Rosyjsko-europejska misja ExoMars to na razie połowiczny sukces. Sonda Trace Gas Orbiter z powodzeniem weszła na orbitę Marsa i jest gotowa do pracy. Jednak lądownik Schiaparelli, który w środę o 16.58 miał osiąść na powierzchni planety na razie nie daje znaku życia. Pierwsze dane sugerują, że na 50 sekund przed planowanym dotknięciem gruntu coś poszło źle. Czyli — w Marsa udało się trafić, ale trudno to nazwać lądowaniem.
Dane z radioteleskopu GMRT w Indiach oraz z sondy Mars Express pokazują, że pierwsze etapy schodzenia lądownika przebiegły zgodnie z planem. Osłony termiczne wytrzymały tarcie w atmosferze. Z powodzeniem otwarty został spadochron, które jeszcze spowolnił opadanie kapsuły. A później stało się coś, czego naukowcy Europejskiej Agencji Kosmicznej na razie nie potrafią wyjaśnić.
Ale siedzący na konferencji prasowej w Darmstadt szefowie ESA przekonywali, że misja to wielki sukces. — Bardzo dobra wiadomość jest taka, że Trace Gas Orbiter jest na orbicie Marsa. Jesteśmy gotowi do prowadzenia obserwacji, które są potrzebne do misji w 2020 roku — mówił Jan Wörner, szef ESA. Sprawę lądownika bagatelizował. — To był skomplikowany manewr, ale to tylko test.
Więcej informacji udało się uzyskać od Andrei Accomazzo, odpowiedzialnego za misje planetarne agencji. — Wszystko było okej do momentu odrzucenia spadochronu. Tu dane nie pokrywają się z naszym planem. Od tej chwili lądownik przestał się zachowywać zgodnie z oczekiwaniami - mówił
Dane wskazują, że pojazd uruchomił na na 2-3 sekundy silniki hamujące — na tym etapie nie wiadomo, czy włączyły się wszystkie.
- Misja składa się z dwóch części. TGO jest na orbicie i to jest stuprocentowy sukces — przekonywał Accomazzo. — Co do lądownika: test może się udać, albo nie udać. Ale najważniejsze jest uzyskanie danych.