Miliarder i szef grupy Virgin nazwał białoruski wynalazek „fantastycznym". - Dzięki temu urządzeniu ludzkość jest o krok od transmisji holograficznych znanych dotąd z „Gwiezdnych Wojen" - cytuje miliardera gazeta RBK. Urządzenie zwane Kino-mo skonstruowali dwa emigranci z Białorusi - 32-letni Artem Stawenko i 31-letni Kirił Czikejuka. To przyjaciele od dzieciństwa. Wyrośli na jednej ulicy białoruskiego Brześcia, uczyli się w jednej szkole. Pochodzą z biednych rodzin więc od małego musieli troszczyć się jak dorzucić coś do domowej kasy.
Studia skończyli różne Artiem - prawo i zarządzanie a Kirił - radiofizykę. Po wycieczce do Londynu, zdecydowali się na emigrację. Kilka razy zdawali do Oksfordu i University College London. Wreszcie się dostali. Tam doszli aż do doktoratów z bioinżynierii i energetyki.
Pomysł na biznes podpatrzyli na londyńskiej ulicy. Założyli start up, którego ideą była sieć rowerzystów, których koła zaopatrzone były w świecące diody, co przy ruchu roweru tworzy efekt reklamy wideo.
Aby naukę i biznes połączyć musieli pracować nocami i w dni wolne. Opłaciło się. W 2012 r obaj obronili doktoraty a prototyp świecących reklam w kołach rowerów, był już gotowy. Zainwestowali w niego 10 tys. funtów odłożone ze stypendium.
Aby zdobyć pieniądze i inwestorów na rozwój firmy wystartowali w konkursie BBC Dragon's Days. To trudna próba i duża rywalizacja, ale białoruski pomysł tak się spodobał, że wygrał i dostał 90 tys funtów czyli 40 proc. wartości projektu. Resztę dała sprzedaż licencji na świecące koła do Japonii, Meksyku, Irlandii, Gwatemali itd.