Europejska Agencja Kosmiczna poinformowała o odebraniu przez stacje naziemne, zgodnie z oczekiwaniami, sygnałów potwierdzających lądowanie. Wcześniej przedstawiciel rosyjskiego Instytutu Badań Kosmicznych mówił, że sygnał odebrano, ale że był on tak słaby, iż nie wiadomo, w jakim stanie jest lądownik.
Pojazd powinien dotknąć powierzchni Marsa o 16.58 naszego czasu. Sygnał radiowy potrzebuje niecałych dziesięciu minut, by dotrzeć do Ziemi. Przedstawiciele ESA przyznawali jednak, że sygnały odbierali, gdy Schiaprelli wszedł w atmosferę, jednak urwały się, gdy miał opaść na powierzchnię. Emisja w miejscu lądowania rejestrowana przez 13-letnią sondę Mars Express odpowiada jednak śladowi po lądowaniu.
- Nie mamy sygnału, na który czekaliśmy. Ale nie ma powodu do niepokoju, bo to tylko eksperymentalny sposób przechwytywania transmisji — uspokajał początkowo Andrea Accomazzo, jeden z szefów zespołu ExoMars w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Minę miał jednak nietęgą. — Poszukiwanie właściwego sygnału w oceanie szumu nie będzie łatwe. Ustalenie, czy lądownik z powodzeniem osiadł na powierzchni Marsa może zająć nie minuty, ale godziny.
Accomazzo próbował również pocieszyć własny zespół i dziennikarzy mówiąc o drugiej części misji ExoMars — sondzie Trace Gas Orbiter. Aby skutecznie wejść na orbitę musiała odpalić silniki. Pierwsze informacje wskazują, że to się udało - zapewniał Michel Denis z ESA. Wzbraniał się jednak przed pospiesznymi wnioskami co do potencjalnego fiaska misji lądownika. — Nie wyciągajmy pospiesznych wniosków — mówił Accomazzo.