Pakietowych zakupów nieruchomości właściwie już nie ma – mówi pośredniczka Joanna Lebiedź z agencji Re/Max Action. – Przynajmniej nie na taką skalę jak w latach 2007–2008. Część inwestorów do dziś nie może wyjść z tych inwestycji z oczekiwanym zyskiem. I nie chodzi o to, że mieszkania te nie są sprzedawalne. Po prostu nie można zarobić tyle, ile się spodziewano zarobić. Czasem trzeba się nawet liczyć ze stratą.
Szansa dla najmów
Jak mówi Joanna Lebiedź, dziś najlepiej sprzedają się małe dwa– trzy pokoje. W tym segmencie widać stabilizację. – Ale daleko nam jeszcze do pewności, że inwestycja w takie lokale przyniesie za chwilę krociowe zyski przy odsprzedaży – zastrzega pośredniczka. – Na pewno warto się zastanowić nad kupnem takich nieruchomości z myślą o wynajmie. Wszystko wskazuje na to, że rynek wynajmów ma szansę na rozkwit – ocenia.
Zdaniem Joanny Lebiedź tak długo, jak długo banki nie będą proponować korzystnych warunków kredytowania, tak długo można będzie twierdzić, że w Polsce warto się stać rentierem.
W ocenie Tomasza Błeszyńskiego, eksperta na rynku nieruchomości, inwestorzy szukają dziś przede wszystkim okazji. Na ich celowniku są lokale zadłużone, oferowane choćby na licytacjach. – Kupują kawalerki lub dwa pokoje o powierzchni od ok. 30 do 50 mkw. Koncentrują się raczej na dużych miastach, gdzie łatwiej o najemców – opowiada. I dodaje, że inwestorzy najczęściej wykładają gotówkę, likwidując np. nieopłacalne lokaty bankowe. Część inwestorów wspiera się kredytem w 15–20 proc.
Pytany o pakietowe zakupy Tomasz Błeszyński odpowiada, że jeśli dużą partię mieszkań po okazyjnej cenie sprzedaje np. syndyk, to warto się zastanowić i obliczyć rentowność inwestycji.