Lista 2000. Największe polskie firmy mają za sobą kolejny rok pełen wyzwań

W 2015 r. firmom notowanym na Liście 2000 udało się zwiększyć sprzedaż o 3,8 proc., nieco więcej niż rok wcześniej.

Publikacja: 09.07.2017 00:01

Foto: 123RF

Ubiegły rok dla polskiej gospodarki był dobrym okresem. Według Głównego Urzędu Statystycznego wzrost PKB w tym okresie był nawet wyższy o 0,3 pkt proc., niż szacowano wcześniej, i wyniósł ostatecznie 3,9 proc. Dynamika jest zatem na poziomie wzrostu przychodów firm ujętych w naszym zestawieniu. W 2015 r. firmy wypracowały łącznie 1,84 bln zł przychodów. Jest to o 3,8 proc. więcej niż w 2014 r., kiedy przychody osiągnęły około 1,77 bln zł.

Kolejna udana edycja zestawienia

W największym stopniu przyczyniły się do tego wyniku przedsiębiorstwa zajmujące się handlem detalicznym. Ich udział w przychodach ogółem to 12,7 proc. Na drugiej pozycji znaleźli się producenci wyrobów chemicznych, producenci paliw oraz firmy zajmujące się handlem hurtowym z udziałem po ok. 10 proc. w każdej branży.

– Największy wpływ na weryfikację wzrostu PKB miała rewizja danych NBP o handlu zagranicznym i zakupach cudzoziemców w Polsce. Skala wpływu handlu zagranicznego na wzrost PKB zwiększyła się do 0,6 proc. z 0,3 proc. Mniejszy wpływ na rewizję PKB miały zrewidowane dane źródłowe oraz zamiany w statystykach sektora rządowego i pozarządowego – komentowała dane o PKB Olga Leszczyńska-Luberek, wicedyrektor Departamentu Rachunków GUS.

 

Po analizie danych finansowych firm ujętych na Liście można wyciągnąć podobne wnioski. 69 proc. podmiotów zwiększyło swoje przychody w stosunku do roku poprzedniego, z czego 35 firm odnotowało nawet trzycyfrową dynamikę wzrostu przychodów ze sprzedaży. Z drugiej strony 565 spółek zanotowało spadek przychodów. W 17 z nich spadek był większy niż 50 proc., a 43 firmy odnotowały spadek dynamiki sprzedaży co najmniej o 1/3.

Cyfry są na podobnej wysokości jak w ubiegłorocznej edycji listy, opublikowanej na podstawie wyników firm za 2014 r.

Czołowa dziesiątka niemal bez zmian

Pierwsze trzy miejsca w zestawieniu pozostały niezmienne w stosunku do roku 2014. PKN Orlen nadal jest liderem i trudno się spodziewać, aby na tym miejscu w najbliższym horyzoncie czasowym można się było spodziewać jakichkolwiek zmian.

Taka perspektywa realna byłaby raczej tylko w scenariuszu pozbycia przynajmniej części zagranicznych aktywów firmy. O ile za rządów poprzedniej koalicji pojawiały się takie informacje, w grę wchodziła choćby sprzedaż litewskiej rafinerii w Możejkach, o tyle obecnie raczej nie ma co się tego spodziewać.

Rząd wielokrotnie podkreślał niemal mocarstwowe plany związane z największymi przedsiębiorstwami. Spółki kontrolowane przez Skarb Państwa mają przejmować rywali. Jednak w przypadku PKN Orlen przychody spadły o 17,3 proc. w porównaniu z rokiem 2014 ze 106 mld do 88 mld zł, co jest efektem sporego spadku ceny ropy naftowej.

Taka sytuacja – bardzo korzystna z perspektywy konsumentów – dla przetwórców ropy taka dobra już nie jest. Ten rok nie oznacza dla akurat wskazanej branży gruntownej zmiany sytuacji, zatem w kolejnej edycji zestawienia komentarz do pozycji PKN Orlen może wyglądać podobnie.

Wiceliderem jest Jeronimo Martins Polska, czyli właściciel sieci dyskontowej Biedronka. Firma jest nie tylko liderem handlu detalicznego w Polsce, ale także największym przedsiębiorstwem z udziałem kapitału zagranicznego oraz największym pracodawcą prywatnym.

