Czy karać etycznych hakerów?

Resort cyfryzacji w ostatniej chwili poprawił przepisy przewidujące kary za szukanie dziur w systemach.

Aktualizacja: 03.04.2017 23:52 Publikacja: 02.04.2017 18:55

Czy karać etycznych hakerów?

Foto: Pixabay

Pentesterzy często nazywani są etycznymi hakerami. Ich praca polega na tym, że włamują się do firm, które im jeszcze za to płacą. Najczęściej przeprowadzają kontrolowane ataki na system teleinformatyczny. Czasami próbują też fizycznie wejść do budynku firmy. Później składają swoim klientom raporty o lukach. Wszystko po to, by dało się je załatać, zanim odkryją je prawdziwi hakerzy.

Podobną pracę wykonują bugbounterzy. Oni z kolei szukają błędów w oprogramowaniu. Zdaniem Mirosława Maja z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń, nie można sobie wyobrazić funkcjonowania współczesnych firm bez obecności przedstawicieli obu zawodów. – Trudno zabronić właścicielom systemów, by sprawdzali, czy są podatne na ataki. Poza tym trzeba sobie zadać pytanie, czy jesteśmy w stanie powstrzymać zwykłą ciekawość ludzką polegającą na szukaniu luk i błędów. Moim zdaniem nie – mówi Mirosław Maj.

Kary od Ziobry

Szyki pentesterom i bugbounterom mogło pokrzyżować jednak Ministerstwo Sprawiedliwości. Pod koniec ubiegłego roku wniosło do Sejmu nowelizację kodeksu karnego, która głównie miała ułatwić pozbawianie przestępców korzyści osiągniętych z naruszeniem prawa. Przy okazji resort postanowił zaostrzyć przepis, którego etyczni hakerzy obawiają się od lat.

Dotąd przewidywał on karę do trzech lat więzienia za to, czym zajmują się właśnie pentesterzy i bugbounterzy, czyli za „wytwarzanie, pozyskiwanie, zbywanie lub udostępnianie innym osobom urządzeń lub programów komputerowych przystosowanych do popełnienia przestępstwa". Resort postanowił podnieść maksymalną karę do pięciu lat pozbawienia wolności. W uzasadnieniu do projektu można było przeczytać, że zmiana jest podyktowana implementacją jednej z dyrektyw unijnych.

Zmiana wywołała zaniepokojenie w portalach branżowych zajmujących się bezpieczeństwem. „Uwaga pentesterzy i bugbounterzy: chowajcie swoje majątki!" – ostrzegał portal Niebezpiecznik.pl. Jego zdaniem z wcześniejszych zapowiedzi rządu wynikało, że przepisy nie zostaną zaostrzone, lecz złagodzone.

Niebezpiecznik.pl przypominał, że taką zapowiedź składała pod koniec ubiegłego roku minister cyfryzacji Anna Streżyńska. Uregulowanie statutu pentesterów i bugbounterow zakłada też powstająca w jej resorcie Strategia Ochrony Cyberprzestrzeni RP.

I to dzięki działaniom Streżyńskiej w Senacie udało się dodać poprawkę mówiącą o tym, że „nie popełnia przestępstwa ten, kto działa wyłącznie w celu zabezpieczenia systemu informatycznego". Formalnie zgłosił ją senator PiS Marek Martynowski. Rzecznik resortu cyfryzacji Karol Manys nie ukrywa, że zabiegała o to jego szefowa. – Wykrywanie błędów przez osoby z zewnątrz to normalna praktyka. Korzysta z tego wiele firm, m.in. Google i Microsoft. Byłoby błędem, gdyby za to karać – mówi.

Sankcja nierealna?

Czy nowy przepisy rzeczywiście spowodowałby odpowiedzialność karną etycznych hakerów? Tu zdania są jednak podzielone. Poseł PiS Andrzej Matusiewicz, który prowadził rządową nowelizację w Sejmie, zauważa, że takim osobom nic by nie groziło, bo nie działają z tzw. winy umyślnej. – Dla karnistów sprawa jest jasna. Nowy przepis został dodany na wszelki wypadek – ocenia.

Zauważa też, że przepis przewidujący karę do trzech lat pozbawienia wolności istnieje od lat, jednak nie słychać o przypadkach skazania etycznych hakerów. Innego zdania są jednak specjaliści z portali branżowych. Niebezpiecznik.pl wspominał przypadek studenta z 2007 roku, który po wskazaniu błędu i ofercie jego naprawy, został zatrzymany przez policję. Ostatecznie uniewinnił go sąd. Teraz etyczni hakerzy nie będą musieli obawiać się takiego ryzyka. Poprawki Senatu zaakceptował już Sejm, a ustawa czeka tylko na podpis prezydenta. ©?

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: w.ferfecki@rp.pl

Pentesterzy często nazywani są etycznymi hakerami. Ich praca polega na tym, że włamują się do firm, które im jeszcze za to płacą. Najczęściej przeprowadzają kontrolowane ataki na system teleinformatyczny. Czasami próbują też fizycznie wejść do budynku firmy. Później składają swoim klientom raporty o lukach. Wszystko po to, by dało się je załatać, zanim odkryją je prawdziwi hakerzy.

Podobną pracę wykonują bugbounterzy. Oni z kolei szukają błędów w oprogramowaniu. Zdaniem Mirosława Maja z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń, nie można sobie wyobrazić funkcjonowania współczesnych firm bez obecności przedstawicieli obu zawodów. – Trudno zabronić właścicielom systemów, by sprawdzali, czy są podatne na ataki. Poza tym trzeba sobie zadać pytanie, czy jesteśmy w stanie powstrzymać zwykłą ciekawość ludzką polegającą na szukaniu luk i błędów. Moim zdaniem nie – mówi Mirosław Maj.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany