Przesunięcie terminu całkowitego upaństwowienia pogotowia ratunkowego na styczeń 2019 r. zapowiedział w Sejmie wiceminister Marek Tombarkiewicz. To pozwoliło przynajmniej na chwilę odetchnąć z ulgą prywatnym firmom, które posiadają ok. 10 proc. jeżdżących po Polsce karetek.

Te zapowiedzi nie uspokajają jednak medyków ratunkowych, którzy kilka dni temu zwrócili się do ministra zdrowia z apelem o wstrzymanie prac nad nowelizacją. – Projekt powstał za naszymi plecami i bez uwzględnienia postulatów, które dwa lata temu przedstawiliśmy jeszcze poprzedniemu ministrowi zdrowia – mówi prof. Juliusz Jakubaszko, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej i członek zarządu Światowej Federacji Medycyny Ratunkowej (International Federation of Emergency Medicine, IFEM). I dodaje, że pominięcie głosu specjalistów jest trudne do wytłumaczenia, tym bardziej że na polskich rozwiązaniach w medycynie ratunkowej wzoruje się cały świat, a specjalizacja z tej dziedziny, wprowadzona w 2000 r., miałaby stać się wzorem dla specjalizacji europejskiej. – Naszym zdaniem stanowi on kolejny krok do destrukcji medycyny ratunkowej w naszym kraju – mówi prof. Jakubaszko, dodając, że zapowiedź przesunięcia nacjonalizacji pogotowia nie uspokoiła go ani na jotę. Lekarzy medycyny ratunkowej szczególnie niepokoją nowe uprawnienia dla ratowników wojskowych, którzy po odpowiednim kursie zyskaliby prawo do wykonywania procedur dzisiaj zarezerwowanych dla lekarza: – W sprytnie poukrywanych rozporządzeniach do ustawy napisano m.in., że ratownicy wojskowi mieliby wykonywać drobne zabiegi chirurgiczne, znieczulenia przewodowe, drenaż klatki piersiowej czy cewnikowanie pęcherza moczowego, które dziś wykonują lekarze, i to głównie specjaliści medycyny ratunkowej, chirurgii czy anestezjologii. Projekt rozszerza też listę leków, jakie mogliby podawać ci ratownicy, w tym o słynny pavulon, który jest środkiem znieczulającym. Nie można pozwolić, by ktoś po dwuletniej szkole policealnej i tygodniowym kursie miał uprawnienia do tak skomplikowanych zabiegów. Dlatego apelujemy do ministra zdrowia, by wstrzymał pracę nad nowelizacją i dał czas, by można ją było uporządkować i napisać zgodnie z normami unijnymi – przekonuje prof. Jakubaszko.

W apelu przesłanym do resortu kilka dni temu członkowie PTMR krytykowali też inne rozwiązania wprowadzane nowelizacją – powołanie Krajowego Centrum Monitorowania Ratownictwa Medycznego (KCMRM) i organów nadzoru nad Systemem Wspomagania Dowodzenia Państwowego Ratownictwa Medycznego (SWDPRM), których funkcjonowanie miałoby kosztować w ciągu najbliższych kilku lat 2 mld zł.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: k.kowalska@rp.pl