Odsetek takich osób wzrósł w ciągu ostatniego roku o 7 pkt proc., co eksperci wyjaśniają m.in. wieloma wydarzeniami o międzynarodowym znaczeniu, jakie miały miejsce w 2016 roku (wybory prezydenckie w USA, igrzyska olimpijskie, zamachy terrorystyczne). Ale użytkowników aplikacji newsowych sukcesywnie przybywało już w ostatnich kilku latach. Z danych Global Web Index wynika, że jeszcze w 2012 roku z aplikacji z najnowszymi informacjami korzystało 21 proc. internautów.
To są wierniejsi użytkownicy
Dla internetowych wydawców to dobra wiadomość. Jak podaje eMarketer, osoby, które korzystają z aplikacji, w ogóle przyswajają więcej informacji. – Przeciętny użytkownik naszej mobilnej aplikacji generuje 25 razy więcej odsłon niż przeciętny użytkownik naszej strony mobilnej – mówił M. Scott Havens, globalny szef Bloomberga ds. mediów cyfrowych, w styczniowym wywiadzie dla eMarketera. Jednocześnie przyznawał, że gros wejść na stronę mobilną Bloomberg ma jednak poprzez wyszukiwarki internetowe i platformy społecznościowe (jest ich sześć razy więcej niż tych z poziomu aplikacji).
Nawet w takiej sytuacji użytkownicy aplikacji mobilnych są dla wydawców bardziej wartościowi. Nie tylko dlatego, że często są lojalniejsi i po prostu częściej odwiedzają ich strony, ale także dlatego, że spędzają na tych stronach więcej czasu. Z badania eMarketera wynika, że w USA 86 proc. czasu spędzanego w ciągu dnia w mobilnym internecie użytkownicy smartfonów przeznaczają właśnie na mobilne aplikacje.
Smartfon jak telewizor
Choć na wielu rozwiniętych rynkach pierwszym źródłem dostępu do informacji wciąż bywają telewizja i radio, są też takie, na których mobilne strony wydawców i aplikacje praktycznie im nie ustępują. Z ostatniego raportu Reuters Institute „Digital News Report 2016" wynika, że podczas gdy w Japonii, we Włoszech czy w USA to telewizja jest medium, z którego ludzie korzystają rano, żeby dowiedzieć się o najnowszych wydarzeniach w kraju i na świecie, to już np. w Finlandii pierwsze miejsce należy ex aequo do telewizji prasy drukowanej i smartfona (jako źródła dostępu do mobilnych witryn i aplikacji) – każde z tych źródeł ma po 20 proc. wskazań.
Właściwie skonstruowane aplikacje mają tę zaletę, że umożliwiają ustawienie powiadomień, dzięki czemu najważniejsze informacje same spływają na komórkę bez konieczności zaglądania do nich. – Mamy dziś na rynku rosnącą liczbę użytkowników, którzy interesują się nami, dopiero kiedy wysyłamy im komunikat typu „push" [wspomniane powiadomienie – red.] – komentuje Andrew Phelps, dyrektor ds. produktu odpowiedzialny za ten obszar w „New York Times", cytowany w raporcie Reuters Institute.