Kryzys wokół protestu osób niepełnosprawnych ujawnił po raz kolejny podziały w obozie rządzącym. Było to najlepiej widać w piątek, gdy prezydent Andrzej Duda niespodziewanie pojawił się rano u protestujących. Na tyle niespodziewanie, że jak wynika z naszych informacji było to zaskoczeniem dla samego PiS.
Prezydent kilkanaście minut przed godz. 11 odwiedził okupujących Sejm opiekunów osób niepełnosprawnych. To zmieniło dynamikę wydarzeń politycznych wokół trwającego kryzysu. Z informacji „Rzeczpospolitej" wynika bowiem, że propozycja tzw. daniny solidarnościowej była opracowywana dużo wcześniej. Ale przyjazd do Sejmu prezydenta sprawił, że późniejsza wizyta premiera Mateusza Morawieckiego u protestujących i prezentacja samego pomysłu wyglądały na wymuszone.
Podobnie jak w przypadku referendum konstytucyjnego, podwójnego weta w sprawie ustaw sądowych czy weta do ustawy degradacyjnej prezydent podejmuje decyzje zgodnie z własną strategią, co jednak ma konsekwencje dla całego obozu Zjednoczonej Prawicy. Ale to niejedyny, wynikający z protestu kłopot, który pojawia się na życzenie obozu władzy. Do niedzieli w Sejmie nie było wicepremier ds. społecznych Beaty Szydło. To po raz kolejny wzbudziło pytania mediów i opozycji o to, czym w zasadzie Szydło zajmuje się w rządzie. W niedzielę temat wrócił z nową siłą po tym, gdy na specjalnym koncie na Twitterze Komitetu Społecznego Rady Ministrów (które zostało utworzone po jego powołaniu kilkanaście tygodni temu) pojawiło się zdjęcie wicepremier Szydło... ze spływu na Dunajcu.
Propozycja daniny solidarnościowej – jak sam przyznał premier Morawiecki w niedzielę – jest dopiero opracowywana. – Minister finansów stara się opracować jakieś zręby, pierwsze propozycje, w ciągu 7–14 dni – powiedział premier w trakcie spotkania otwartego w Węgrowie (woj. mazowieckie). Jak dodał, podatek obejmie pół procent najlepiej zarabiających.
Premier, który w piątek pojawił się u protestujących, kilkadziesiąt minut wysłuchiwał ich postulatów. Ale protestujący apelują cały czas o spotkanie z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim, które – jak twierdzą – może odbyć się bez udziału mediów. I wydaje się, że co najmniej do takiego hipotetycznego spotkania pozostaną w Sejmie.