Siedem lat trwała batalia miłośników nagiego plażowania przeciw władzom Kadyksu. Hiszpańska Federacja Naturystyczna przytaczała najróżniejsze argumenty od ekonomicznych po ideowe. Twierdziła, że zakaz opalania się nago spowoduje upadek branży turystycznej. Powoływała się na dane Hiszpańskiej Rady Turystyki, z których wynika, że co roku 1,5 mln osób przybywa do Hiszpanii, by opalać się nago. Padały też argumenty wzniosłe: zakaz opalania się bez ubrań uderza w zapisaną w konstytucji wolność przekonań – twierdzili nudyści. Sąd Najwyższy uznał jednak za ważniejsze prawo władz miejskich do stanowienia, co jest dozwolone, a co nie, w przestrzeni publicznej.

Władze Kadyksu zakazały nagiego opalania się, ponieważ stwierdziły, że plaże miejskie zostały wręcz przejęte przez naturystów, co odstrasza rodziny z dziećmi. Za złamanie zakazu wyznaczono wysoką karę: 750 euro. Choć, jak twierdzą świadkowie, policja zazwyczaj ogranicza się do upomnienia i jeśli delikwent przyodzieje się, odstępuje od wymierzenia kary finansowej.

Opisywane prawo ma charakter lokalny. W całej Hiszpanii poza Kadyksem naturyzm jest tolerowany. Ale by opalać się nago, nie trzeba oczywiście lecieć na Półwysep Iberyjski, w Polsce też jest wiele plaż, na których można się bez budzenia sensacji obnażyć. Najsłynniejsze są plaże w Dębkach, Rowach i Chałupach – tę ostatnią rozsławił w roku 1985 Zbigniew Wodecki w swoim najpopularniejszym, obok piosenki z „Pszczółki Mai", przeboju. Rok 1985 był zresztą dość pechowy dla nudyzmu w Chałupach. Wówczas właśnie kilku miłośników nagiego opalania uznało, że wracając z plaży, nie trzeba wkładać nic prócz sandałów, przez co narazili się na gniew mieszkańców. Naturyzm w Chałupach został zakazany, ale nie na długo. Już wkrótce miejscowość tak mocno odczuła spadek dochodów, że przywrócono przyzwolenie na nagie plażowanie.

Większość naturystów uważa, że ich sposób spędzania wolnego czasu ma głęboki sens. Zaklinają się, że wspólne przebywanie nago redukuje stres, budzi wiarę w siebie i jest ogólnie zdrowe. Jako pierwszy tezę taką postawił w 1933 r. psycholog z amerykańskiego Uniwersytetu Princeton Howard Warren pod wpływem tygodnia spędzonego na naturystycznym biwaku w Niemczech. Ale ówczesne srogie czasy nie sprzyjały rozwojowi tej idei. Dopiero w latach 60. XX w. psycholog Paul Bindrim zajął się poważniej tą kwestią i zaczął organizować seanse nagiej psychoterapii. Były to tak zwane maratony nagości, których uczestnicy (w strojach adamowych) patrzyli sobie w oczy, przytulali się, uprawiali zapasy i przebywali z sobą przez tydzień, aby doświadczyć, że wszyscy są częścią jednej ludzkiej masy.

Uczestnictwo w takiej tydzień trwającej terapii kosztowało 100 dolarów (co odpowiadało 700 dzisiejszym). Partycypantów było około 20, więc seanse dowodziły bez wątpienia jednej rzeczy: pozwalając się ludziom rozebrać, można sporo zarobić. Rozumieją to też dobrze mieszkańcy Chałup. Władze Kadyksu ignorują tę zasadę, ale skoro w całej Hiszpanii nagość jest dozwolona, może chcą stworzyć nowego rodzaju atrakcję: jedyny w kraju nadmorski kurort dla tekstylnych.