„Przepraszam bardzo panie marszałku, ale ja bez żadnego trybu. Wiem, że boicie się prawdy, ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego śp. brata, niszczyliście go, zamordowaliście go, jesteście kanaliami” – wykrzyczał we wtorek wieczorem z mównicy Jarosław Kaczyński. A po niezwykle emocjonalnym, zaledwie 20-sekundowym wystąpieniu prezes PiS do Kamili Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej zwrócił się: „won".
Za dużo na Wiejskiej widziałem i słyszałem, żeby język prezesa PiS mnie oburzał. Wystarczy przypomnieć, że już 20 lat temu były marszałek Józef Zych z PSL na sali sejmowej huknął do mikrofonu na innego posła: „Co ty mi tu k... przynosisz?”.
W sejmowych stenogramach zapisano też, jak kilka lat temu prof. Krystyna Pawłowicz do przemawiającego na mównicy posła SLD Marka Balta rzuciła słowo „spier...”. A z reguły osoby zajmujące się stenogramami po prostu litościwie nie notują wulgarnych wypowiedzi.
Bulwersuje natomiast stwierdzenie „ja bez żadnego trybu” i brak reakcji ze strony marszałka Joachima Brudzińskiego, który posłów opozycji powołując się na regulamin notorycznie nie dopuszcza do głosu lub wyłącza im mikrofon.
Prezes PiS nieraz zastrzega, że jest szeregowym posłem. „Panowie, ja nie jestem dyktatorem. Od czasu powstania Porozumienia Centrum sporo zainwestowano we mnie jako raroga. Dlatego wmawia się dziś ludziom, że to ja jestem tym najgorszym, że to ja wszystkim rządzę. To jest wygodne dla opozycji, dlatego to robi” – mówił rok temu Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.