Defensywa wyborcza prezydentów

Temat uchodźców jest niewygodny w kampanii dla włodarzy miast

Aktualizacja: 11.07.2017 20:34 Publikacja: 11.07.2017 20:01

Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak zwraca się do wyborców z liberalnym przesłaniem

Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak zwraca się do wyborców z liberalnym przesłaniem

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Zbliżające się wybory samorządowe będą pierwszym testem dla wszystkich partii politycznych od czasu kampanii w latach 2014–2015. I mogą na nowo ustawić scenę polityczną. Wybory lokalne zwykle nie są bezpośrednio powiązane z tematami ogólnokrajowymi, ale tym razem może być inaczej.

To za sprawą m.in. deklaracji Grzegorza Schetyny, że prezydenci miast i samorządowców z Platformy przyjmą uchodźców po wygranych wyborach w 2018 r. – Złożymy aplikację, pokażemy miasta i województwa, które będą w stanie to zrobić – mówił kilka tygodni temu Schetyna. To wywołało irytację w samej PO i co najmniej chłodne przyjęcie samych samorządowców. Niektórzy nasi rozmówcy w kuluarowych rozmowach wskazywali nawet, że w ten sposób powstał już scenariusz kampanii samorządowej PiS. Inni zarzucali Schetynie brak jakiejkolwiek strategii w sprawie uchodźców i niepotrzebne wplątywanie samorządowców w sprawę, w której i tak nie mają nic do powiedzenia. To wszystko sprawiło, że już teraz samorządowi politycy PO znaleźli się w defensywie – na wiele miesięcy przed rozpoczęciem prawdziwej kampanii.

I chociaż w podpisanej na początku przez kilkunastu prezydentów największych miast w Polsce skupionych w Unii Metropolii Polskich deklaracji o wspieraniu migracji nie ma wprost „twardego" zapewnienia o przyjmowaniu uchodźców, to i tak ta deklaracja stała się paliwem w prekampanii w miastach. I to nie tylko dla PiS, ale też dla mniejszych ugrupowań na prawicy, które chcą wykorzystać moment do promocji swojego przesłania, i polityków, którzy mogą wystartować w wyborach samorządowych. Dlatego efekty sporu o przyjmowanie uchodźców będą mieć długofalowe konsekwencje. I to nie tylko dla Platformy, bo deklarację podpisali też np. prezydenci Tadeusz Ferenc z Rzeszowa i Jacek Majchrowski z Krakowa.

Pomysł na referendum

Jednym z najbardziej wyrazistych samorządowych głosów Platformy jest niemal od początku swojego urzędowania prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak, który nie obawia się wchodzenia w światopoglądowe spory. I na tle innych samorządowców PO jego głos w sprawie uchodźców brzmi bardzo wyraźnie, co już teraz dyskontuje opozycja.

Jaśkowiak zapowiedział w swoim wpisie na Facebooku pod koniec czerwca: „To symboliczny, ale istotny gest i kwestia przyzwoitości. Pokażmy im i Europie twarz inną, niż ta PiS-u. Jeśli się uda, do Poznania trafi prawdopodobnie jedna kobieta z dziećmi, ze sprawdzoną tożsamością i statusem uchodźcy". PiS w odpowiedzi zadał prezydentowi miasta sześć pytań o uchodźców, w akcji przypominającej nieco projekt PiS z „4 pytaniami" do PO, który na początku maja przyniósł partii Grzegorza Schetyny znaczne straty. Ale to nie koniec. Przedstawiciele Partii Wolność złożyli wniosek o miejskie referendum w tej sprawie, które ich zdaniem powinno się odbyć na początku nowego sezonu politycznego, czyli na początku września. Partia Wolność podobne wnioski składa zresztą w innych miastach, np. w Rzeszowie. Ale akurat w Poznaniu Jaśkowiak może całą sprawę obrócić na własną korzyść. Bo będą konsekwentnym w tej sprawie, zbiera punkty w liberalnym wielkomiejskim elektoracie, którego poparcia będzie potrzebować w najbliższych wyborach. W ten sposób on i inni prezydenci mogą się też zabezpieczać na swojej lewej flance.

Krupa się wycofuje

Inną postawę zaprezentował prezydent Katowic Marcina Krupa wobec migracyjnej deklaracji. Jego nazwisko znalazło się pierwotnie wśród 12 sygnatariuszy, ale Krupa w specjalnym oświadczeniu błyskawicznie od sprawy się odciął i zapewniał, że nie podpisuje deklaracji, których z nim nie konsultowano. „Z przykrością informuję, że o całej sprawie dowiedziałem się dopiero wczoraj w nocy z mediów" – twierdził prezydent. W przypadku Katowic – gdzie Krupa szykuje się do drugiej kampanii (pełni swój urząd od 2014 roku) – sytuacja jest odwrotna. Zachowanie Krupy wykorzystali przedstawiciele opozycji, w tym wymieniany wśród potencjalnych kandydatów w przyszłorocznej kampanii Jarosław Makowski. „Miastem rządzi prezydent Marcin Krupa, który woli stracić przyzwoitość z PiS, niż zyskać z mieszkańcami tworzenie nowoczesnej metropolii" – napisał w lokalnej „Gazecie Wyborczej" po wybuchu całej sprawy Makowski (radny PO do sejmiku województwa śląskiego).

Sprawa Krupy jest wyjątkiem, bo w tej chwili prezydenci są bardziej wystawieni na ostrzał z prawej strony niż z pozycji liberalnych. Ekstremalnym przykład takiego ostrzału jest akcja Młodzieży Wszechpolskiej, która wystawiła 11 symbolicznych „aktów politycznego zgonu" prezydentom miast, którzy podpisali deklarację. MW zorganizowała też serię happeningów i demonstracji w miastach, których włodarze ją podpisali.

Bez widoku na przyszłość

Problem uchodźców od wielu miesięcy polaryzuje polską scenę polityczną. W slangu amerykańskich kampanii politycznych taką sprawę określa się jako „wedge issue" – kwestię, która zmusza do zajęcia określonego stanowiska i dzieli elektorat w sposób, który pozostawia niewiele miejsca na niezdecydowanie. Dlatego przeniesienie dyskusji o uchodźcach na poziom samorządowy jest tak niebezpieczne dla prezydentów miast i ogólnie samorządowców, zwłaszcza z PO, dla której samorządy to ostatnia twierdza realnej władzy.

I to Platforma nie potrafiła przez wiele tygodni wypracować stanowiska w tej sprawie, a później na własne życzenie przeniosła dyskusję na poziom samorządowy, gdzie lokalni liderzy i tak nie mają realnego wpływu na politykę migracyjną polskiego rządu.

Dlatego samorządowcy mogą liczyć przede wszystkim na to, że uda im się do wyborów zmienić temat i budować kampanię wokół własnych osiągnięć w miastach lub, jak Jaśkowiak, budować przesłanie zgodne ze swoim liberalnym wizerunkiem. ©?

Zbliżające się wybory samorządowe będą pierwszym testem dla wszystkich partii politycznych od czasu kampanii w latach 2014–2015. I mogą na nowo ustawić scenę polityczną. Wybory lokalne zwykle nie są bezpośrednio powiązane z tematami ogólnokrajowymi, ale tym razem może być inaczej.

To za sprawą m.in. deklaracji Grzegorza Schetyny, że prezydenci miast i samorządowców z Platformy przyjmą uchodźców po wygranych wyborach w 2018 r. – Złożymy aplikację, pokażemy miasta i województwa, które będą w stanie to zrobić – mówił kilka tygodni temu Schetyna. To wywołało irytację w samej PO i co najmniej chłodne przyjęcie samych samorządowców. Niektórzy nasi rozmówcy w kuluarowych rozmowach wskazywali nawet, że w ten sposób powstał już scenariusz kampanii samorządowej PiS. Inni zarzucali Schetynie brak jakiejkolwiek strategii w sprawie uchodźców i niepotrzebne wplątywanie samorządowców w sprawę, w której i tak nie mają nic do powiedzenia. To wszystko sprawiło, że już teraz samorządowi politycy PO znaleźli się w defensywie – na wiele miesięcy przed rozpoczęciem prawdziwej kampanii.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Kolejne ludzkie szczątki na terenie jednostki wojskowej w Rembertowie
Kraj
Załamanie pogody w weekend. Miejscami burze i grad
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?