Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu już tydzień temu wstrzymał przyjęcia na planowe zabiegi na oddziałach internistycznych. Podobnie jest w dużych szpitalach warszawskich, wojewódzkich i powiatowych.
– Dziś podjęliśmy decyzję o wstrzymaniu przyjęć planowych na chirurgii i ortopedii, bo nie zmieścimy się w budżecie. Stabilne stawy biodrowe zaczekają do przyszłego roku – tłumaczy dyrektor dużej lecznicy w zachodniej Polsce.
Biodro poczeka rok
Dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu konieczność wstrzymania przyjęć na internę tłumaczy nadmierną liczbą pacjentów ostrych. Szefowie pozostałych klinik w anonimowych rozmowach przyznają, że chodzi o budżet. Właśnie kończy się pierwszy okres finansowania szpitali, a poziom realizacji świadczeń zdecyduje o tym, ile pieniędzy dostaną na kolejne miesiące.
Najbardziej opłaca się wykonać od 90 do 102 proc. ryczałtu. Wówczas szpital dostaje najwyższą cenę za wykonany punkt rozliczeniowy. Żeby jednak zmieścić się w tych widełkach, trzeba pilnować, by nie przekroczyć ryczałtu. A to może być trudne, bo dotychczas zarządzający szpitalami byli przyzwyczajeni do zwrotów za tzw. nadwykonania, czyli procedury, na które nie podpisali kontraktu z NFZ. Fundusz nie płacił wprawdzie za wszystkie – zwykle dochodziło do ugody, czasem już w sądzie – ale placówka odzyskiwała pieniądze. Wprowadzone przez ustawę o sieci szpitali finansowanie ryczałtowe sprawia, że dziś nie mogą liczyć na zapłatę za nadwykonania.
Stąd przesuwanie planowych operacji, np. wycięcia woreczka żółciowego, czy reoperacji, czyli poprawek po nieudanych zabiegach, na kolejny rok. Powoduje to w niektórych wypadkach znaczne wydłużenie kolejek. W szpitalu w zachodniej Polsce kolejka do reoperacji stawu biodrowego wydłuży się dwukrotnie – zamiast sześciu miesięcy pacjenci zaczekają rok.