Firma systematycznie zwiększa przychody, ale organicznie, zatem trudno sobie wyobrazić, aby była w stanie prześcignąć PKN Orlen. Duże przejęcia w jej przypadku są mało prawdopodobne.

Już przy transakcji zakupu sieci dyskontów Plus sprzed kilku lat Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zobowiązał JM do sprzedaży części sklepów, ponieważ miałaby zbyt silną pozycję na niektórych rynkach lokalnych. Firma, choć otwiera znacznie mniej sklepów niż jeszcze kilka lat temu – maksymalnie 100 rocznie wobec nawet ponad 300 przed laty – to sprzedaż zwiększa. Zarówno dzięki rozbudowywaniu oferty, jak i wprowadzeniu po raz pierwszy dla klientów programów lojalnościowych. Biedronka ma już ponad 2,7 tys. sklepów i jej pozycja największego sprzedawcy detalicznego jest bezpieczna, podobnie jak silnego wicelidera w gronie największych przedsiębiorstw w Polsce.

Trzecie miejsce zajmuje państwowa spółka PGNiG. Ten sprzedawca gazu ziemnego ma na tyle dużą przewagę nad kolejnymi przedsiębiorstwami w zestawieniu, energetycznym PGE czy paliwowym Lotosem, że również wydaje się prawdopodobne, że pozostanie na wiele lat w czołówce Listy.

Pozycja spółki PGNiG na rynku gazu, gdzie konkurencji mozolnie udaje się bardzo nieznacznie osłabiać jej pozycję zdecydowanego lidera, również wydaje się niezagrożona.

W pierwszej dziesiątce zestawienia, w porównaniu z ubiegłoroczną edycją, nie ma żadnej nowej firmy. Najmocniej, choć tylko o dwie pozycje, awansował lider hurtowej dystrybucji artykułów spożywczych, czyli grupa Eurocash. Nazwa ta jest szerszemu odbiorcy raczej nieznana, firma prowadzi sieć hurtowni cash & carry, zajmuje się bowiem zaopatrzeniem handlu detalicznego. Jednak zarządzane przez nią sieci detaliczne są już znane doskonale, to bowiem takie marki jak Lewiatan, Groszek, Delikatesy Centrum i wiele innych. W sumie Eurocash skupia już kilkanaście tysięcy sklepów spożywczych (łącznie jest ich poniżej 100 tys). Pozycja Eurocashu systematycznie się umacnia, tymczasem ogólna liczba sklepów od lat spada po co najmniej 4–6 tys. placówek rocznie.

W czołówce zwraca uwagę awans internetowego kantoru Cinkciarz.pl – platforma w 2015 r. wykazała już ponad 11,1 mld zł obrotu, co pozwoliło jej awansować z pozycji 26. przed rokiem na 17. Przy tak dużych wahaniach cen walut obcych nie narzeka na brak zainteresowania konsumentów.

Polski kapitał wciąż górą

O ile również w przygotowywanej przez „Rzeczpospolitą" Liście 500 już od lat dominuje kapitał zagraniczny, o tyle przy poszerzeniu próby największych polskich przedsiębiorstw do 2 tys. (choć bez uwzględnienia banków) widać przewagę rodzimego kapitału.

W bieżącej edycji prywatnych polskich spółek jest ich 1054, czyli ponad 52 proc. To nieznacznie mniej niż w ubiegłorocznej edycji, gdy ich udział wynosił 56,1 proc. Dla firm zagranicznych rok temu wynosił 39,2 proc. – obecnie to niemal 42 proc. Firm państwowych jest 77, czyli ich udział wynosi prawie 4 proc., a komunalnych – 1,7 proc., nieznacznie mniej niż przed rokiem.

Jak będzie wyglądała następna edycja? Rząd nie ukrywa sceptycznego nastawienia do kapitału zagranicznego, zwłaszcza w sektorze finansowym. W polskie ręce wrócił już Bank BPH, niedługo podobny scenariusz możliwy jest dla austriackiego Banku Raiffeisen oraz włoskiego Pekao.

