Fragment książki „Kosmiczne dziewczyny” Libby Jackson

„Kosmiczne dziewczyny” to fascynujące opowieści, które udowadniają, że nie ma tradycyjnego podziału na marzenia chłopców i dziewczynek. Prezentujemy fragment książki Libby Jackson.

Aktualizacja: 24.05.2018 17:30 Publikacja: 24.05.2018 17:15

Foto: materiały prasowe

WPROWADZENIE:

Na świecie są oczywiście tysiące kobiet, które odgrywały i nadal odgrywają kluczowe role w pod­boju kosmosu, dlatego wybranie grupy liczącej niewiele ponad pięćdziesiąt osób okazało się nieby­wale trudne. Wiele inżynierek, uczonych, lekarek, prawniczek, menadżerek, techniczek, astronautek i przedstawicielek innych niezliczonych zawodów walnie przyczyniło się do rozwoju tej dziedziny, a to, że nie zostały tu uwzględnione, w żaden sposób nie pomniejsza ich umiejętności i osiągnięć.

Ujęte w tej książce historie łączy wspólny wątek. Kobiety, bez względu na epokę, w której przyszło im żyć, nie dały się powstrzymać ograniczeniom, jakie nakładało na nie społeczeństwo, i nie słuchały nikogo, kto by sugerował, że nie mogą czy nie powinny dążyć do zaspokajania swoich ambicji. Szły za wewnętrznym pragnieniem, korzystały z każdej nadarzającej się okazji, nie dawały się zniechęcić i zawsze starały się wypaść jak najlepiej. Na kartach tej książki nie zdołałam zawrzeć wszystkich niezwykłych szczegółów z ich życia, ale mam nadzieję, że udało mi się ukazać przynajmniej przedsmak ich niecodziennych dokonań. Zachęcam was do pogłębiania wiedzy o tych niezwykłych kobietach, jak również o wielu innych ludziach, którzy przyczynili się do wysłania człowieka w kosmos. Zapewniam, że ich historie was oczarują.

Pamiętajcie, by odnaleźć w swoim życiu pasję, jakąkolwiek. Nigdy nie traćcie jej z oczu i nie bójcie się opowiadać o niej innym. Wyglądajcie okazji i korzystajcie z nich, ile sił. Nie cofajcie się przed podejmowaniem trudnych decyzji i nigdy nie obawiajcie się pytać. Jeśli się czemuś po­święcicie, możecie to osiągnąć. A nade wszystko: postawcie na frajdę i czerpanie przyjemności z tego, co robicie, bo życie jest za krótkie, by podchodzić do niego inaczej.

Kiedy kończyłam szkołę, dyrektorka wpisywała w kronikach klasowych motto: „Sięgajcie samego nieba!”, po czym dodała: „Albo i wyżej”. I to dotyczy każdego. Macie cały wszechświat na wyciągnięcie ręki. - Libby Jackson

VALENTINA TERESHKOVA - SPADOCHRONIARKA KOSMONAUTKA ROSJA, ur. 1937

Walentyna Tierieszkowa pragnęła zostać maszynistką kolejową. Przyglądała się mknącym do Moskwy pociągom i myślała sobie, że to najlepsze zajęcie na świecie. Nie wiedziała jednak, że czeka ją praca nie z tej ziemi.

Początki kosmicznych lotów załogowych wyznaczył wyścig między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim. Władze radzieckie wysłały w kosmos pierwszego mężczyznę, Jurija Gagarina, i uznały, że teraz pora na kobietę. Radziecki statek kosmiczny nie mógł powoli osiąść na powierzchni Ziemi, więc na wysokości siedmiu kilometrów wszyscy musieli się katapultować i opaść na spadochronach.

Walentyna już jako młoda, łaknąca przygody dziewczyna wstąpiła do sekcji spadochronowej, gdzie szybko zaczęła się wyróżniać. Gdy władze rozpoczęły poszukiwania uzdolnionych kobiet, które mogłyby zostać astronautkami i polecieć w kosmos, padło na nią.

Program misji utrzymywano w tajemnicy i Walentyna nie mogła powiedzieć o nim nawet matce. Twierdziła, że trenuje w narodowej reprezentacji spadochroniarskiej, a w listach opisywała przeróżne zmyślone perypetie.

