O hodowli zwierząt poinformowali "Pogotowie dla Zwierząt" i policję sąsiedzi.
Na miejscu okazało się, że zwierzęta od miesięcy żyły w klatkach i skrzyniach. Nigdy nie były z nich wypuszczane. Stowarzyszenie pomocy dla zwierząt, które było na miejscu, relacjonuje, że "fetor amoniaku z odchodów był tak mocny, iż utrudnione były oględziny zwierząt".
Zwierzęta były własnością małżeństwa, które wystawiało im certyfikaty. Szczeniaki psów sprzedali za 1500 złotych. Za znęcanie się nad zwierzętami grozi im kara do 3 lat pozbawienia wolności.
– Osoby zgłaszające kupiły od małżeństwa psy chore, wychudzone, całe oklejone odchodami. Z informacji uzyskanych od świadków wynikało, iż w budynku tym utrzymywanych jest kilkadziesiąt psów małych ras. Przetrzymywane mogły być w bardzo rażących warunkach bytowania, we własnych odchodach stałych i płynnych – mówi Grzegorz Bielawski z „Pogotowia dla Zwierząt”.
– Złożyliśmy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa i wraz z policją udaliśmy się na teren posesji. To, co tam zastaliśmy, niestety potwierdziło nasze obawy. W trzech pomieszczeniach właściciele hodowli ukrywali 170 psów i kotów. Te psy miesiącami nie wychodziły na podwórko, siedziały w ciemności, we własnych odchodach – mówi Krystyna Kukawska, prezes Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt”.