Były już minister skarbu Dawid Jackiewicz mówił, że celem rządu jest repolonizacja takich sektorów gospodarki jak banki czy energetyka, ale również media i handel. Na razie pierwsza i druga opcja jest faktycznie realizowana, z pozostałymi będzie kłopot.

Nie tylko brakuje na nie środków, ale też nie ma silnych ośrodków w państwowych rękach, które mogłyby takie plany przeprowadzić.

Widać też mocne zapędy władz do zmiany struktury rynku aptecznego, solą w oku jest zdaniem urzędników zbyt mocna pozycja sieci aptecznych. Dlatego rozważane jest choćby wprowadzenie limitu liczby aptek w rękach jednego przedsiębiorstwa – np. tylko czterech. Z drugiej strony w grze jest ciągle opcja wprowadzenia obowiązku, aby apteka należała do spółki kontrolowanej przez osobę z wykształceniem farmaceutycznym. Pomysły na razie nie zostały ogłoszone oficjalnie, ale branża jest mocno zaniepokojona takimi scenariuszami, które zrewolucjonizowałyby strukturę rynku wartego ponad 20 mld zł.

Między innymi dlatego można się spodziewać, że liczba spółek choćby z kapitałem zagranicznym będzie spadać, a tych w państwowych rękach raczej będzie rosła. Czy z perspektywy gospodarki to dobra informacja?

Niekoniecznie, ekonomiści od dawna wskazują, że firmy państwowe są znacznie mniej elastyczne od konkurencji. Politykom trudno też powściągnąć apetyty na prestiżowe stanowiska i spółki te stają się polem personalnych rozgrywek po każdorazowej zmianie na stanowisku odpowiedzialnego za firmę ministra.

Po osiąganych wynikach również nie widać ich przewagi, wynikającej choćby z uprzywilejowanego statusu, zagwarantowanych zamówień od innych przedsiębiorstw państwowych i można wymieniać jeszcze długo.

Jeśli chodzi o firmy uwzględnione w naszym zestawieniu, to przedstawiciele Skarbu Państwa wykazali się średnio wzrostem przychodów o 7,8 proc., a spółki komunalne o 4,4 proc. Firmy zagraniczne w tym samym okresie urosły średnio o 11,6 proc., a krajowe prywatne jeszcze bardziej, bo o 12 proc.

Gołym okiem widać, jaki scenariusz jest dla gospodarki bardziej efektywny, ale z pewnymi argumentami rządzących nie da się dyskutować. Dlatego zmiany w strukturze Listy są bardziej niż pewne. Firmy państwowe na razie dominują w branżach uważanych za strategiczne, czyli produkcja paliw czy energii elektrycznej – obydwie mają wysoki udział w ogólnych przychodach podmiotów, ujętych w zestawieniu. W przypadku produkcji paliw to ponad 9,7 proc., a energii elektrycznej – 8,4 proc. Obywa są domeną wielkich firm.

Największy udział mają jednak sektory, w których Skarb Państwa nie ma za wiele do powiedzenia, przynajmniej od strony własnościowej.

Handel ciągle zdecydowanie prowadzi na Liście

Liderem pod względem poziomu generowanej sprzedaży jest bowiem handel detaliczny oraz hurtowy. To odpowiednio 118 oraz 257 firm, podobną liczbę reprezentantów ma jeszcze branża produkcji wyrobów chemicznych czy żywności.

Wciąż mimo buńczucznych zapowiedzi kolejnych rządów o wsparciu dla innowacyjnych branż jedynie 2,2 proc. sprzedaży firm ujętych w zestawieniu to segment informatyczny. Usługi i produkty, które choćby w USA odpowiadają za ponad 50 proc. gospodarki, na Liście przynoszą tylko 3,3 proc. przychodów.

To niewiele więcej od udziału firm górniczych, w które od lat kolejne rządy pompują miliardy złotych pomocy (2 proc.). Jej efektu w zasadzie nie widać. Tymczasem Komisja Europejska zgodziła się na kolejną kroplówkę. Do końca 2018 r. Polska może wydać niemal 8 mld na zamykanie górniczych zakładów i łagodzenie społecznych skutków tego procesu.