Pewnego pamiętnego dnia w czerwcu 1963 roku wyleciała w kosmos i przez trzy dni okrążała Ziemię. Jej matka, Elena, nadal nie miała pojęcia, że córka jest kosmonautką. Dopiero gdy zbiegli się do niej sąsiedzi, zobaczyła ją na ekranie telewizora i zorientowała się, że Walentyna została pierwszą kobietą w kosmosie. 

Niewiele brakowało, a lot skończyłby się tragicznie. Jeden z konstrukto­rów statku wprowadził błędne dane w systemie hamowania i Walentyna zamiast z powrotem na Ziemię, mogła polecieć daleko w głąb kosmosu. Na szczęście astronautka wychwyciła błąd, zgłosiła go w centrum kontroli lotów i specjaliści zdołali go na czas naprawić. Nikt nie chciał się jednak przyznać do pomyłki, a Walentyna przez trzydzieści lat nie puściła pary z ust, biorąc na siebie winę za liczne problemy, które wystąpiły podczas lotu. W końcu inżynier, który popełnił błąd, uznał, że świat powinien poznać prawdę.

Walentyna nadal marzy o lataniu i twierdzi, że chętnie wyprawiłaby się na Marsa i nigdy nie wracała. Już zawsze będzie znana jako pierwsza kobieta w kosmosie, która przetarła szlak nadziejom i marzeniom wielu innych osób pragnących pójść jej tropem.

ZONY ASTRONAUTÓW misji Mercury 7 - STANY ZJEDNOCZONE, LATA 50. I 60.

Kiedy NASA ogłosiła nazwiska siedmiu śmiałków, którzy jako pierwsi Amerykanie mieli ruszyć w nieznane i przekroczyć granice kosmosu, wybrani astronauci dostali pełne wsparcie z góry. Za to ich żony – Rene Carpenter, Trudy Cooper, Annie Glenn, Betty Grossom, Jo Schirra, Louise Shepard i Marge Slayton – choć zupełnie nieprzygotowane na to, co je czeka, pozostawiono sa­mym sobie. Ich niesłychane opanowanie i poparcie dla tej inicjatywy wydatnie przyczyniły się do sukcesu pierwszego programu kosmicznego.

Kiedy 9 kwietnia 1959 roku światowym mediom przedstawiono astronautów znanych odtąd jako załoga Mercury’ego 7, wybrańcy momentalnie zyskali wielką sławę. Dziennikarze bezcere­monialnie domagali się informacji na temat ich żon i rodzin: pukali do ich drzwi i mierzyli do niczego nie podejrzewających mieszkańców z obiektywów i mikrofonów.
Żony astronautów misji Mercury 7 musiały się zmierzyć z ogromną presją społeczną, która narzucała im wizerunek idealnych udomowionych żon, prawdziwych wzorów do naśladowania dla wszystkich Amerykanek. A wszystko to w czasie, gdy ich mężowie przechodzili wielotygo­dniowe szkolenia poza domem i ryzykowali życie, testując nowoczesne cuda techniki rakieto­wej, a one same nie posiadały się z niepokoju, ponieważ nie wiedziały, czy ich partnerzy wrócą bezpiecznie na Ziemię.

I tak oto połączone niespotykanym i niełatwym losem znalazły rozwiązanie: trzymały się razem i wspierały podczas każdej misji. Ilekroć po starcie statku prasa przypierała je do muru, niezmiennie odpowiadały, że czują się „dumne, szczęśliwe i zachwycone”.
Od tego czasu korpus astronautów zdążył się powiększyć, przez co rozrosła się też społeczność skupionych wokół nich rodzin. Szkolenia odbywają się na całym świecie, ponieważ członkowie załóg zapoznają się z urządzeniami i eksperymentami z przeróżnych krajów zaangażowanych w rozbudowę Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Nawet przebywając na Ziemi, mogą spędzać mnóstwo czasu z dala od swoich rodzin.

