Lądowanie na Marsie. Europejski lądownik Schiaparelli milczy

Lądownik Schiaparelli, wysłany na Marsa w ramach misji ExoMars, osiadł na powierzchni tej planety. Naukowcy nie wiedzieli jednak, czy było to bezpieczne lądowanie.

Aktualizacja: 19.10.2016 21:16 Publikacja: 19.10.2016 18:42

Lądowanie na Marsie. Europejski lądownik Schiaparelli milczy

Foto: AFP

Europejska Agencja Kosmiczna poinformowała o odebraniu przez stacje naziemne, zgodnie z oczekiwaniami, sygnałów potwierdzających lądowanie. Wcześniej przedstawiciel rosyjskiego Instytutu Badań Kosmicznych mówił, że sygnał odebrano, ale że był on tak słaby, iż nie wiadomo, w jakim stanie jest lądownik.

Pojazd powinien dotknąć powierzchni Marsa o 16.58 naszego czasu. Sygnał radiowy potrzebuje niecałych dziesięciu minut, by dotrzeć do Ziemi. Przedstawiciele ESA przyznawali jednak, że sygnały odbierali, gdy Schiaprelli wszedł w atmosferę, jednak urwały się, gdy miał opaść na powierzchnię. Emisja w miejscu lądowania rejestrowana przez 13-letnią sondę Mars Express odpowiada jednak śladowi po lądowaniu.

 

- Nie mamy sygnału, na który czekaliśmy. Ale nie ma powodu do niepokoju, bo to tylko eksperymentalny sposób przechwytywania transmisji — uspokajał początkowo Andrea Accomazzo, jeden z szefów zespołu ExoMars w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Minę miał jednak nietęgą. — Poszukiwanie właściwego sygnału w oceanie szumu nie będzie łatwe. Ustalenie, czy lądownik z powodzeniem osiadł na powierzchni Marsa może zająć nie minuty, ale godziny.

Accomazzo próbował również pocieszyć własny zespół i dziennikarzy mówiąc o drugiej części misji ExoMars — sondzie Trace Gas Orbiter. Aby skutecznie wejść na orbitę musiała odpalić silniki. Pierwsze informacje wskazują, że to się udało - zapewniał Michel Denis z ESA. Wzbraniał się jednak przed pospiesznymi wnioskami co do potencjalnego fiaska misji lądownika. — Nie wyciągajmy pospiesznych wniosków — mówił Accomazzo.

Agencja dpa pisze, że do wieczora Schiaparelli nie przesłał dokładnych danych, na podstawie których naukowcy mogliby obwieścić sukces. "Mamy jeszcze nadzieję i liczymy na otrzymanie w nocy wyraźniejszych rezultatów" - powiedział szef ESA Jan Woerner.

Problem z komunikacją polega na tym, że Schiaparelli nie został zaprojektowany do bezpośredniej komunikacji z Ziemią. „Eksperymentalny” plan zakładał przechwycenie nadawanych przez niego sygnałów przez radioteleskop GMRT w Indiach, a następnie przesłanie ich do centrum kontroli lotów w Darmstadt. „Normalna” droga dla tych sygnałów wiedzie przez satelity pozostające na orbicie Czerwonej Planety. To właśnie ich poszukiwali inżynierowie. Misją nasłuchu zostały obarczone zarówno europejskie, jak i amerykańskie sondy. 

Lądowanie Schiaparelliego miało być dość ryzykowne. Pojazd musiał wyhamować z prędkości 21 000 km/h do prędkości żwawego chodu człowieka. Po wejściu w atmosferę jego prędkość miała spaść do 19 000 km/h, a osłona termiczna chronić przed przegrzaniem na skutek tarcia. Plan zakładał otwarcie spadochronu na wysokości 11 km już przy prędkości 1700 km/h. Dwie minuty później pojazd miał mieć już odrzucone osłony termiczne oraz spadochron, a do jego spowolnienia miały zostać wykorzystane silniki rakietowe. Tuż nad powierzchnią trzeba je jednak wyłączyć, a lądownik miał już swobodnie opaść z wysokości kilku metrów.

Schiaparelli ma wbudowane baterie pozwalające mu pracować od dwóch do ośmiu marsjańskich dni. Jego celem naukowym są pomiary meteorologiczne — prędkości i kierunku wiatru, wilgotności, ciśnienia, temperatury oraz przejrzystości. Służy do tego pakiet czujników o nazwie DREAMS. Drugi pakiet, o nazwie DECA, to sprzęt fotograficzny. Pierwsze zdjęcia — o ile jakiekolwiek będą — spodziewane są w czwartek rano.

Jednak Schiaparelli ma również inne zadanie. Ma udowodnić, że Europejczycy potrafią wylądować na Marsie. To trudne — mniej więcej połowa ziemskich misji na tę planetę kończyła się niepowodzeniem. Europa wysłała m.in. brytyjską kapsułę Beagle-2, która wprawdzie w 2003 roku wylądowała, jednak nie dała znaku życia.

Wszystko przez to, że ESA chciałaby wysłać na Marsa sześciokołowego łazika, który na miejsce dotarłby w 2021 roku. Ma być wyposażony w wiertło do „zaglądania” pod powierzchnię planety i poszukiwania tam życia lub jego śladów. Na razie wylądować, prowadzić badania przez łaziki i wysyłać informacje na Ziemię potrafi tylko amerykańska NASA.

Europejska Agencja Kosmiczna poinformowała o odebraniu przez stacje naziemne, zgodnie z oczekiwaniami, sygnałów potwierdzających lądowanie. Wcześniej przedstawiciel rosyjskiego Instytutu Badań Kosmicznych mówił, że sygnał odebrano, ale że był on tak słaby, iż nie wiadomo, w jakim stanie jest lądownik.

Pojazd powinien dotknąć powierzchni Marsa o 16.58 naszego czasu. Sygnał radiowy potrzebuje niecałych dziesięciu minut, by dotrzeć do Ziemi. Przedstawiciele ESA przyznawali jednak, że sygnały odbierali, gdy Schiaprelli wszedł w atmosferę, jednak urwały się, gdy miał opaść na powierzchnię. Emisja w miejscu lądowania rejestrowana przez 13-letnią sondę Mars Express odpowiada jednak śladowi po lądowaniu.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kosmos
NASA szuka sposobu na sprowadzanie próbek z Marsa. Tanio i szybko
Kosmos
Odszedł Peter Higgs, odkrywca boskiej cząstki
Kosmos
Badania neutrin pomogą rozwiązać zagadkę powstania wszechświata
Kosmos
Księżyc będzie miał własną strefę czasową? Biały Dom nakazał ustalenie standardu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kosmos
Astronomowie odkryli tajemnice galaktyki z początku istnienia wszechświata