- Na pytanie, kim jest Antoni Macierewicz, odpowiedzieć trudno - mówił gość programu. - Wbrew jednak słowom rzecznika rządu że jest człowiekiem uczciwym, na 220 stronach książki w sposób udokumentowany ujawniam, że Macierewicz ma liczne powiązania z rosyjskim gangsterem-finansistą, słynnym Siemionem Mogilewiczem, człowiekiem, którzy przez pewien czas był na liście 10 osób najbardziej poszukiwanych przez FBI. Człowiekiem blisko związanym z sowieckim, a potem rosyjskim wywiadem GRU i dobrym znajomym, a nawet przyjacielem Putina, którego nazywa się jego tajną bronią.
Na argument prowadzącego, że nie można powiedzieć, by Antoni Macierewicz miał z nim bezpośrednie kontakty, Piątek stwierdził, że trudno podejrzewać, żeby taki człowiek na świeczniku i widelcu osobiście się z nimi spotykał, ale jest wokół niego kilku pośredników. -Nigdy ta liczba nie przekracza pięciu, powyżej których powiązania stają się przypadkowe - mówił gość programu.
- Pan Antoni Macierewicz mówi, że zwalcza rosyjskie służby, tymczasem co najmniej przez 30 lat, od 1980 do 2010 bardzo blisko, politycznie i biznesowo, współpracował z Robertem Jerzym Luśnią, płatnym konfidentem SB, który przekazywał pieniądze firmie Macierewicza "Dziedzictwo Polskie". Tak się składa, że oficerem prowadzącym Luśni w SB był Józef Nadworski, esbek związany z głównym szpiegiem GRU w Polsce Markiem Zielińskim.
Piątek mówił, że służba kontrwywiadu wojskowego stworzona przez Macierewicza w 2007 roku udzieliła dostępu do tajnych informacji polskiej armii Jackowi Kotasowi, który w latach 2002-2016 pracował dla spółek z grupy Radius, związanych z sołncewską mafią, która z kolei znajduje się pod specjalną pieczą gangstera-finansisty Mogilewicza.
- Pierwszy o tej skandalicznej sprawie napisał "Fakt". Po pierwszy publikacji nie było żadnej reakcji, kontrolujący grupę Radius pan Szustkowski, związany z mafią sołncewską, w ogóle nie zareagował. Kiedy jednak w następnym tekście reporter śledczy Radosław Gruca wspomniał o związkach Macierewicza z tym układem mafia sołncewska-Mogilewicz-Radius, wtedy pan Szustkowski zdecydował się pozwać "Fakt", żądając gigantycznego odszkodowania - mówił autor książki.