Załoga Mercury’ego 7 wylatywała tylko na parę godzin – dzisiejsze misje ciągną się miesiącami. Przebywając w przestrzeni kosmicznej, astronauci porozumiewają się z rodzinami i przyjaciółmi na wiele sposobów: za pomocą maili, telefonów i regularnych telekonferencji, mogą więc utrzy­mywać z nimi bliskie kontakty. Za pośrednictwem statków zaopatrzeniowych rodziny przekazują im drobne podarki świąteczne i urodzinowe oraz inne niespodzianki i rzeczy osobiste.

Żony pierwszych astronautów niespodzianie znalazły się w centrum zainteresowania, ale połączywszy siły, wspierały siebie nawzajem oraz swoich partnerów wyruszających na podbój nowych przestrzeni. Dziś społeczność krewnych i przyjaciół astronautów jest równie mocna, a jej członkowie, czy to na Ziemi, czy w kosmosie, pomagają sobie nawzajem jak w jednej wielkiej rodzinie.

MARY JACKSON - INŻYNIERKA LOTNICTWA I KOSMONAUTYKI STANY ZJEDNOCZONE, 1921 2005

Mary Jackson z Wirginii żyła w czasach, kiedy obowiązywała niesprawiedliwa segregacja rasowa, a biali ludzie uważali się za lepszych od czarnych. Przez całe życie zwalczała te nierówności i pokazywała innym, że i oni mogą pójść w jej ślady.

Była bardzo zdolna: przez szkołę szła jak burza, a studia matematyczne i fizyczne ukończyła z najwyższym wyróżnieniem. W 1951 roku zatrudniła się w centrum badawczym NASA w Langley jako obliczeniowiec: jej rola polegała na wyręczaniu inżynierów w rachowaniu. Pracowała w ze­spole obsługującym naddźwiękowy tunel aerodynamiczny służący do testowania wytrzymałości samolotów i statków kosmicznych w warunkach, w których otaczające je powietrze przemieszcza się z prędkością niemal dwukrotnie większą niż prędkość dźwięku.

Któregoś dnia niejaki John Becker, jeden z najwyższych rangą badaczy, zlecił jej dokonanie pewnych obliczeń. Wykonała zadanie i podała wynik, przekonana, że jest prawidłowy. Kiedy Becker go zakwestionował, Mary się nie ugięła: wiedziała, że się nie pomyliła i obstawała przy swoim. Ostatecznie Becker zorientował się, że podał jej błędne dane, a same obliczenia są bez zarzutu. Przeprosił ją, a w środowisku rozeszła się wieść, że Mary, zdolna sprzeciwić się najwyż­szym przełożonym, to autorytet, z którym należy się liczyć.

Kaz Czarnecki, kierownik zespołu prowadzącego badania w tunelu aerodynamicznym, szybko dostrzegł jej niespotykany talent. W owym czasie uczelnie techniczne z rzadka przyjmowały ko­biety, a już czarnoskórych inżynierek trzeba było ze świecą szukać, ale Czarnecki podsunął Mary pomysł przystąpienia do egzaminów, a ona uznała, że to strzał w dziesiątkę. W tym celu musiała przejść wieczorowy kurs przygotowawczy na lokalnej uczelni, a ponieważ była czarna, potrzebowała do tego specjalnego pozwolenia. Nie poddała się jednak, złożyła wniosek, dostała się na studia, zdobyła tytuł naukowy i w 1958 roku została pierwszą czarnoskórą inżynierką w NASA.

Przez dwadzieścia lat pracowała w zespole testującym pojazdy w tunelu aerodyna­micznym. W tym czasie przeprowadziła wiele cennych badań i powoli, ale systematycznie awan­sowała. Wskutek długotrwałego kontaktu z głośnymi dźwiękami zaczęła tracić słuch. W końcu podjęła trudną decyzję: porzuciła ukochaną posadę i objąwszy mniej prestiżowe stanowisko koordynatorki programu na rzecz zatrudnienia kobiet w służbach federalnych, pracowała nie­strudzenie nad poprawą jakości życia i warunków pracy wszystkich pracownic z Langley. Chciała dopilnować, by jej przełomowe dokonania znalazły liczne naśladowczynie. 

