EmiTel o zakłóceniach sygnału TVP w dniach 17-19 grudnia

Mimo odparcia podejrzeń o udział w „puczu" przez zakłócanie sygnału TVP spółka EmiTel nie chce wojować z telewizją publiczną, a pośrednio – z państwem.

Aktualizacja: 23.01.2017 17:34 Publikacja: 22.01.2017 17:20

EmiTel o zakłóceniach sygnału TVP w dniach 17-19 grudnia

Foto: materiały prasowe

EmiTel, operator trzeciego multipleksu, który zajmuje TVP, ogłosił w piątek, że zakłócenia sygnału 17–19 grudnia objęły zaledwie 10–12 proc. „populacji kraju". I że zaczęły się w urządzeniach, które znajdują się w siedzibie telewizji przy ul. Woronicza.

Przedstawiciele EmiTelu oświadczyli, że „problemy spowodowane były usterką techniczną i (...) wykluczono możliwość działania osób trzecich", a także „ataku cybernetycznego oraz fizycznej ingerencji" w urządzenia nadawcze. Chodzi o multipleksy służące do przesyłania sygnału telewizyjnego. Powinny działać bezawaryjnie przez 15–20 lat, ale zepsuły się już po sześciu.

– Problem był spowodowany bardzo trudno wykrywalną usterką techniczną, która została zidentyfikowana w warunkach laboratoryjnych bezpośrednio u producenta sprzętu – stwierdził EmiTel.

TVP i jej prezes Jacek Kurski znaleźli się w kłopocie. Spiskowa teoria budowana przez część mediów, z TVP na czele, okazuje się trudna do obrony. Według TVP Info i „Wiadomości" TVP (podobnie przedstawiono to w filmie „Pucz") rozwój wypadków miał wyglądać tak: 16 grudnia opozycja rozpoczęła okupację sali plenarnej, nazajutrz swoje orędzie wygłosiła premier Beata Szydło i właśnie wtedy rozpoczęły się zakłócenia. Trwały co najmniej trzy dni.

Na antenie „Wiadomości" zaprezentowano mapę zakłóceń, która pokazywała ok. 75 proc. powierzchni Polski. I dodano dramatyczny komunikat, że „władze TVP poinformowały o sprawie Rządowe Centrum Bezpieczeństwa i ABW". W mediach bliskich PiS lansowano tezę o zagrożeniu bezpieczeństwa państwa, szukano rosyjskich wpływów.

EmiTel odpowiedział na to w piątek wyliczeniem: „w czasie orędzia Pani Premier Beaty Szydło, w sobotę 17.12 od 20.35 do 20.45, (...) problemy występowały tylko u 1,3 proc. odbiorców – wyłącznie w części województwa podkarpackiego. W czasie retransmisji orędzia następnego dnia w żadnym miejscu Polski nie występowały zakłócenia" – oświadczyły władze spółki.

Media sympatyzujące z „dobrą zmianą" przypomniały sobie o byłym senatorze SLD Witoldzie Grabosiu, byłym wiceszefie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, który kierował Urzędem Regulacji Telekomunikacji i Poczty oraz dwukrotnie był doradcą zarządu EmiTelu. „Nasi rozmówcy podkreślają, że wedle ich opinii i doświadczenia słowo Grabosia jest w EmiTelu i wokół niego rozstrzygające" – pisał portal wPolityce.pl.

Czy ta propagandowa potyczka ma jedynie utwierdzić wyborców PiS w przekonaniu, że zagrożenie puczem było realne? Właściciele EmiTelu to wielka międzynarodowa korporacja, dla której wizerunek nie jest kwestią kolejnego sondażu, lecz wielkich pieniędzy.

– Co zrobi prezes Kurski, kiedy pójdą do sądu i trzeba będzie udowodnić tezę o puczu? – zastanawia się jeden z byłych polityków, zaangażowany później w pracę KRRiT. – Czy na pewno ma instrumenty, żeby zagrać ostro z międzynarodową korporacją przed zagranicznym sądem?

Sam EmiTel nie pali się jednak do wojny. Piątkowe wnioski przedstawione podczas konferencji były podane w sposób mało konfrontacyjny. Prezes zarządu Przemysław Kurczewski oświadczył, że „sytuacja potwierdziła właściwe przygotowanie EmiTelu pod względem technicznym i kadrowym do realizacji postawionych przed spółką zadań w zakresie nieprzerwanego nadawania sygnału telewizyjnego. Potwierdziła również sprawną współpracę spółki z instytucjami państwowymi w zakresie wypełniania zadań i obowiązków na rzecz obronności".

Firma nie chce stracić jednego z trzech największych graczy na rynku telewizyjnym, jakim jest TVP. Nie chce także mieć kłopotów z wojskiem, które zarządza częścią pasma i z którym musi konsultować rozwój swojej infrastruktury. – To jest ta sama gospodarka sygnałem – mówi nasz rozmówca. – Właścicielem częstotliwości jest państwo. Nie da się prowadzić tego interesu bez niego, bez lojalności i dobrych relacji.

Właścicielem spółki EmiTel jest Alinda Capital Partners, jedna z największych na świecie firm inwestujących w przedsięwzięcia związane z infrastrukturą. Inwestorami są głównie fundusze emerytalne firm z sektora prywatnego i publicznego.

Sam EmiTel powstał w 2002 r., „wydzielając się" z majątku Telekomunikacji Polskiej. W 2011 r. sprzedano go prywatnej spółce Bidco, a następnie w 2013 r. – obecnemu właścicielowi, jak mówi się na Woronicza, za cenę znacznie wyższą, niż otrzymała Telekomunikacja. Dodatkowym walorem spółki jest to, że po kolejnych decyzjach KRRiT EmiTel stał się operatorem technicznym wszystkich ogólnopolskich stacji telewizyjnych.

EmiTel, operator trzeciego multipleksu, który zajmuje TVP, ogłosił w piątek, że zakłócenia sygnału 17–19 grudnia objęły zaledwie 10–12 proc. „populacji kraju". I że zaczęły się w urządzeniach, które znajdują się w siedzibie telewizji przy ul. Woronicza.

Przedstawiciele EmiTelu oświadczyli, że „problemy spowodowane były usterką techniczną i (...) wykluczono możliwość działania osób trzecich", a także „ataku cybernetycznego oraz fizycznej ingerencji" w urządzenia nadawcze. Chodzi o multipleksy służące do przesyłania sygnału telewizyjnego. Powinny działać bezawaryjnie przez 15–20 lat, ale zepsuły się już po sześciu.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii