A jeżeli pieniądze dają szczęście

„Fajrant" to udana powieść o zakładaniu biznesu z perspektywy obecnych trzydziestolatków. Pełna ciepła, humoru i melancholii.

Publikacja: 30.07.2017 17:14

Andrzej Muszyński, Fajrant, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2017

Andrzej Muszyński, Fajrant, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2017

Foto: Rzeczpospolita

Wydawałoby się, że nie ma nic nudniejszego od uczciwego zarabiania pieniędzy. Trudno się dziwić, że „Wilk z Wolf Street" wygrywa dziś z „Buddenbrookami". Bo jak opowiedzieć o biznesplanie, kapitale początkowym, inkubatorach biznesu i ryzyku inwestycyjnym, nie wpadając przy tym w hermetyczny język handlu i podatków? Andrzej Muszyński udowadnia, że to możliwe. Jego „Fajrant" to najciekawsza w ostatnim czasie powieść o polskim kapitalizmie XXI w.

Muszyński próbował sił w różnych gatunkach prozatorskich. Na koncie ma dwa reportaże („Południe" i „Cyklon") oraz dwie książki portretujące prowincję: zbiór nowel „Miedza" i powieść  „Podkrzywdzie". W „Fajrancie" również znajdziemy opis prowincjonalnego życia, ale stanowi on tylko punkt wyjścia dalszej opowieści.

Obserwujemy trójkę przyjaciół: narratora, którego imienia do ostatniej strony nie poznamy, oraz parę narzeczonych: Benia i Marię. Akcja rozpoczyna się, gdy wracają z Anglii do rodzinnego miasteczka.

Kilka lat odmawiali sobie przyjemności, pracując w pocie czoła, żeby przywieźć do Polski oszczędności na wymarzony mały biznes. Od wczesnej młodości czytali „Sukces", „Forbesa" i „Profit". Cytują Steve'a Jobsa, jeżdżą na konferencje przedsiębiorców i wertują blogi coachów. „Po prostu zawsze chcieliśmy zostać biznesmenami. Beniu powtarzał, że do dwudziestego trzeciego roku życia chce być ustawiony. W ogóle nie brał pod uwagę innego scenariusza" – czytamy.

Motywują ich pieniądze i właśnie to jest najciekawsze w „Fajrancie". Muszyński nie pogardza takimi motywacjami, nie szydzi. Na przekór wyświechtanemu przysłowiu 33-letni pisarz pyta: a co, jeżeli pieniądze dają szczęście?

Na swoich bohaterów patrzy na przemian z ciepłem i ironią. Nie ma tu prostego szyderstwa, które dosadnie wyraża obiegowe określenie „Polaki biedaki cebulaki". Aczkolwiek widzimy trójkę postaci w całej ich naiwności pomieszanej z pazernością, przez które nie raz i nie dwa pakują się w kłopoty.

Narrator jest niedoszłym piłkarzem o melancholijnym usposobieniu. Beniu to bystry osiłek. Nosi garnitur, ale maniery ma wciąż dresiarskie. Maria to feministka i katoliczka w jednym. Żyje w myśl benedyktyńskiego hasła „Ora et labora".

Po kolejnym nieudanym biznesie drogi bohaterów się rozchodzą. Narrator ma dosyć biznesu i zaczyna wegetować w wiejskim domu rodziców. Chwyta się prostych robót. Jeździ na wyręb do lasu, próbuje budowlanki, myśli o powrocie do Anglii. Z kolei Maria i Beniu nie poddają się i kolejna próba rozkręcenia dochodowego interesu w końcu przyniesie im obfite owoce. Firma się rozwija, a oni potrzebują zaufanych współpracowników. Kierują nową propozycję do narratora. Czy ten skorzysta z ich oferty? Nie ma sensu tego zdradzać.

Na drugim planie Muszyński portretuje bogatych inwestorów z podejrzaną przeszłością, chamowatych szefów i domorosłych biznesmenów. Ważną rolę w „Fajrancie" odegra też młoda spadkobierczyni przedwojennej arystokracji z miasteczka. Dziewczyna, która ma konto pełne pieniędzy, a głowę wypełnioną lewicowymi fantazmatami o spółdzielczości i zwalczaniu biedy.

Żeby nie przeholować z komplementami, trzeba też zwrócić uwagę na słabość konstrukcyjną „Fajrantu". Miała być powieść, ale chwilami czyta się ją jak zbiór opowiadań. Nie zawsze spójnych, a niekiedy byle jak doczepionych do osi historii. Choćby podróż do Birmy stanowi wątek, który Andrzej Muszyński mógł sobie spokojnie odłożyć do innej książki albo zbioru opowiadań. Z kolei stachuropodobny wątek „leśnych ludzi", do których dołącza narrator, wygląda jakby dotyczył zupełnie innego bohatera.

To jednak drobnostki, bo „Fajrant" jest naprawdę dobrą powieścią. Pisarz pochodzący z małopolskiej wsi Krzykawa udowadnia, że ludzie z prowincji często mocniej odczuwają przemiany kapitalistyczne po 1989 r. Postawieni pod ścianą, w obliczu zapaści rolnictwa, walczą o byt z dużo większą determinacją niż wielkomiejska młodzież. Dobrze ujęli to bohaterowie filmu Juliusza Machulskiego z 2001 r., że pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy?

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: m.kube@rp.pl

Wydawałoby się, że nie ma nic nudniejszego od uczciwego zarabiania pieniędzy. Trudno się dziwić, że „Wilk z Wolf Street" wygrywa dziś z „Buddenbrookami". Bo jak opowiedzieć o biznesplanie, kapitale początkowym, inkubatorach biznesu i ryzyku inwestycyjnym, nie wpadając przy tym w hermetyczny język handlu i podatków? Andrzej Muszyński udowadnia, że to możliwe. Jego „Fajrant" to najciekawsza w ostatnim czasie powieść o polskim kapitalizmie XXI w.

Muszyński próbował sił w różnych gatunkach prozatorskich. Na koncie ma dwa reportaże („Południe" i „Cyklon") oraz dwie książki portretujące prowincję: zbiór nowel „Miedza" i powieść  „Podkrzywdzie". W „Fajrancie" również znajdziemy opis prowincjonalnego życia, ale stanowi on tylko punkt wyjścia dalszej opowieści.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Literatura
Co czytają Polacy, poza kryminałami, że gwałtownie wzrosło czytelnictwo
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Literatura
Rekomendacje filmowe: Intymne spotkania z twórcami kina
Literatura
Czesław Miłosz z przedmową Olgi Tokarczuk. Nowa edycja dzieł noblisty
Literatura
Nie żyje Leszek Bugajski, publicysta i krytyk literacki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Literatura
Ernest Bryll: zapomniany romantyk i Polak stojący w kolejce