Zbrojny gang „Człowieka z lasu", jak nazywano Leszka K., przez dekadę niepodzielnie rządził województwem świętokrzyskim i terroryzował mieszkańców. To już przeszłość, los grupy w ubiegłym roku przypieczętował sąd, wydając wyroki skazujące.
Pogromca mafii świętokrzyskiej – prokurator Robert Rolka z Kielc – chce jednak, żeby gangster, który dopuścił się bestialskiego zabójstwa właściciela dyskoteki, do końca życia siedział za kratami. Złożył apelację, w której żąda dla Leszka K. dożywocia zamiast 25 lat, jakie wymierzył mu sąd.
– Było to drastyczne zabójstwo, z najniższych pobudek, szczegółowo przygotowane, zaplanowane i zrealizowane – mówi „Rzeczpospolitej" Daniel Prokopowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach. – Z uwagi na okoliczności tego czynu żądamy dla K. surowszego wyroku – dodaje.
„Człowiek z lasu", „Śruta", „Boruta" – tych pseudonimów używał szef gangu, dziś 53-letni Leszek K. Mściwy, bezwzględny, gangiem rządził twardą ręką, miał władzę absolutną. Ten pochodzący ze świętokrzyskiej wsi mężczyzna stworzył zbrojną grupę przestępczą – jedną z najgroźniejszych w kraju, która przez blisko dziesięć lat był bezkarna. Napadała, wymuszała haracze, podpalała firmy i domy, podkładała bomby. Opornych zastraszano, ten, kto podpadł K., kończył tragicznie.
Tak jak 35-letni Tomasz P., właściciel dyskoteki w Stąporkowie. Naraził się on Leszkowi K., bo wygrał z nim w bójce. K. uznał, że splamił jego honor, i poprzysiągł zemstę. „Muszę go odpalić za to, co mi zrobił" – mówił do współpracownika. W 2003 r. wywabił mężczyznę z dyskoteki i zastrzelił.