#RZECZoPOLITYCE Guział: Warszawa nie chce PiS-u

- Niedopuszczenie do referendum jest żółtą kartą warszawiaków dla PiS, bo choć zdecydowana ich większość ma dość sporu PO-PiS, to nie chce też PiS rządzącego w Warszawie - powiedział Piotr Guział, warszawski radny, inicjator przeprowadzenia referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Aktualizacja: 06.12.2016 09:44 Publikacja: 06.12.2016 07:17

#RZECZoPOLITYCE Guział: Warszawa nie chce PiS-u

Foto: rp.pl

Do dymisji powinna się podać Hanna Gronkiewicz-Waltz, a nie ja. 140 tys zebranych podpisów to bardzo dobry wynik, choć nie udało się doprowadzić do referendum. Mamy gigantyczny problem z obywatelskością. Obiektywnie Polska ma najmniejsze udziały w referendach w Europie. Może dlatego, że tak długo  byliśmy pod zaborami. Ale też agresywny język polityki po 1989 roku, najpierw spór postkomunistów i postsolidarności, utrzymujący się wciąż spór PO-PiS tak obrzydziły politykę Polakom, ze nie chcą brać udziału w referendach - stwierdził Piotr Guział. - Są też przyczyny obiektywne. O demokracji decyduje też pogoda, przez połowę czasu zbierania popisów była zła, choć to oczywiście nie jest to argument w prawie.

- Mądry Polak po szkodzie - powinniśmy o tym pamiętać po próbie przeprowadzenia poprzedniego referendum. Nie byłoby teraz całej afery reprywatyzacyjnej. A teraz bardziej obowiązuje fraza Kochanowskiego, że Polak przed szkodą i po szkodzie głupi, więc Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy zamieszana w największą aferę w historii polskiego samorządu, będzie sędzią we własnej sprawie. Przez najbliższe dwa lata PiS ją będzie grillował,  a ona będzie tuszować ślady własnej niekompetencji - przekonywał Guział

- Gronkiewicz-Waltz jest symbolem kompromitacji, matactw i manipulacji - taki prezydent jest wygodny dla opozycji w Warszawie. Dlatego cała opozycja - PiS. Nowoczesna i mniejsze organizacje - są zainteresowane, aby trwała. Taki prezydent jest wygodny dla opozycji - uważa samorządowiec.

Na pytanie, czy niedopuszczenie do referendum w stolicy jest sukcesem PO, Guział odpowiedział: - Mamy tak miałką klasę polityczną, że się cieszą, skaczą do góry jak małpki. Ale przecież sukcesem PO byłoby, gdyby powiedziała w obronie Gronkiewicz-Waltz: - Jest niewinna. Pójdźcie do urn, obrońmy ją w referendum. Tak zrobił prezydent Karnowski w Sopocie, oskarżony przecież o przestępstwa korupcyjne. Gronkiewicz-Waltz jest przed tą granicą.

- Nie ma dla mnie wątpliwości, ze w przypadkach reprywatyzacji w Warszawie w grę wchodziły przypadki korupcji, a odpowiedzialna za to jest Hanna Gronkiewicz-Waltz - jest organem, który tego nie dopilnował i powinna usłyszeć zarzuty.

- Niedopuszczenie do referendum jest żółtą kartą warszawiaków dla PiS, bo choć zdecydowana ich większość  ma dość sporu PO-PiS, to nie chce też PiS rządzącego w Warszawie. Dlatego nie udało się doprowadzić do referendum - mówił Guział. - Wynika to z listów, które mi odsyłano. Część to były podpisy, część po prostu listy, a cześć - nieprawdopodobne wulgaryzmy. Ale świadczy to też o tym, jaki jest teraz elektorat PO. Kilka lat temu to był kwiat inteligencji, ludzie światli, klasa wyższa i średnia, która miała zmieniać Polskę. Dziś te osoby są przerażone tym, że Hanna Gronkiewicz-Waltz może odejść. A jeśli są przerażone, to co mają do ukrycia? - pytał Guział.  - Niech ci, którzy są teraz wobec mnie złośliwi, pokażą, co sami zrobili dla samorządności w swoim mieście. Jestem wybierany na radnego już piątą kadencję. Nie wykluczam kandydowania na prezydenta Warszawy. Dziś wiem o tym, że mam 140 tys. szabel za sobą.

- Na zarzut, że nie wiadomo, jakim poparciem cieszyłby się jako kandydat, bo nie oddał zebranych podpisów do sprawdzenia, Guział odparł, że chciał zaoszczędzić pracy komisarzowi wyborczemu.

- 850 tysięcy wysłanych zwrotnych  listów, a pan mówi, że chciał zaoszczędzić pracy komisarzowi? - nie dowierzał Nizinkiewicz.

- 850 tys. listów wysłanych do warszawiaków sfinansowałem ja i kilkunastu moich zwolenników. Niech pan nie zagląda do mojej kieszeni, bo ja nie pytam, za ile pan ten program prowadzi. uniósł się Guział.

Na pytanie, ile kosztowało wysłanie 850 tys. listów stwierdził: - Niech pan spyta na poczcie. W moim przeliczeniu wysłanie jednego listu kosztowało 8 groszy.

- Jestem człowiekiem spełnionym, polityka to moja pasja i hobby i będę ją uprawiać do skutku. A że polityka jest jak piłka nożna, trzeba strzelać na bramkę. Referendum to był strzał w poprzeczkę. Będę strzelał dalej - zakończył Guział.

Do dymisji powinna się podać Hanna Gronkiewicz-Waltz, a nie ja. 140 tys zebranych podpisów to bardzo dobry wynik, choć nie udało się doprowadzić do referendum. Mamy gigantyczny problem z obywatelskością. Obiektywnie Polska ma najmniejsze udziały w referendach w Europie. Może dlatego, że tak długo  byliśmy pod zaborami. Ale też agresywny język polityki po 1989 roku, najpierw spór postkomunistów i postsolidarności, utrzymujący się wciąż spór PO-PiS tak obrzydziły politykę Polakom, ze nie chcą brać udziału w referendach - stwierdził Piotr Guział. - Są też przyczyny obiektywne. O demokracji decyduje też pogoda, przez połowę czasu zbierania popisów była zła, choć to oczywiście nie jest to argument w prawie.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?