Niemiecki dziennik: "Niesforne dziecko" Polska

Berliński dziennik „Tageszeitung“ (TAZ) zamieszcza obszerny esej o „przemianach w Polsce”, w którym tłumaczy m. in. reakcje rządu PiS na krytykę z zagranicy

Aktualizacja: 26.01.2016 10:38 Publikacja: 26.01.2016 10:15

Fot. K. Atys

Fot. K. Atys

Foto: Reuters

Przy dokonujących się zmianach „Polacy potrafią, chcą i muszą swoje problemy rozwiązać sami" - stwierdza kategorycznie już na samym wstępie autorka eseju o Polsce pt. „Niesforne dziecko". Do tego dorzuca, że „niemiecka arogancja" w spojrzeniu na Jarosława Kaczyńskiego jest „kiepskim wsparciem".

Emilia Smechowski umożliwia niemieckiemu czytelnikowi wgląd w pracę redakcji „Gazety Wyborczej", aby poinformować, że „Polska każdego dnia interesuje się tym, co dzieje się w Niemczech. Każdego dnia" - zaznacza. Wskazuje też na zainteresowanie zwykłych Polaków Niemcami i nauką języka niemieckiego. „Zazwyczaj Niemcy nie troszczą się o Polskę" - stwierdza. Kraj ten jest, w jej opinii, dla wielu Niemców, także niemieckich dziennikarzy, ciągle jeszcze „egzotyczny", jak przed 25 laty. Jeśli już czytali oni coś o Polsce, to raczej, że wszystko tam układa się dobrze. „A teraz nastąpiła wielka histeria" - od października, kiedy stery rządu przejęła partia PiS, zaznacza. Autorka eseju w berlińskim TAZ wylicza „straszliwe scenariusze" kreślone obecnie dla Polski w niemieckiej prasie: o orbanizacji, putynizacji, dyktaturze wojskowej, a nawet nacjonalistycznych tendencjach. Słowem „Apokalipsa", stwierdza dziennikarka i pyta: jak to się stało? Przecież Polska była prymusem wśród „nowych uczniów UE".

Niemcy jako wróg

Właśnie ta „europeizacja", którą Zachód tak pochwala, jest problemem, wyjaśnia autorka. Pisze ona o frustracji, która w tym samym czasie narastała wśród młodych i starszych pokoleń Polaków. Wtedy przypominali oni sobie, że „dawniej chociaż wszyscy byli tak samo biedni".

Emilia Smechowski wyjaśnia niemieckiemu czytelnikowi, że „ten chór sfrustrowanych" wcale nie chce powrotu do komunizmu. Chce tylko sprawiedliwego kraju, „socjalnego atrybutu". „Te znaki czasu rozpoznał PiS" prowadząc „sprytną kampanię wyborczą" - pisze autorka. Wyjaśnia ona, że rząd PiS nie reprezentuje wszystkich Polaków, lecz raczej co piątego obywatela. Samą partię dziennikarka opisuje w kilku linijkach: „ma absolutną większość i chce absolutnej większości", „traktuje Niemców jak wrogów, ośmiesza się teoriami spiskowymi i ministrami, którzy w rowerzystach i wegetarianach widzą zło tego świata, oczywiście poza uchodźcami".

Polska pod presją

Teraz, przeciwko temu rządowi, Komisja Europejska chce po raz pierwszy w historii UE zastosować tzw. mechanizm kontroli praworządności - pisze TAZ. Autorka przyjrzała się pytaniom skierowanym w związku z tym przez KE do polskiego rządu. Są one, w jej opinii, konkretne i dowodzą, „jak przemyślana jest ta procedura". Tylko ton wypowiedzi niemieckich polityków w Brukseli – komisarza Güntera Oettingera i przewodniczącego PE Martina Schulza - dziennikarka uważa za „odrobinę populistyczny". Polska, „dojrzewający kraj, nie chce być już prymusem. Ojczulek Oettinger i ojczulek Schulz kiwają głową ze zdziwienia: Co stało się z tym naszym grzecznym dzieckiem! Musimy zdecydowanie zareagować" - opisuje sarkastycznie reakcje polityków w Brukseli.

Lecz właśnie „uczucie zależności od kogoś, jest dla Polski bardzo złą konstelacją" - wyjaśnia autorka. Stwierdza przy tym, że można to oczywiście zbyć, mówiąc o „polskim micie ofiary", ale „są to po prostu realia w Polsce". Emilia Smechowski tłumaczy to długim życiem Polaków pod zaborami, byciem pionkiem na szachownicy w rozgrywkach Rosji i Niemiec i pozbawieniem tożsamości narodowej. To z kolei jest dla niej wytłumaczeniem narodowych postaw i izolowania się.

Obłudne poirytowanie

Autorka eseju stwierdza, że część Polaków jest „wrogo nastawiona do cudzoziemców i antysemicka". O tym, jak bardzo drażliwym tematem jest to jeszcze dzisiaj dla tych Polaków, którzy „denuncjowali lub mordowali swych żydowskich sąsiadów", świadczą groźby zabójstwa pod adresem Olgi Tokarczuk, która pisała o tym w swojej powieści. Autorka eseju w TAZ uważa, że należy wysłuchać także i tej opowieści Polaków. Krytykę niemieckich polityków pod adresem Polaków nienawidzących cudzoziemców, dziennikarka uważa za obłudną. „Tyle interwencji z zewnątrz nie pomoże Polakom. Oni muszą i chcą sami rozwiązywać swe problemy... Przemiany w tym kraju dokonują się raczej oddolnie" - podkreśla Emilia Smechowski. Chwali ona przy tym „siłę społeczeństwa obywatelskiego" w Polsce.

Polacy, pisze, „nie dadzą się rządzić komuś, kto nadużył ich zaufania". To odczuł już boleśnie poprzedni rząd, z tą różnicą, że trwało to lata, a teraz kilka tygodni. „Co za szczęście!" - konstatuje autorka eseju.

Emilia Smechowski cytuje na koniec fragment komentarza ze stołecznego dziennika „Berliner Zeitung", w którym autor stwierdza, że ze strony Węgier i Polski grozi większe niebezpieczeństwo niż ze strony tzw. Państwa Islamskiego (PI)". Partia PiS tylko czeka na „histeryczne krzyki" dziennikarzy i polityków z Berlina czy Brukseli, „żeby móc pokazać palcem na zagranicę – i zignorować krytykę we własnym kraju" - tłumaczy Emilia Smechowski w TAZ.

 

Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii