Wyrok Sądu Najwyższego w sprawie z powództwa spółki Magellan przeciwko Warszawskiemu Szpitalowi Klinicznemu Dzieciątka Jezus nie rozstrzyga najważniejszej kwestii – co dzieje się z ważnie zawartą umową przetargową, która została zrealizowana przez wykonawców występujących w konsorcjum, gdy sąd orzeknie jedynie nieważność umowy konsorcjum. Czy szpital naprawdę nie musi zapłacić za dostarczony towar? Jakie niebezpieczeństwa dla dostawców, ale i dla samych szpitali niesie tego rodzaju rozumowanie?
Szpital wybiera ofertę, zawiera umowę, odbiera usługę i za nią nie płaci.
Szpital Kliniczny Dzieciątka Jezus ogłosił przetarg na obsługę systemu informatycznego. Wygrało go konsorcjum składające się ze spółek Medcore oraz Magellan. Firmy wywiązały się z umowy, a ponieważ szpital zalegał z płatnościami, spółka Magellan (która na podstawie umowy odpowiedzialna była również za zarządzanie należnościami) wezwała go do zapłaty. Kiedy to nie przyniosło rezultatu, wystąpiła do sądu. Powództwo uwzględnił zarówno sąd pierwszej, jak i drugiej instancji. Do argumentacji Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus przychylił się dopiero Sąd Najwyższy, który 2 czerwca 2016 r. uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie, przekazując sprawę do jej ponownego rozpoznania.
W powyższym sporze szpital argumentował, że umowa między Magellanem oraz firmą Medcore prowadzi do zmiany wierzyciela ich długu, co narusza art. 54 ust. 5 i 6 o działalności leczniczej. W myśl wspomnianego artykułu zmiana wierzyciela jest uzależniona od uzyskania zgody podmiotu tworzącego szpital. Według pozwanego brak tej zgody powoduje, że powództwo spółki Magellan nie zasługuje na uwzględnienie. Sąd Najwyższy przychylił się do tej argumentacji.
Dlaczego szpital dostrzegł problem z umową dopiero, gdy przyszło zapłacić za wykonaną usługę? Szpital zgodnie z prawem zamówień publicznych miał możliwość odrzucenia oferty konsorcjum już w trakcie postępowania przetargowego na tych samych podstawach, które podniesione zostały przed Sądem Najwyższym. Czemu jednak tego wówczas nie uczynił? Na to pytanie ciągle nie ma odpowiedzi. Co więcej, jak wynika z zeznań świadka, to pracownicy szpitala sami doradzali ten sposób realizacji kontraktu ze szpitalem.