Inicjatorzy akcji „Stop aborcji" zaczęli działalność w kwietniu, mieli więc kilka miesięcy na przekonywanie Polaków do swoich racji. Przyjmując nawet, że część zwolenników czarnego marszu dała się zmanipulować, miażdżąca ich przewaga pokazuje skalę przegranej drugiej strony w walce o umysły i sumienia Polaków.

Są takie chwile w życiu konserwatystów – piszę to jako zdecydowany zwolennik ochrony życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci – w których powinni oni uświadomić sobie pewne społeczne realia. Nie, nie można zmieniać poglądów pod wpływem sondaży. Ale są one cenną wskazówką dotyczącą możliwości akceptacji zmian w prawie.

Dobre prawo to bowiem nie tylko takie, które odzwierciedla pewną koncepcję dobra wspólnego, a zatem pewien system wartości. Musi ono być też szanowane przez obywateli, bo w przeciwnym razie będzie martwe.

Czas więc, by obrońcy życia w Polsce odpowiedzieli sobie na pytanie, czy ich celem jest zmiana prawa, czy też zmiana rzeczywistości. Aż 65 proc. ankietowanych uważa, że skuteczniejszą metodą ograniczenia aborcji będzie wsparcie dla rodzin i matek, które zdecydują się na urodzenie dzieci np. z wadami genetycznymi. Wszak aborcja eugeniczna stanowi w Polsce 95 proc. wszystkich legalnych przypadków przerywania ciąży.

Może warto – idąc tropem deklaracji premier Beaty Szydło – zaoferować wsparcie rodzinom wychowującym chore dzieci, by nie decydowały się ich zabijać przed urodzeniem? >A3