– To istotny etap w dialogu dotyczącym przyszłości sektora węglowego w Polsce, w którym uczestniczą aktywnie zarówno podmioty na poziomie krajowym, w tym strona społeczna, jak i Komisja Europejska. To kolejny krok na drodze do odbudowy i rozwoju potencjału tej niezwykle istotnej gałęzi polskiej gospodarki – mówił rzecznik rządu Rafał Bochenek.

Minister rozwoju i wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiedział już program wsparcia choćby dla producentów gier, obecnie prowadzony jest także specjalny program skierowany do start-upów. W jego ramach w kilka lat do najmniejszych firm zorientowanych na nowe technologie i innowacyjne rozwiązania ma trafić 3 mld zł. Kiedy będzie widać efekty? Trudno powiedzieć, a trzeba wziąć pod uwagę, iż większość projektów prowadzonych przez mikroprzedsiębiorstwa kończy się porażką, zatem nieprędko zobaczymy je na Liście 2000.

Więcej firm w dół niż w górę

652 firmy awansowały w tegorocznej edycji zestawienia, z czego jedna poprawiła swoje notowania aż o ponad tysiąc pozycji. To grupa piwowarska Van Pur z siedzibą w Warszawie, w skład której wchodzi pięć browarów o mocach produkcyjnych na poziomie 4 mln hektolitrów piwa rocznie.

Firma notowana jest już na 398. pozycji, w jej skład wchodzą takie marki jak Łomża, Brok czy Karpackie. Wiceliderem pod względem skali awansu jest RRC Poland – spółka należy do grupy, która jest jednym z największych dostawców produktów sieciowych i telekomunikacyjnych w regionie Europy Środkowo-Wschodniej.

Ogółem 15 przedsiębiorstw awansowało o co najmniej 500 oczek, a o co najmniej 100 pozycji swoje notowania poprawiło w sumie nieco ponad 200.

Tylko 24 firmy zostały sklasyfikowane dokładnie na tej samej pozycji, co w poprzedniej edycji, głównie w czołówce. Takie wyniki oznaczają, że w sumie przeważają spadki, ale nieznacznie. Ogółem 680 przedsiębiorstw jest notowanych niżej niż rok temu – często jest to efekt zmian w strukturze grupy, podziałów firm, przez co spółka matka ma znacznie niższą sprzedaż.

Aż 644 firmy to debiutanci, jednak często tylko pozorni. Co roku w zestawieniu widać dużą grupę znaczących firm, które pojawiają się z przerwami. Brak firmy w jednym roku automatycznie powoduje, że w kolejnym występuje w nim jako debiutant. Jednak trudno w takich kategoriach traktować takie podmioty, jak General Motors Manufacturing, Makro Cash and Carry czy PKP Polskie Linie Kolejowe.

Barierą wejścia do zestawienia jest kwota 124,1 mln zł – rok temu ostatnia firma wykazała 120,1 mln zł.

Ponownie spadła rentowność, firmy ujęte w zestawieniu w sumie zarobiły ponad 40 mld zł, co biorąc pod uwagę skalę ich obrotów, jest wynikiem dość skromnym. Spadek ogólnego wyniku to efekt sytuacji w dużych spółkach – PKN Orlen co prawda pokazał za 2015 r. wynik dodatni na poziomie 2,8 mld zł (wobec ponad 5 mld zł straty rok wcześniej). Jednak już KGHM Polska Miedź miała ponad 5 mld zł straty, a rok wcześniej – niemal 2,5 mld zł zysku.

Słabe wyniki firm ujętych na Liście to też efekt silnej reprezentacji branży handlowej. Zarówno w segmencie detalicznym, jak i hurtowym operują one na niskich marżach, a w związku z utrzymującą się deflacją oraz nieustającą presją konkurencyjną zyski branży są wyjątkowo skromne. Według szacunków nawet 30 proc. sprzedaży odbywa się teraz w ramach ofert promocyjnych i przecen, a w takich warunkach bardzo trudno o jakiekolwiek zyski.

