Chłopcy i ich opiekun zaginęli 23 czerwca - okazało się, że weszli do jaskini w momencie, gdy nic nie zapowiadało nagłej ulewy, która odcięła im drogę wyjścia. Po zakrojonej na szeroką skalę akcji ratunkowej udało się odnaleźć całych i zdrowych chłopców i ich trenera, ale wydostanie ich z jaskini jest trudne - dzieci są osłabione i nie umieją nurkować ze specjalistycznym sprzętem, a tymczasem nawet doświadczonym nurkom pokonanie drogi z miejsca, w którym znajdują się uwięzieni, do wyjścia, zajmuje ok. pięciu godzin.

W akcji ratunkowej bierze udział ok. tysiąca osób - w tym żołnierze tajlandzkich sił specjalnych. Ratownicy walczą z czasem - na sobotę zapowiedziano kolejne, intensywne opady deszczu, które mogą doprowadzić do niebezpiecznego dla uwięzionych podniesienia się poziomu wody w jaskini.

Infantino, prezydent FIFA podkreślił, że przedstawiciele tej organiacji "nerwowo śledzą szczegóły operacji ratunkowej".

Infantino wystosował też zaproszenie dla całej drużyny i jej trenera na finał mundialu, który zostanie rozegrany w Moskwie 15 lipca. W liście do tajskiej federacji piłkarskiej zastrzegł, że będzie to możliwe tylko wtedy, jeśli lekarze wyrażą zgodę, by chłopcy wzięli udział w podróży do Rosji.

Jeden z uwięzionych chłopców, Sompong Jaiwong, ma być wielkim fanem reprezentacji Anglii. Jego wujek twierdzi, że byłby zachwycony mogąc obejrzeć zwycięstwo Anglii w finale na żywo, na moskiewskich Łużnikach.