Dotąd na początku roku lekarz brał z ZUS po 10, a czasem nawet 20 bloczków na zwolnienia. A styczeń, luty i marzec to standardowo już w Polsce szczytowy okres zachorowań na grypę i inne choroby górnych dróg układu oddechowego. W tym roku w przeddzień wdrożenia elektronicznego systemu wystawiania zwolnień lekarskich ZUS zaczął ograniczać lekarzom dostęp do druczków ze zwolnieniami. W lutym mają dostać tylko cztery bloczki po 25 zwolnień, w marcu trzy, w kwietniu dwa, a w maju i czerwcu już tylko po jednym.
Stracą pacjenci
Porozumienie Zielonogórskie alarmuje: ograniczenia są zbyt drastyczne, bo nie wszyscy mają w gabinetach systemy informatyczne gotowe do sprawnego wystawiania e-zwolnień. W wielu przychodniach trwają jeszcze prace nad ich wdrożeniem, więc restrykcyjne zasady wprowadzane przez ZUS mogą odbić się negatywnie na pacjentach, których stan zdrowia wymaga przerwy w świadczeniu pracy.
– Ograniczenia ZUS zaskakują tym bardziej, że dotykają nas w pełni sezonu grypowego, gdy mamy zwiększoną liczbę infekcji – podkreśla Wojciech Pacholicki, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego. – W tym okresie zdarza się, że dziennie wystawiamy po kilkanaście zwolnień. Gdy jeden bloczek zawiera 25 druków, nietrudno sobie wyobrazić, że lekarzowi zabraknie formularzy, a nie jest jeszcze gotowy do wystawiania e-zwolnień, zwłaszcza że ma na to czas do lipca.
Najgorzej będzie w maju, gdy lekarz dostanie na cały miesiąc tylko jeden bloczek, który może wykorzystać w ciągu kilku dni. Co wtedy?
– Zgodnie z obecnymi przepisami lekarz, któremu zabraknie papierowych zwolnień, musi przerwać leczenie pacjentów i biec do ZUS po kolejny bloczek. Tam musi odstać swoje w kolejce do okienka – mówi Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. – Jeżeli ZUS będzie ograniczał dostęp do papierowych zwolnień lekarskich ZUS ZLA, zaczniemy wystawiać zaświadczenia na drukach MZ L 1, czyli zaświadczeniach lekarskich ogólnego zastosowania, w których będziemy potwierdzać dane pacjenta i okres choroby.