Brazylia awansowała na Mundial w Rosji

Brazylijczycy wracają na mundial z jasno określonym celem: odzyskać honor i dokończyć to, co nie udało się w 2014 roku na własnej ziemi.

Aktualizacja: 30.03.2017 22:03 Publikacja: 30.03.2017 19:59

Neymar i Paulinho podczas zgrupowania przed meczem z Paragwajem.

Neymar i Paulinho podczas zgrupowania przed meczem z Paragwajem.

Foto: AFP

Mineirazo, czyli półfinałowa klęska z Niemcami w Belo Horizonte, wciąż siedzi w głowach kibiców i piłkarzy. I będzie siedziała jeszcze długo. Ale awans na mistrzostwa w Rosji wlał nadzieję, że Canarinhos mogą znów grać skutecznie i efektownie. Sprawił też, że nikt już nie patrzy w przyszłość ze strachem.

Trzy ostatnie lata to był czas smutku i upokorzeń. Mozolnego podnoszenia się z kolan. Po mundialowej klapie zwolniono Luiza Felipe Scolariego, sytuację ratować miał ponownie Dunga, ale jego eksperymenty ze składem skończyły się tym, że Brazylia na ubiegłorocznym Copa America Centenario nie wyszła nawet z grupy. A w sześciu spotkaniach eliminacji MŚ uzbierała zaledwie dziewięć punktów.

Rozbitą drużynę przejął Tite, czyli Adenor Leonardo Bacchi. Trener w Europie nieznany, ale w ojczyźnie ceniony i szanowany. Zwłaszcza za to, co osiągnął z Corinthians: dwa tytuły mistrza Brazylii, triumf w Copa Libertadores (odpowiedniku europejskiej Ligi Mistrzów) i Klubowych Mistrzostwach Świata (2012 – wygrana w finale z Chelsea). W dodatku nieuwikłany w żadne układy.

– Twardo stąpa po ziemi i wymaga tego także od swoich zawodników – mówi obrońca Paris Saint-Germain Marquinhos. Jeden z tych, którzy tworzą dziś szkielet reprezentacji.

Tite, w przeciwieństwie do Dungi, nie zmienia piłkarzy jak rękawiczek. Pięciu z nich – wspomniany Marquinhos oraz bramkarz Alisson, Miranda, Renato Augusto i Paulinho – zagrało u niego we wszystkich ośmiu meczach eliminacji. Dani Alves i Neymar opuścili tylko po jednym spotkaniu, a Marcelo, Philippe Coutinho i Gabriela Jesusa zabrakło na boisku dwukrotnie. Środkiem pola kierują na zmianę Casemiro i Fernandinho.

Selekcjoner postanowił również zdjąć odpowiedzialność z barków Neymara. – Potrzebuję wielu liderów – podkreśla Tite. Opaska kapitana przechodzi z rąk do rąk, wszyscy czują się ważni, a zespół gra jak natchniony. 24 zdobyte punkty, 24 strzelone gole i tylko dwa stracone (samobójczy i z rzutu karnego).

Połowa z nich to zasługa Neymara (sześć trafień, sześć asyst). Gwiazdor Barcelony, który w zeszłym roku poprowadził młodzieżową kadrę do olimpijskiego złota, przekonuje, że jest w najlepszym momencie swojej kariery.

– Dojrzałem, poprawiłem się w każdym aspekcie gry, myślę wyłącznie o futbolu – tłumaczy Neymar, który wcześniej często nie wytrzymywał presji, łapał głupie kartki i był oskarżany o wymuszanie fauli w polu karnym.

– W meczu z Urugwajem, wiedząc, że Sebastian Coates ma już kartkę, mógł się przewrócić, ale tego nie zrobił, ustał na nogach i trafił na 3:1. – Tite daje dowód na przemianę, jaka zaszła w głowie piłkarza. To jednak nie ta bramka, tylko gol w ostatnim spotkaniu z Paragwajem, poprzedzony ponad 60-metrowym rajdem (rozpędził się do 34 km/h), przywołał porównania do Leo Messiego i Cristiano Ronaldo.

– Geniuszów jest tylko dwóch. Mam szczęście, że z jednym z nich mogę grać na co dzień – powtarza Neymar, który lada chwila na liście najlepszych strzelców w historii reprezentacji Brazylii wyprzedzi Romario (55 – Neymar trzy mniej). Potem zostaną mu już tylko Ronaldo (62) i i Pele (77).

Mecze z Urugwajem i Paragwajem były także popisem Paulinho. Były pomocnik ŁKS, występujący obecnie w chińskim Evergrande Kanton, w drużynie Tite – czerpiącego garściami z filozofii Carlo Ancelottiego – odgrywa wiodącą rolę. Jest łącznikiem między obroną i atakiem. W pierwszym spotkaniu uzyskał hat tricka, w drugim dołożył dwie asysty. Kiedy w 2008 roku wyjeżdżał z Łodzi, nikt po nim nie płakał. A on wrócił do ojczyzny, wspiął się z Corinthians i Tite na sam szczyt i za 17 mln funtów odszedł do Tottenhamu. Do Chin ściągnął go przed dwoma laty Scolari.

Czy zawodnik, na którego talencie nie poznano się w polskiej ekstraklasie, w przyszłym roku będzie świętował z Canarinhos szósty tytuł mistrza świata? W Brazylii nikt o trofeum głośno nie mówi. Pamięć Mineirazo jest zbyt świeża.

Ale piłkarze Tite zrobili dużo, by wróciła wiara.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: t.waclawek@rp.pl

Mineirazo, czyli półfinałowa klęska z Niemcami w Belo Horizonte, wciąż siedzi w głowach kibiców i piłkarzy. I będzie siedziała jeszcze długo. Ale awans na mistrzostwa w Rosji wlał nadzieję, że Canarinhos mogą znów grać skutecznie i efektownie. Sprawił też, że nikt już nie patrzy w przyszłość ze strachem.

Trzy ostatnie lata to był czas smutku i upokorzeń. Mozolnego podnoszenia się z kolan. Po mundialowej klapie zwolniono Luiza Felipe Scolariego, sytuację ratować miał ponownie Dunga, ale jego eksperymenty ze składem skończyły się tym, że Brazylia na ubiegłorocznym Copa America Centenario nie wyszła nawet z grupy. A w sześciu spotkaniach eliminacji MŚ uzbierała zaledwie dziewięć punktów.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową