Zasadą w pośrednictwie nie jest sztywność ceny ofertowej oraz ustalenie, że tylko przy uzyskaniu określonej ceny, aktualizuje się obowiązek zapłaty prowizji – uznał poznański Sąd Okręgowy.
5,5 miliona złotych – tyle za hotel chciał przedsiębiorca z Wielkopolski. Sprzedał obiekt za nieco ponad połowę tej kwoty. Postanowił więc nie płacić pośrednikowi, który znalazł mu klienta. W taki sposób „zaoszczędzić" mógłby 80 tys. złotych. Nie udało się. Dodatkowo za to, że wdał się z pośrednikiem w sądowy spór do rachunku doliczyć musi jeszcze 7,6 tys. złotych tytułem kosztów procesu, który przegrał.
– Pacta sunt servanda – komentuje radca prawny Zbigniew Kubiński, wiceprezydent Federacji Porozumienie Polskiego Rynku Nieruchomości. Podkreśla, że coraz częstsze są sytuacje, kiedy klienci pośredników próbują różnych sztuczek, by nie zapłacić agentom za wykonaną pracę. – Taka sprawa trafiła nawet do Sądu Najwyższego. Orzekł na korzyść pośrednika, któremu, aby ominąć obowiązek zapłaty wynagrodzenia, klient przed finalizacją transakcji wypowiedział umowę. Orzecznictwo w tym zakresie jest coraz większe, a sądy coraz częściej przyznają rację pośrednikom – mówi Kubiński.
Poznański sąd (sygn. akt IX GC 1348/15) rozpoznawał spór między prowadzącym agencję pośrednictwa M.S., a jego byłym klientem A.H., który chciał sprzedać hotel. Do zawarcia umowy pośrednictwa doszło 8 października 2014 roku. Pod kontraktem z ramienia agencji podpisała się upoważniona pracownica E.I., co nie budziło sprzeciwu klienta biura. Jego stanowisko zmieniło się dopiero, gdy sprawa o wynagrodzenie za sfinalizowanie transakcji trafiła do sądu. W odpowiedzi na pozew wskazał, że z uwagi na to, że umowa nie została zwieńczona podpisem właściciela agencji, jest nieważna. Nie przekonało to jednak sądu.
Do sprzedaży hotelu doszło 26 czerwca 2015 roku. Nabywcą nieruchomości okazała się spółka, której właściciel był skonfliktowany z A.H. i któremu ten w przeszłości bezskutecznie ją oferował. I ten fakt w ocenie pozwanego przemawiać miał za tym, że roszczenie o zapłatę wynagrodzenia było bezpodstawne. Powołując się na treść umowy pośrednictwa A.H. zauważył, że wynagrodzenie byłoby należne pośrednikowi w sytuacji doprowadzenia do transakcji między zamawiającym, a kontrahentem. Mianem kontrahenta strony określiły zaś osobę skojarzoną bezpośrednio lub pośrednio przez pośrednika z zamawiającym. Pozwany skonkludował natomiast, że powód nie skojarzył go ze spółką, albowiem A. H. już wcześniej oferował temu podmiotowi nabycie nieruchomości objętej umową pośrednictwa.