Szułdrzyński: Nowy początek Andrzeja Dudy

Prezydent Andrzej Duda nie przeszedł na stronę opozycji. Zrozumiał tylko, że zadania głowy państwa są inne niż notariusza obozu rządzącego.

Aktualizacja: 08.08.2017 09:03 Publikacja: 07.08.2017 20:24

Szułdrzyński: Nowy początek Andrzeja Dudy

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

W trzeci rok urzędowania prezydent wchodzi z zupełnie innym potencjałem politycznym niż rok temu. Wówczas – co warto przypomnieć – nie urządzano niemal żadnych większych rocznicowych eventów.

Dziś sytuacja jest inna. Andrzej Duda w drugą rocznicę swej prezydentury znalazł się w sytuacji, która jest nowym początkiem jego kadencji. Za sprawą decyzji, które podjął w ostatnich miesiącach, dokonał swego rodzaju politycznego resetu. Podobnie jak dwa lata temu dziś z jednej strony znów może wszystko – wszak po zawetowaniu trzech ustaw przygotowanych przez PiS głowa państwa przełamała swego rodzaju imposybilizm – a z drugiej znalazł się w zupełnie nowej sytuacji, jeśli chodzi o zaufanie społeczne.

Przeciwnicy PiS uważają, że złamał konstytucję (m.in. przy okazji Trybunału Konstytucyjnego), lecz zaczęli patrzeć na niego bardziej życzliwym okiem po ostatnich wetach. Jednocześnie część żelaznego elektoratu prawicy, która dotąd w ciemno popierała Dudę, jako element dobrej zmiany, nie potrafi się pogodzić z tym, że zatrzymał on rewolucję w systemie sądownictwa. Paradoksalnie ta nowa sytuacja to dla Dudy nowa szansa. Decyzja o wetach była przełamaniem stereotypów, które na jego temat krążyły zarówno wśród jego sympatyków, jak i przeciwników. To daje mu możliwość swego rodzaju nowego otwarcia.

Ostatnie tygodnie pokazały też, że Duda zdecydował się grać bardziej ofensywnie. Kolejny miesiąc trwa napięcie na linii Pałac Prezydencki – Ministerstwo Obrony Narodowej, które wynika z tego, że głowa państwa postanowiła egzekwować przysługujące jej w konstytucji prerogatywy. Konflikty pojawiają się też pomiędzy kancelarią Dudy a MSZ. Jeśli dodamy do tego trzy weta – do ustaw o Regionalnej Izbie Obrachunkowej, Krajowej Radzie Sądownictwa oraz Sądzie Najwyższym, dostajemy obraz próbującego się wybić na niezależność Andrzeja Dudy.

To oczywiście nie oznacza, że Duda przeszedł na stronę opozycji. Nie, Duda to krew z krwi i kość z kości Prawa i Sprawiedliwości. Wiele razy wspierał PiS (jak choćby w czasie przejmowania Trybunału Konstytucyjnego) nie dlatego, że zmuszał go do tego Jarosław Kaczyński, ale dlatego, że takie miał przekonania. Również teraz postąpił tak, jak postąpił, dlatego, że tak rozeznał sytuację. Zmiana polega na tym, że najwyraźniej do głowy państwa doszło, że inne są zadania prezydenta, nawet jeśli wywodzi się z tego samego środowiska politycznego, a inne rządu czy posłów koalicji. Sęk w tym, że polska konstytucja, którą Duda zresztą chce zmienić, nie przewiduje innego rodzaju aktywności prezydenta, jak tylko wkładania niekiedy kija w szprychy rządowi czy podsypywania od czasu do czasu piasku w tryby obozowi władzy. Tego nie potrafił zrozumieć Bronisław Komorowski i dlatego sromotnie przegrał.

Duda zrozumiał odmienność swej roli. Pytanie, czy to zrozumie i zaakceptuje Jarosław Kaczyński. Pierwsze jego wypowiedzi sugerowały, że tak będzie, jednak atak Zbigniewa Ziobry – który przez to, że nie spotkał się z żadną reakcją ze strony władz PiS, był co najmniej przez partię rządzącą akceptowany – pokazuje, że Zjednoczona Prawica tego zrozumieć nie potrafi. Dlatego tak ważne są słowa Dudy z ostatniego wywiadu dla portalu 300polityka. „Z pewnością pewne nieprzemyślane zachowania, dzielące w szczególności środowisko Prawa i Sprawiedliwości, szkodzą całemu projektowi dobrej zmiany. Myślę, że wszelkie tego typu przejawy zachowań, również te, nazwijmy je ambicjonalne, powinny być tłumione w zalążku. Jeśli nie, będziemy mieć na polu dobrej zmiany więcej chwastów niż pszenicy. Wówczas pojawią się dwa scenariusze: albo utrata władzy jak w 2007 roku lub podział jak w 2011" – powiedział prezydent.

Na pozór może to wyglądać na chłodną ocenę ostatnich napięć pomiędzy PiS a prezydentem. Ale w tej ocenie tkwi również coś w rodzaju groźby pod adresem partii rządzącej. Przekaz brzmi tak: musicie zaakceptować moje próby wybicia się na niepodległość, jeśli nie – dojdzie na prawicy do konfliktu, który odsunie was od władzy.

W trzeci rok urzędowania prezydent wchodzi z zupełnie innym potencjałem politycznym niż rok temu. Wówczas – co warto przypomnieć – nie urządzano niemal żadnych większych rocznicowych eventów.

Dziś sytuacja jest inna. Andrzej Duda w drugą rocznicę swej prezydentury znalazł się w sytuacji, która jest nowym początkiem jego kadencji. Za sprawą decyzji, które podjął w ostatnich miesiącach, dokonał swego rodzaju politycznego resetu. Podobnie jak dwa lata temu dziś z jednej strony znów może wszystko – wszak po zawetowaniu trzech ustaw przygotowanych przez PiS głowa państwa przełamała swego rodzaju imposybilizm – a z drugiej znalazł się w zupełnie nowej sytuacji, jeśli chodzi o zaufanie społeczne.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?