„Jedyna historia" - kiedy namiętność powinna rozkwitać dzięki przeszkodom

Julian Barnes, laureat Booker Prize, powrócił powieścią „Jedyna historia", której polska premiera odbyła się krótko po światowej.

Publikacja: 12.07.2018 18:08

Julian Barnes Jedyna historia Świat Książki 2018

Julian Barnes Jedyna historia Świat Książki 2018

Foto: materiały prasowe

To znów inna proza niż ostatnio u nas wydany „Zgiełk czasu” o Dymitrze Szostakowiczu. „Jedyna historia” idzie tropem jednej z historii składających się na „Poczucie kresu” nagrodzone w 2011 roku Bookerem. Nie podąża jednak owym tropem dosłownie – rzecz w tym, że pisarz bierze pod lupę podobnie z zewnątrz wyglądającą historię – związku młodego chłopaka z kobietą w wieku jego matki. W wywiadzie udzielonym „The Guardian” Barnes przyznał, że zawsze najpierw są sytuacje, dylematy moralne i emocjonalne, a potem dopiero namysł gdzie i komu mogło się to wszystko wydarzyć. Ten pisarz, jak mało kto, potrafi obserwować ludzkie zachowania i dystansując się od wszelkich sentymentów – przyglądać się im z precyzją chirurga. Nie poucza, nie sympatyzuje z żadnym z bohaterów, nie wynosi się ponad nich – patrzy i notuje. Nieraz wydaje się - od niechcenia, ale nic bardziej mylnego.

W „Jedynej historii” wydarzenia dzieją się na początku lat 60. ubiegłego wieku, a ich bohaterami są 19-letni Paul i 48-letnia Susan, mężatka, z dwiema córkami starszymi od Paula. Poznają się w klubie tenisowym i Paul rychło „zakochuje się na zabój”. Po latach wspomina: „Myślałem po prostu: Cóż, pewne jest, że się kochamy, teraz reszta świata musi się dopasować. I byłem całkowicie przekonany, że się dopasuje. Z lektur szkolnych pamiętałem, że Namiętność powinna Kwitnąć dzięki Przeszkodom”. I choć związek ten nie był aprobowany przez najbliższych – ani rodziców ani przyjaciół, Paul sądził, że „Susan była moim życiem, a wszystko inne nie” - „Innymi słowy: miałem 19 lat i wiedziałem, że miłość jest niezniszczalna, odporna na upływ czasu i zużycie, a w dodatku „moje własne złamanie zasad wydawało mi się ekscytujące, triumfalne, a przede wszystkim dorosłe”. Barnes wie doskonale, że dla wszystkich związków kluczowa jest pre-historia i „że kiedy dwoje kochanków się spotyka, jest już tyle pre-historii, że możliwe są tylko określone scenariusze. Tymczasem kochankowie wyobrażają sobie, ze świat zostaje wyzerowany i że otwierają się zarówno nowe, jak i nieskończone możliwości”.

Kiedyś Susan pouczyła Paula, że „każdy ma swoją historię miłości. Wszyscy ją przeżywają. To jedyna historia”. I ta „jedyna historia” Paula tworzy powieść Barnesa. Zreferowana zostaje z jego punktu widzenia, w trzech częściach, które dzieli czas bogaty w doświadczenia. W części pierwszej przedstawia ją z perspektywy 19-latka („wspominam przeszłość, a nie rekonstruuję ją”), w części drugiej Paul zwierza się: „Tak bym to wszystko pamiętał, gdybym mógł. Ale nie mogę. Są pewne kwestie, których nie mogę dłużej odkładać”. W części trzeciej „jego krzykliwa dotąd pierwszoosobowość wyciszyła się. Tak jakby postrzegał i wiódł swoje życie w trzeciej osobie. Co jak uważał, pozwalało mu właściwiej je ocenić”.

Po latach bohater „Jedynej historii” notuje: „Pierwsza miłość układa życie na zawsze: tyle odkryłem przez lata. Może nie mieć większego znaczenia niż kolejne, ale jej istnienie zawsze będzie na życie wpływać. Może służyć za model albo kontrprzykład”.

A skoro pre-historia układa życie, to losy Paula i Susan mogły się spotkać tylko na chwilę – nawet jeśli trwała ona 10 czy 12 lat „zależnie od tego, gdzie zaczniemy i gdzie skończymy liczyć”. Niby rozstali się z powodu jej postępującego alkoholizmu. Niby. Bo przede wszystkim - mieli inne swoje jedyne historie. To esencja, ale autor prowadzi do niej wieloma tropami, przyglądając się wzajemnej relacji kochanków, ich relacjom z bliskimi, pokazuje, jak różne były ich doświadczenia życiowe, oczekiwania, priorytety. No i notuje zmiany zachodzące w Paulu: „Moim credo były miłość i prawda (..) ale muszę też przyznać, ze to zbiegło się z okresem, kiedy okłamywałem rodziców częściej niż kiedykolwiek wcześniej i później”. Stopniowo okazywało się też, że związek Susan z porzuconym przez nią mężem mimo, że nieudany, to jest bardziej złożony niż przypuszczał i - nie można go tak sobie odciąć.

Cóż, jej „jedyna historia” nie była jego…

Ta świetnie napisana książka w nieoczywisty sposób nas poucza. Ale i nie poucza zarazem, a raczej daje do myślenia o naszej, ludzkiej naturze. Na długo.

 

To znów inna proza niż ostatnio u nas wydany „Zgiełk czasu” o Dymitrze Szostakowiczu. „Jedyna historia” idzie tropem jednej z historii składających się na „Poczucie kresu” nagrodzone w 2011 roku Bookerem. Nie podąża jednak owym tropem dosłownie – rzecz w tym, że pisarz bierze pod lupę podobnie z zewnątrz wyglądającą historię – związku młodego chłopaka z kobietą w wieku jego matki. W wywiadzie udzielonym „The Guardian” Barnes przyznał, że zawsze najpierw są sytuacje, dylematy moralne i emocjonalne, a potem dopiero namysł gdzie i komu mogło się to wszystko wydarzyć. Ten pisarz, jak mało kto, potrafi obserwować ludzkie zachowania i dystansując się od wszelkich sentymentów – przyglądać się im z precyzją chirurga. Nie poucza, nie sympatyzuje z żadnym z bohaterów, nie wynosi się ponad nich – patrzy i notuje. Nieraz wydaje się - od niechcenia, ale nic bardziej mylnego.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Literatura
Dzień Książki. Autobiografia Nawalnego, nowe powieści Twardocha i Krajewskiego
Literatura
Co czytają Polacy, poza kryminałami, że gwałtownie wzrosło czytelnictwo
Literatura
Rekomendacje filmowe: Intymne spotkania z twórcami kina
Literatura
Czesław Miłosz z przedmową Olgi Tokarczuk. Nowa edycja dzieł noblisty
Literatura
Nie żyje Leszek Bugajski, publicysta i krytyk literacki