Firmy nie chcą się ujawniać

Wiele firm ujętych w zestawieniu nadal nie podaje wyniku netto i generalnie poza przychodem i czasami zatrudnieniem niewiele wiadomo na ich temat. Kolejne nowelizacje prawa, które ma zmusić firmy do większej otwartości jeśli chodzi o publikowanie danych finansowych, najwidoczniej przechodzą bez echa.

Tymczasem popyt na informacje o sytuacji finansowej firm rośnie. Z danych wywiadowni gospodarczej Bisnode wynika, że w 2015 r. o ponad 60 proc. wzrosła liczba firm, które sprawdzały zagranicznych kontrahentów poprzez jej rejestry.

Oznacza to, że raporty zamówiło przeszło 200 tys. krajowych przedsiębiorców. – Świadczy to o dużym zainteresowaniu Polaków eksportem przy rosnącej świadomości co do konieczności zachowania podstawowych norm bezpieczeństwa w handlu – ocenia Tomasz Starzyk z Bisnode Polska.

Szczególnie mocno wzrosła liczba zleceń na sprawdzanie partnerów w USA, tylko w przypadku tego kraju wnioski dotyczyły 95 tys. firm, co daje wzrost o przeszło 600 proc. w ujęciu rocznym.

Jeszcze bardziej zwiększyło się zainteresowanie firmami z Kanady. Według Bisnode jest to efektem wzrostu wartości dolara, co zachęca polskich eksporterów do ekspansji na te rynki.

W przypadku największych krajów Europy Zachodniej odnotowano spadek zleceń. Największy wobec firm niemieckich, o prawie 50 proc. w porównaniu z 2014 r., choć eksport do Niemiec w ub.r. znacząco się zwiększył. Rzadziej niż rok wcześniej liczba kontrahentów sprawdzana była w Austrii, liczba raportów dotyczących tego rynku zmniejszyła się o 19 proc. Liczba zamawianych raportów spadła także w odniesieniu do Wielkiej Brytanii i Francji. Zwiększyło się natomiast zainteresowanie firmami skandynawskimi.

W przypadku zleceń na sprawdzanie przedsiębiorstw polskich na wniosek zagranicznych wzrost w 2015 r. był stosunkowo niewielki, 8,2-procentowy. – Widać, że ta dynamika wyraźnie wyhamowała, bo w latach 2013–2014 wzrost ten wyniósł ponad 56 proc. – stwierdza Bisnode.

Innym niepokojącym sygnałem jest bardzo szybko zwiększająca się liczba firm, które chcą wycofać swoje akcje z notowań na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Choć na razie liczba debiutów ciągle jest spora, to zjawisko jest już zauważalne, a prawdopodobnie liczba zejść z giełdy jeszcze wzrośnie.

Kilka lat temu parkiet ten miał regionalne ambicje, spółka chciała kupować innych operatorów w regionie. Entuzjazm osłabł zwłaszcza z powodu zmian w otwartych funduszach emerytalnych. Po wycofaniu z nich pieniędzy gromadzonych przez pracujących Polaków, które fundusze inwestowały w części na giełdzie, obroty na parkiecie znacząco spadły.

– Nie widać korzyści z obecności na parkiecie, dochodzą koszty oraz konieczność ujawniania bardzo szczegółowych informacji, na co konkurencja tylko czeka – mówi prezes spółki, która również przymierza się do rozpoczęcia operacji wycofywania się z publicznego obrotu. Rozważa za to wejście na inną giełdę w Europie, niekoniecznie w naszym regionie. Polskim parkietem inwestorzy interesują się wyraźnie słabiej.

Zagraniczna sprzedaż przedsiębiorstw to od kilku lat jeden z głównych dopalaczy rozwoju polskiej gospodarki. W 2015 r. po raz pierwszy – od kiedy rejestrowane są obroty w euro – wartość eksportu z Polski, który wyniósł 178,7 mld euro, była wyższa od importu, który wyniósł 175 mld euro. Przełożyło się to na pokaźną nadwyżkę handlową, w wysokości 3,7 mld euro.

