finansowej udzielono ponad 100 tys. kredytobiorców, dlatego inicjatywę oceniam pozytywnie. Wpływ programu na rynek nieruchomości mógłby być jednak większy, gdyby wyznaczone limity cenowe w większym stopniu odzwierciedlały realia rynkowe. W największych miastach, jak Warszawa czy Kraków, podaż lokali spełniających kryteria była bardzo ograniczona. Deweloperzy często przygotowywali w inwestycji zaledwie kilka mieszkań kwalifikujących się do dopłat. Większa oferta była okupiona mniej atrakcyjną lokalizacją.
Gorzej było na rynku mieszkań z drugiej ręki.
Na rynku wtórnym, na osiedlach z dobrze rozwiniętą infrastrukturą, dostępność lokali objętych dopłatami była jeszcze mniejsza. Pomysłodawcy programu założyli bowiem, że mieszkania z drugiej ręki są o wiele tańsze od nowych. Tymczasem w dużych aglomeracjach nie ma takiej zależności.
Z danych BGK wynika, że niespełna co trzecie mieszkanie, do którego dopłaciło państwo, pochodziło z rynku wtórnego. Szkoda, że potencjał programu nie został w pełni wykorzystany.