Sielankowe warunki żeglugi w parę chwil zmieniły się w walkę o życie, fale sięgały trzech metrów. - Za nami była czarna ściana, niebo połączyło się z wodą. A później łódka się wywróciła – opowiadał jeden ze świadków.

Burza nad jeziorem Mikołajskim była dwukrotnie silniejsza niż zapowiadali synoptycy (w Mikołajkach prędkość wiatru osiągnęła rekordową w historii pomiarów wartość, czyli 126km/h). Mimo to ratownicy narzekali, że niektórzy żeglarze całkowicie zlekceważyli zagrożenie, nie mieli na sobie nawet kamizelek ratunkowych.

"Nie tylko pogoda, ale też ludzka brawura, lekceważenie względów bezpieczeństwa przez żeglarzy przyczyniły się do tragedii" – oceniał dekadę temu Jacek Protas, ówczesny marszałek Warmii i Mazur, który brał udział w podsumowaniu akcji na jeziorach.

Żeby więcej do takiego zaskoczenia na Mazurach nie doszło, po wydarzeniach sprzed dekady uruchomiono tu system wczesnego ostrzegania żeglarzy przed załamaniem pogody. To kilkanaście masztów z lampami, które sygnalizują zbliżające się niebezpieczeństwo intensywnymi błyskami.