Jak podało w komentarzu do wyników Ministerstwo Rozwoju w 2015 r., podobnie jak w roku wcześniejszym, zdecydowanie lepiej kształtowały się obroty z rynkami rozwiniętymi gospodarczo. – Eksport wzrósł o 9,8 proc., import o 5 proc., a nadwyżka zwiększyła o 8,1 mld euro, do 36,5 mld euro – podał resort.

To znacznie lepiej, niż wyglądają wyniki wymiany handlowej z rynkami słabiej rozwiniętymi, gdzie odnotowano spadek o 2,8 proc. i jednoczesny wzrost importu o 1,8 proc.

Jeśli chodzi o firmy z Listy 2000, to wśród liderów polskiej gospodarki przychody na rynki zagraniczne wykazało ogólnie 466 przedsiębiorstw. – Nie jest to mało, ale trudno spodziewać się znaczącego wzrostu tej liczby w kolejnych edycjach. Przy tak dużej niepewności na rynkach firmy nie będą się decydowały na jednak ryzykowne rozwijanie wymiany z zagranicą – mówi nam jeden z ekonomistów.

Trzeba wziąć pod uwagę choćby Brexit. Jest to ciągle perspektywa dość odległa i mglista co do szczegółów, trudno jednak oczekiwać, że firmy z równa intensywnością jak obecnie będą kooperowały z firmami z Wysp. Ryzyko będzie bowiem znacznie wyższe niż teraz, choć Polacy z bardzo niestabilną walutą powinni być do takich kłopotów raczej przyzwyczajeni.

Elektronika zdecydowanie na fali

Ogółem udział eksportu w przychodach firm wykazujących sprzedaż zagraniczną wyniósł średnio 32,6 proc. Jest on największy w przypadku producentów maszyn i urządzeń, w tym AGD i RTV – bo 68,4 proc. Działający w kraju producenci AGD starają się przyciągnąć uwagę rządzących, którzy dotychczas nie poświęcali temu sektorowi gospodarki szczególnie dużo uwagi. Branża zdecydowanie na to zasługuje, Polska jest europejskim liderem produkcji tego typu produktów.

Jak podaje organizacja producentów CECED Polska, w 2016 r. produkcja dużego AGD ma wynieść 23 mln sztuk. Wartość produkcji tego asortymentu osiągnęła w 2015 r. 17 mld zł.

– Widać trzy największe ośrodki produkcji AGD – region łódzki, wielkopolski oraz dolnośląski, choć w innych częściach kraju też działają takie zakłady – mówi Adam Cich, prezes CECED Polska i dyrektor generalny Electroluxa w Europie Środkowo-Wschodniej.

Podkreśla, że realna skala wpływu producentów AGD na polską gospodarkę jest jeszcze wyższa – to już 2,5 proc. eksportu z naszego kraju, a na każde miejsce pracy w fabryce przypadają trzy w firmach kooperujących.

– Eksportujemy nie tylko sprzęt, ale również podzespoły do produkcji AGD. Nie można powtarzać krzywdzących opinii, że budujemy wyłącznie montownie. W ostatnich latach branża wykonała ogromny postęp – dodaje Adam Cich.

Poziom 50 proc. przekroczyła jeszcze branża produkcji aut, przyczep i statków oraz części. W okolicach 40 proc. wykazują go choćby firmy informatyczne, producenci tworzyw sztucznych czy wyrobów papierniczych i mebli. Zwłaszcza w ostatnim przypadku meble stają się powoli polskim hitem eksportowym na równi z elektroniką czy żywnością. Jednak w przychodach producentów żywności eksport to tylko 25,9 proc.

To jednak od lat bardzo dynamicznie rosnący segment polskiego eksportu, niezwalniający mimo wprowadzenia embarga na wiele produktów na rynek rosyjski. Przez lata był to jeden z głównych odbiorców polskiej żywności, zwłaszcza mięsa, nabiału i owoców oraz warzyw. Producenci nie załamali rąk, ze wsparciem urzędników szukają nowych klientów i teraz z powodzeniem zdobywają rynki zbytu choćby w Azji czy Ameryce Południowej. Polskie jabłka zaczęli już kupować Chińczycy.

