Do Prokuratury Krajowej wpłynęło zawiadomienie, którego autor twierdzi, że Paweł Kukiz użył znajomości w służbach, by zyskać dodatkowy argument w walce z Piotrem Liroyem-Marcem. Pismo złożył w poprzednim miesiącu Paweł Sykulski, były warszawski radny PO.
„Niniejszym zawiadamiam o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 231 par. 1 KK na polecenie Posła na Sejm RP – Pawła Kukiza, wiceprzewodniczącego sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, przez nieznane z imienia i nazwiska osoby, działające w ramach struktur sensu largo tzw. polskich służb specjalnych, a które to przestępstwo polegało na przekroczeniu przez ww. funkcjonariuszy swoich uprawnień poprzez podjęcie bezprawnych i niepodyktowanych żadnym interesem rangi państwowej, działań operacyjnych, mających na celu ustalenie właściciela samochodu osobowego marki Volkswagen Lupo, nr rej. XXX, którym porusza się osoba bliska dla innego posła na Sejm RP" – czytamy w zawiadomieniu Sykulskiego, do którego wcześniej należało auto i nie zostało jeszcze przerejestrowane na Marca. Zdaniem Sykulskiego to ustalenie miało być uzasadnieniem decyzji o wykluczeniu Liroya z klubu Kukiz'15.
– Pismo zostało przekazane do Prokuratury Regionalnej w Warszawie celem stosownego procedowania – potwierdza prok. Ewa Bialik, rzecznik Prokuratury Krajowej.
Cała sprawa rozpoczęła się w dniach 12–14 maja w Gdańsku, kiedy odbywało się wyjazdowe posiedzenie klubu Kukiz'15. Pierwszego dnia głównym tematem rozmów był poseł Liroy-Marzec (wtedy jeszcze członek klubu), któremu Kukiz zarzucał bliskie znajomości z podejrzanymi osobami, w tym Sykulskim, od którego poseł kupił VW Lupo dla swojej partnerki.
Skąd te zarzuty? Kilka lat temu „Gazeta Wyborcza" pisała o nim, że miał brać udział w bezprawnym wyrzuceniu na bruk lokatora jednej z kamienic. Został jednak przed sądem oczyszczony z zarzutów, a gazeta musiała go przeprosić i zamieścić sprostowanie.