ÉMILIE du CHÂTELET - MATEMATYCZKA FIZYCZKA FRANCJA 1706 1749

Émilie du Châtelet urodziła się w Paryżu, w epoce, w której kobietom nie wolno było korzystać z bibliotek publicznych, a tym bardziej zgłębiać nauk przyrodniczych ani w ogóle studiować. Émilie nie pozwoliła jednak, by to stanęło jej na przeszkodzie. Dzięki odwadze i sile woli kon­sekwentnie szerzyła w świecie przełomowe teorie naukowe, które wciąż pomagają nam lepiej zrozumieć zjawiska zachodzące w kosmosie.

Jako dziewiętnastolatka poślubiła pewnego dostojnego markiza, którego wybrali dla niej ro­dzice. Zgodnie z oczekiwaniami otoczenia miała urodzić dzieci i zająć się prowadzeniem domu, ale ona z pełną świadomością kontynuowała zgłębianie swoich ukochanych dziedzin: matema­tyki i fizyki, a wrodzona dociekliwość szybko wyciągnęła ją z domu i nakazała badać otaczający świat. Raz przebrała się nawet za mężczyznę, żeby móc wejść do kawiarni i spotkać się z grupą matematyków i innych naukowców.

Émilie poznała Voltaire’a, wybitnego filozofa i historyka, a on zaznajomił ją z książkami wielkiego brytyjskiego naukowca Isaaca Newtona. Newton dokonał wielu znaczących odkryć, a w swym sztandarowym dziele Principia Mathematica zawarł podstawy współczesnej fizyki. Objaśniał zjawiska zachodzące w otaczającym nas świecie, w tym prawo powszechnego ciąże­nia i to, w jaki sposób obiekty w przestrzeni kosmicznej krążą po orbicie okołoziemskiej. Jego teorie były niezwykle złożone i budziły wówczas liczne kontrowersje, Émilie jednak nie dała się zniechęcić i poświęciła wiele lat na ich badanie.

Właśnie tłumaczyła Principia Mathematica, żeby nie tylko ludzie światli, ale także wszyscy Francuzi mogli zrozumieć te radykalne idee, gdy zorientowała się, że jest w ciąży. Miała czterdzie­ści dwa lata i choć urodziła już troje dzieci, obawiała się, że w takim wieku nie przeżyje porodu. Ale jak zwykle wykazała się potężną determinacją: w każdej wolnej chwili oddawała się pracy i ukończyła przekład na kilka dni przed urodzeniem córki, Stanislas-Adélaide. Przeżyła poród, ale nieszczę­śliwie zmarła po sześciu dniach. Jej wielkie dzieło wydano dopiero po upływie dekady, lecz ostatecznie publikacja miała wpływ na przebieg rewolucji naukowej w Europie i do dziś pozostaje najczęściej czytanym francuskim przekładem dzieła Newtona.

Przez swe bohaterskie dokonania Émilie położyła podwaliny pod dalszy rozwój nauk przy­rodniczych, ukazała też współczesnym jej kobietom możliwości, jakie przed nimi stoją. Udowod­niła, że wiedza nie jest domeną mężczyzn – sama zawodowo czytała i pisała, a jej bystry umysł przyniósł jej międzynarodową sławę.

 

Tekst jest fragmentem książki „Kosmiczne dziewczyny” Libby Jackson (tłumaczenie Ewa Borówka).

WPROWADZENIE:

Na świecie są oczywiście tysiące kobiet, które odgrywały i nadal odgrywają kluczowe role w pod­boju kosmosu, dlatego wybranie grupy liczącej niewiele ponad pięćdziesiąt osób okazało się nieby­wale trudne. Wiele inżynierek, uczonych, lekarek, prawniczek, menadżerek, techniczek, astronautek i przedstawicielek innych niezliczonych zawodów walnie przyczyniło się do rozwoju tej dziedziny, a to, że nie zostały tu uwzględnione, w żaden sposób nie pomniejsza ich umiejętności i osiągnięć.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Literatura
Co czytają Polacy, poza kryminałami, że gwałtownie wzrosło czytelnictwo
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Literatura
Rekomendacje filmowe: Intymne spotkania z twórcami kina
Literatura
Czesław Miłosz z przedmową Olgi Tokarczuk. Nowa edycja dzieł noblisty
Literatura
Nie żyje Leszek Bugajski, publicysta i krytyk literacki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Literatura
Ernest Bryll: zapomniany romantyk i Polak stojący w kolejce