Zmiany już na horyzoncie

Jednak następna edycja Listy 2000 może nie przynieść już tak dobrych danych. Kolejne miesiące przynoszą słabsze dane dotyczące sprzedaży zagranicznej polskich firm. We wrześniu wzrost eksportu wynosił już tylko 1,5 proc., po zwyżce o 8,5 proc. w sierpniu.

Z kolei wartość importu zwiększyła się we wrześniu o 3,2 proc., po 10,7 proc. w poprzednim miesiącu. Jak podaje Narodowy Bank Polski, w kolejnych kwartałach można wprawdzie oczekiwać przyspieszenia eksportu, ale nie będzie ono spektakularne. Polskiemu eksportowi nie sprzyja słabość handlu światowego.

„W ostatnich miesiącach indeksy koniunktury w strefie euro, a w szczególności w gospodarce niemieckiej, zanotowały wyraźną poprawę, zwiększając nadzieje na to, że osłabienie popytu z tych krajów nie będzie trwałe. Jednak twarde dane o produkcji i zamówieniach w niemieckim przemyśle były już mniej optymistyczne" – piszą w opinii analitycy BZ WBK.

W dalszej perspektywie handel światowy tłumić może Brexit oraz protekcjonistyczna polityka USA, którą zapowiadał w kampanii wyborczej prezydent elekt Donald Trump. Zatem na Liście na pewno będzie to widać.

Gorsze dane może pokazać choćby branża produkcji sprzętu elektronicznego. Choć w ostatnich latach produkcja i eksport rosły, to jednak ten rok może się skończyć dużo gorszymi rezultatami. Eksport AGD na koniec lipca był ledwie na poziomie wyniku z roku 2015. Sami producenci nie chcą niczego przesądzać, ale nieoficjalnie mówią o obniżaniu mocy produkcyjnych w związku ze spadkiem zapotrzebowania na sprzęt na największych rynkach zachodnioeuropejskich.

– Moment fatalny, ponieważ dopiero wyhamowują spadki eksportu do Rosji, na co nakładają się kolejne problemy, tym razem na Zachodzie – mówi jeden z producentów.

Zatrudnienie pod znakiem zapytania

Sytuacja na rynku pracy ciągle jest bardzo dynamiczna, ale zmiany zmierzają raczej w kierunku niezbyt korzystnym ze strony pracodawców. Na koniec 2015 r. w firmach uwzględnionych w zestawieniu pracowało 1,4 mln osób. Jeśli porównamy te same firmy, które podały nam dane o zatrudnieniu w tej edycji i rok temu, to widać spadek zatrudnienia.

Jest to efektem choćby zmian w górnictwie – w sumie firmy reprezentujące tę branże zatrudniają ponad 90 tys. osób wobec ponad 120 tys. rok temu. Zmniejszenie zatrudnienia widać też w branży medialnej czy w poczcie i telekomunikacji. Nawet w szybko rosnącym handlu detalicznym liczba zatrudnionych – jeśli chodzi o notowane firmy – wzrosła jedynie o ok. 2 tys.

Bezrobocie spada, dlatego firmy mają coraz większe kłopoty z pozyskaniem nowych rąk do pracy. Na koniec 2015 r. stopa bezrobocia w Polsce utrzymała się na jednocyfrowym poziomie – zeszła już poniżej progu 10 proc. Jak podaje Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, tak dobrego wyniku na koniec roku nasz rynek pracy nie uzyskał aż od 2008 r.

– Sytuacja na rynku pracy poprawia się i wszystko wskazuje na to, że w roku 2016 dobra passa będzie utrzymana – mówi minister Elżbieta Rafalska w komunikacie dotyczącym wyników z rynku pracy.

Faktycznie trend się utrzymał – stopa bezrobocia rejestrowanego w październiku wyniosła 8,2 proc. To kolejny wynik ze spadkiem w stosunku do wcześniejszego miesiąca i dodatkowo notowany nie tylko w miesiącach letnich.

W końcu października w urzędach pracy zarejestrowanych bezrobotnych było ponad 1,3 mln osób, co oznacza spadek w porównaniu z końcem września 2016 r. o 14,8 tys. osób.

