Po przejściu przez skomplikowane rachunki, dochodzimy do sedna sprawy: wyliczony zostaje tzw. kurs sprawiedliwy, który będzie dostosowany odrębnie do każdej umowy kredytowej. A ponieważ zasad wyliczenia tego kursu nie da się zrozumieć, jako „pomoc dydaktyczną" do treści projektu jego twórcy dołączyli algorytm, który pozwala na samodzielne wyliczenie kursu sprawiedliwego przez każdego z frankowiczów. A raczej prawie każdego, bo algorytm ten nie uwzględnia kredytów zaciągniętych przed styczniem 2005 roku.
Sprawiedliwy czy przypadkowy
Od jakich zmiennych zależy wartość kursu sprawiedliwego? Nie ma wpływu na wysokość kursu kwota kredytu. Zmienną, która ma bardzo niewielki wpływ na kurs sprawiedliwy jest marża udzielonego kredytu, więc możemy ją pominąć w dalszych dywagacjach.
Dwa najważniejsze parametry, które w sposób znaczący decydują o wartości tego wskaźnika to: data udzielenia kredytu (co jest zrozumiałe) oraz okres, na jaki została zawarta umowa kredytowa. Z takim pomysłem zgodzić się nie można.
Zgodnie z założeniami projektu, jeśli kurs sprawiedliwy jest niższy od kursu uruchomienia kredytu, za kurs przewalutowania przyjmuje się ten drugi.
Nie należy się dziwić, że duża grupa frankowiczów – szczególnie te osoby, które uzyskały kredyt w 2008 roku – z wielką radością przyjmie rozwiązania zawarte w projekcie. Z kolei kredytobiorcy, którzy zadłużyli się w CHF w 2005 roku, będą wyraźnie pokrzywdzeni. Według wyliczeń dokonanych przy pomocy algorytmu, nie należy im się żadna rekompensata. Uważam, że w algorytmie z prezydenckiego projektu nie ma metody! A przecież miało być sprawiedliwie. Jednak warto iść tym tropem: aby żadna ze stron nie poczuła się poszkodowana, przewalutowanie musi być dokonane w sposób zgodny z zasadami sprawiedliwości społecznej.