Kosmiczne śmiecie zbierają się w polu grawitacyjnym Ziemi od czasu wystrzelenia pierwszego sputnika w 1957 roku. Każda misja kosmiczna kończy się tak samo – statki, rakiety po wyczerpaniu się paliwa są porzucane, zderzają się z innymi obiektami, rozpadają się na mniejsze części. Astronauci porzucają osobisty sprzęt – kamery, odzież, przedmioty higieny osobistej.

Nawet niewielki fragment kosmicznego śmiecia zdolny jest do zniszczenia satelity czy stacji kosmicznej. Obsłudze naziemnej trudno ocenić, czy miał miejsce wypadek czy celowy atak. Właściciel satelity może uznać przypadkowe zderzenie za atak i odpowiedzieć ogniem.

Prawdopodobieństwo realizacji takiego scenariusza jest duże – ostrzega Witalij Aduszkin z Rosyjskiej Akademii Nauk w raporcie opublikowanym w czasopiśmie „Acta Astronautica". Wprawdzie agencje kosmiczne monitorują ponad 23 tys. kosmicznych śmieci większych niż 10 cm, jednak w przestrzeni może orbitować nawet pół miliarda elementów wielkości od 1 do 10 cm.

Największe zagrożenie stanowią one na niskiej orbicie Ziemi, gdzie mogą uderzyć w statek kosmiczny, poruszając się z prędkością bliską 30 tys. km/h.

„Zagrożenie, jakie stanowią kosmiczne śmieci dla satelitów wojskowych, można określić jako szczególne istotne politycznie z tego względu, że mogą one sprowokować zbrojny konflikt pomiędzy państwami, które realizują program kosmiczny" – stwierdza w raporcie Witalij Aduszkin.