Mimo przysporzenia sławy czeskiej literaturze, Jarosław Haszek większą estymą cieszy się za granicą niż we własnym kraju. Z powodu kontrowersyjnej biografii nawet komuniści zawahali się przed postawieniem mu pomnika w Pradze. I choć setna rocznica urodzin pisarza minęła w 1983 r., odwlekali decyzję o odsłonięciu rzeźby, aż do własnego upadku. Po zmianie ustroju nowe władze wykopały kamień węgielny z miejsca przeznaczonego pod gotowy już posąg, który z figurami Marksa i Lenina spoczął w magazynie reliktów dawnego reżimu.
W istocie zagraniczni czytelnicy widzą w Haszku kpiarskie oblicze pogodnego sybaryty, rzadko poznając zaciętą twarz komisarza bolszewickiej armii, zajadle zwalczającego rodaków na Syberii. Czesi zaś pozostają rozdarci między sławą swego najpopularniejszego w świecie pisarza a świadomością jego narodowej zdrady.
Od komży do anarchii
Haszek był mistrzem mistyfikacji, dlatego jego autobiograficzne wyznania trzeba traktować z dystansem. Trudno się odnieść do wyznania zamieszczonego w „Medytacjach nad kuflem piwa", że aby sobie pohulać, ukradł z kościoła św. Tomasza kielich mszalny i sprzedał go za bezcen żydowskiemu paserowi, lecz jeszcze więcej zarobił, szantażując kupca groźbą donosu na policję. Czasem nie sposób dociec, co w życiu Haszka jest prawdą, a co fikcją wymyśloną dla podtrzymania wizerunku skandalisty i irytowania mieszczan.
Jednak pisarzowi, gdy się urodził w 1883 r., życie filistra było pisane. Był bowiem pierworodnym synem Józefa Haszka, gimnazjalnego wykładowcy matematyki z prestiżowej praskiej dzielnicy Królewskie Vinohrady. Haszkowie byli gorliwymi katolikami – ojciec z dumą nosił baldachim w procesjach Bożego Ciała, a sam Jarosław służył do mszy u jezuitów na placu Karola, co robił chętnie, gdyż zakonnicy dobrze karmili. Ponieważ ojciec nie doczekał wymarzonego awansu na stanowisko profesorskie, w poszukiwaniu większych zarobków zatrudnił się w banku Slavia, lecz przez frustrację (albo z innych powodów) zapił się na śmierć, nim Jarosław skończył 13. rok życia.
Póki czuł twardą rękę ojca, Haszek pierwsze klasy gimnazjum kończył z wyróżnieniem, lecz w trzeciej musiał powtórzyć egzaminy. Wkrótce zaczął unikać nie tylko szkoły, ale i domu, woląc włóczęgi z przygodnymi przewodnikami po praskich knajpach. Po raz pierwszy upił się w sztok, gdy miał 11 lat, a trzy lata później trafił do policyjnych kartotek za udział w niemiecko-czeskich zamieszkach z 1897 r. Prawdę powiedziawszy, przyłączał się do burd bardziej dla dreszczyku emocji niż z politycznych pobudek. Już wtedy od podręczników i szacownej literatury wolał powieści Karola Maya, a nad eleganckie Vinohrady przedkładał dzielnicę robotniczą, nie bez powodu zwaną Czerwonym Žižkovem.