Rz: W ciągu ostatnich kilku dni miał pan kilkadziesiąt konferencji na lotniskach w naszym regionie. Z Warszawy leci pan do Wilna, potem do Gdańska. Nie męczy pana taki tryb życia?
Przede wszystkim cieszy. Mija właśnie 12 lat, od kiedy Wizz Air zaczął latać, zresztą po raz pierwszy nasz samolot wystartował w maju 2004 r. właśnie z Polski. Teraz oblatuję wszystkie nasze polskie bazy, bo chcę podziękować tym lotniskom. Bez nich nie byłoby Wizz Aira. Tak samo zresztą jak bez krajów bałtyckich, Węgier czy Bałkanów. I nadal nie mogę narzekać na biznes, popyt jest ogromny. Na większości naszych rejsów wypełniamy samoloty do ostatniego miejsca, kupujemy większe samoloty, bo te, które eksploatujemy, teraz okazały się zbyt małe.