Trend prawdopodobnie będzie się utrzymywał choćby z powodu emigracji zarobkowej do innych państw, głównie Unii Europejskiej. Z kolei przyjeżdżający do naszego kraju obcokrajowcy wciąż podejmują zatrudnienie głównie w szarej strefie, choć rośnie też liczba legalnie zdobywanych pozwoleń.

Gołym okiem widać niedobory pracowników w handlu, ogłoszenia o pracę można znaleźć w zasadzie w każdym sklepie. Rąk do pracy potrzebuje też coraz mocniej sektor przemysłowy, jak motoryzacja, AGD i RTV. Brakuje także kierowców samochodów ciężarowych.

– Zapewniamy już transport osobom chętnym do pracy z obszaru ok. 70 km wokół zakładu, ale to i tak powoli przestaje wystarczać. Musimy też posiłkować się pracownikami z Ukrainy – mówi jeden z prezesów.

Takie realia to nie tylko problemy i potencjalne ryzyka przestojów w pracy, ale również koszty – zarówno z transportem, jak i sukcesywnie podnoszonymi wynagrodzeniami, które mają dodatkowo zachęcić do podjęcia zatrudnienia. W Polsce przybywa też inwestycji, które będą potrzebować wielu pracowników, jak np. centra logistyczne.

Swoje obiekty uruchomił już Amazon, niedawno firma poinformowała o kolejnym projekcie. Niedawno wystartowała też budowa magazynu Zalando, z którego zaopatrywani będą klienci w Polsce, Niemczech oraz regionie skandynawskim.

Firmy zwracają uwagę, że rząd nie pomaga w poprawie koniunktury na rynku pracy. Najlepszym przykładem jest program 500+, który zniechęca do zatrudnienia zwłaszcza kobiety. Inny powód to planowana reforma systemu podatkowego, która może doprowadzić do znacznego obciążenia dużej grupy zarówno zatrudnionych w firmach, jak i pracujących na własną rękę.

Kolejny rok będzie trudny

Po latach mniej czy bardziej imponującego wzrostu gospodarczego niestety widać, że polska gospodarka zaczyna słabnąć. Ostatni odczyt PKB pokazał wzrost na poziomie 2,5 proc., co było wynikiem znacznie słabszym od prognoz analityków, ale i rządu.

– Wzrost w całym 2016 r. pierwotnie był planowany na poziomie 3,8 proc., potem został zrewidowany we wrześniu do 3,4 proc. Poczekajmy, jaki jest skład tego PKB 2,5 proc., wtedy będziemy wiedzieli, co nas może czekać do końca roku – mówi wicepremier Mateusz Morawiecki.

Zarówno ministrowie, jak i ekonomiści mówią coraz częściej o oznakach spowolnienia, które jednak powinno się zakończyć w pierwszym czy góra drugim kwartale 2017 r. Rząd spodziewa się też znacznego wzrostu, jeśli chodzi o wykorzystanie funduszy unijnych, co ponownie będzie paliwem dla gospodarki. Czy słusznie?

Opinie są podzielone, eksport może wyhamować, nie wiadomo, jak będzie się zachowywać gospodarka niemiecka, nasz główny partner handlowy. Tym bardziej że w 2017 r. w tym kraju odbędą się wybory, podobnie jak we Francji. Z kolei Wielka Brytania ma oficjalnie wystąpić o wyjście z Unii Europejskiej, co dodatkowo zwiększy poziom niepewności w gospodarce. Jak poradzą z tym sobie polskie przedsiębiorstwa? Zobaczymy już niedługo. Niestety, optymiści przeważają głównie w otoczeniu rządowych gabinetów.

Ubiegły rok dla polskiej gospodarki był dobrym okresem. Według Głównego Urzędu Statystycznego wzrost PKB w tym okresie był nawet wyższy o 0,3 pkt proc., niż szacowano wcześniej, i wyniósł ostatecznie 3,9 proc. Dynamika jest zatem na poziomie wzrostu przychodów firm ujętych w naszym zestawieniu. W 2015 r. firmy wypracowały łącznie 1,84 bln zł przychodów. Jest to o 3,8 proc. więcej niż w 2014 r., kiedy przychody osiągnęły około 1,77 bln zł.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko