Uchodźcy sprawili, że mogliśmy dostrzec, iż jesteśmy zupełnie inni, niż sami o sobie sądziliśmy. Nie tacy, jak nam się roiło. I nie tacy, jakich samych siebie widzieliśmy w powieściach Sienkiewicza lub wierszach Mickiewicza. Do tej pory zrozumiało to tylko dwóch polityków: Donald Tusk i Jarosław Kaczyński.
Badania opinii publicznej są jednoznaczne – Polacy nie chcą przyjęcia ani jednego uchodźcy. Od 60 do 75 proc. naszych rodaków jasno i wprost deklaruje, że nie życzy sobie na ojczystej ziemi ani jednego imigranta lub uchodźcy. Zwłaszcza jeśli miałby to być Arab lub Murzyn. A już szczególnie gdyby wyznawał islam.
Wystraszona nacja
To każe nam na nowo przypatrzyć się samym sobie. Między bajki możemy zatem włożyć opowieści o tym, że charakteryzujemy się tolerancją i gościnnością. Przy powyższych sondażach naprawdę trudno nadal utrzymywać, że nasz naród wyróżnia się obu tymi cechami. Jest raczej odwrotnie: od innych nacji europejskich odstajemy właśnie nietolerancją i brakiem gościnności. Polacy nie chcą nawet słyszeć o tym, że mieliby u siebie „gościć" i „tolerować" jakichś odmieńców. Mogą to czynić jedynie wobec polskich repatriantów ze Wschodu, ale to żadna gościnność i tolerancja, bo chodzi wszak o „swoich". Może zatem kiedyś cechowaliśmy się takimi przymiotami, jak tolerancja i gościnność, ale dzisiaj powoływanie się na historyczne doświadczenia na nic się nie zdaje. Dziś innowiercy, Tatarzy czy Żydzi, nie w kraju nad Wisłą szukaliby schronienia,
Inny mit o nas samych, skutecznie obalony przez problem uchodźczy, to nasza rzekoma odwaga. Przez lata chlubiliśmy się nią i nawet gdy zarzucano nam polityczną ślepotę i dyplomatyczną naiwność, to zawsze mogliśmy się odgryźć zgniłemu Zachodowi, że przynajmniej nie jesteśmy tchórzami, tak jak jego mieszkańcy.
Niestety, dzisiaj musimy zweryfikować i to mniemanie o sobie – jesteśmy najbardziej chyba wystraszoną populacją w Unii Europejskiej. Perspektywa przybycia do nas 7 tysięcy obcych sparaliżowała naród polski. Myśl o tym, że w każdej gminie zamieszka... jednak czteroosobowa rodzina z Bliskiego Wschodu lub z Afryki, poraziła potomków Sobieskiego, Piłsudskiego i Andersa. Wprawiła ich w stan, w jaki wpada zając na widok węża. Naród chlubiący się swoją odwagą zamarł z przerażenia na myśl o fali mordów i gwałtów dokonywanych na nim przez owych 7 tysięcy uchodźców.