Arcybiskup Grzegorz Ryś: Biskup wymykający się schematom

Gdyby arcybiskup Grzegorz Ryś nie istniał, należałoby go wymyślić. Kim jest nowy metropolita łódzki?

Aktualizacja: 03.11.2017 21:18 Publikacja: 02.11.2017 17:55

Arcybiskup Grzegorz Ryś: Biskup wymykający się schematom

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

„Dlaczego nigdy nikomu nie powiem, na kogo głosuję? Dlatego, że chcę, żeby ci, którzy głosują odwrotnie, mogli spokojnie uczestniczyć w odprawianej przeze mnie Eucharystii", powiedział w jednym z wywiadów dotychczasowy krakowski biskup pomocniczy. I będzie to jedyny „polityczny" cytat abp. Grzegorza Rysia w tym tekście. Bo to nie stosunek do polityki, nie kategorie prawicy, lewicy ani też sztuczne koncepty „Kościoła otwartego" z jednej i „Kościoła zamkniętego" z drugiej strony wyznaczają sposób myślenia, działania i nauczania nowego metropolity łódzkiego.

W czasie gdy niektórzy „facebookowi" i „twitterowi" duchowni, ale bywa że również udzielający wywiadów w tradycyjnych mediach, bez zażenowania prześcigają się w ujawnianiu – pół biedy, jeśli tylko poglądów (duchowny też obywatel) czy nawet sympatii – wyraźnych antypatii politycznych, abp Ryś konsekwentnie robi swoje: głosi Słowo Boże. Owszem, nie brak w tym odniesienia do tego, czym żyjemy także w wymiarze społecznym i politycznym, ale jest to zawsze jakieś zupełnie nowe światło rzucone na problemy, które my zazwyczaj rozstrzygamy w zero-jedynkowych, czarno-białych kategoriach.

Wypełnione po brzegi kościoły, aule uniwersyteckie i duże sale w czasie prowadzonych przez abp. Rysia rekolekcji, rozchodzące się jak świeże bułeczki książki i przede wszystkim ogromny popyt na jego nauczanie we wspólnotach kościelnych o bardzo różnych wrażliwościach, tradycjach i charyzmatach – to wszystko nie wzięło się znikąd.

Głód Słowa i zmęczenie paplaniną są w narodzie ogromne.

Biskup wymodlony

Czwartkowy wieczór, łódzka katedra, tydzień przed ingresem. Księża z całej archidiecezji przyjechali na zaproszenie nowego arcybiskupa (wysłał im listy), by razem z nim uczestniczyć w trzydniowych rekolekcjach. Mają przygotować ich wspólnie – biskupa i jego prezbiterium – do nowego rozdziału w życiu lokalnego Kościoła. Przy czym słowo „wspólnie" jest tutaj kluczowe.

„Wiem, że z całym Kościołem w Łodzi modliliście się przez dziewięć miesięcy o nowego pasterza" – zaczyna swoje przywitanie abp Ryś. Rozgląda się przyjaźnie po zebranych i z lekkim uśmiechem dodaje: „Jak widać, Pan Jezus wysłuchuje próśb swojego ludu w różny sposób". Jest w tym i trochę sympatycznej kokieterii, i zarazem pokornego przyznania się do trudu, jakim, po ludzku rzecz biorąc, jest to przejście z rodzinnego Krakowa do prawie nieznanej Łodzi.

„Zostawić Kraków to nie jest łatwa rzecz" – mówił tuż po ogłoszeniu nominacji 14 września. „Łatwiej było powiedzieć Ojcu Świętemu »tak«, niż teraz z tym żyć" – dodał szczerze.

Nie było też łatwo Krakowowi. Tłumy w bazylice Mariackiej (nie wszyscy się zmieścili) w dniu pożegnania abp. Rysia mówiły same za siebie. Nie znam nikogo, kto wysłuchał pożegnalnej homilii i nie czuł ścisku w gardle, gdy abp Ryś – również niekryjący wzruszenia – mówił, że zawsze będzie dłużnikiem Kościoła krakowskiego; że nie on służył temu Kościołowi, ale że ten Kościół tysiące razy mu usłużył; że jest to Kościół mądry zarówno swoją prostą, ludową pobożnością, jak i odważną, ambitną, otwartą refleksją; i że nigdy się temu Kościołowi nie wypłaci, ani on, ani nikt z posługujących mu, bo ten Kościół zawsze daje więcej, niż jesteśmy w stanie mu dać.

Nie było w tym cienia taniego sentymentalizmu. Chodzi o to, że Kościół to nie żadna abstrakcja, tylko konkretna wspólnota, konkretni ludzie, miejsca i doświadczenia i tak też tego Kościoła się doświadcza, konkretnie. Cała homilia (do odsłuchania w sieci) to najgłębsza lekcja miłości do Kościoła (Kościoła w ogóle i tego konkretnego w Krakowie), jaką ostatnio słyszałem.

Wiosna w Łodzi

Poruszające pożegnanie z Krakowem nie oznacza bynajmniej, że do Łodzi nowy arcybiskup przychodzi „tylko" ze wspomnieniami z krakowskiego Kościoła. Po pierwsze to nie żadne „tylko wspomnienia", ale bardzo konkretne doświadczenie. Doświadczenie zresztą o wiele szersze niż tylko w wymiarze Kościoła krakowskiego. Wystarczy wspomnieć, że od paru lat abp Ryś w Episkopacie stoi na czele Zespołu ds. Nowej Ewangelizacji. Trudno zliczyć lokalne i ogólnopolskie spotkania, kongresy i konkretne akcje ewangelizacyjne, w których uczestniczył i które inicjował biskup Grzegorz.

To doświadczenie – i, co ważniejsze, głębokie przekonanie do absolutnego priorytetu, jakim dla Kościoła powinna być ewangelizacja – jest wyjątkowo ważne właśnie ze względu na Łódź i całą archidiecezję łódzką. To z pewnością jeden z najtrudniejszych duszpastersko terenów w Polsce.

– Duszpasterstwo albo jest ewangelizacyjne, albo go nie ma. Celem życia Kościoła jest ewangelizacja. Cokolwiek Kościół robi, gdzieś na horyzoncie powinien mieć zawsze cel ewangelizacyjny – mówił mi w jednym z wywiadów.

I już sposób, w jaki rozpoczął swoją obecność w Łodzi – jeszcze przed sobotnim (4 listopada) ingresem – pokazał, że to miasto i ta archidiecezja naprawdę dobrze sobie wymodliły pasterza. „Ufamy, że Pan dał swoją odpowiedź i chcemy, aby ją teraz przedłużył. Nie chcemy, aby na tym prostym fakcie mianowania biskupa dla Łodzi poprzestać, stąd ta propozycja dla nas wszystkich, abyśmy przez najbliższe trzy wieczory razem posłuchali tego, co Duch Święty mówi do Kościoła!" – mówił do poruszonych tą pokorą biskupa księży. I dodał: „Pan Jezus nam sobie nawzajem siebie zadał".

W katedrze cisza. Dostaję esemesy od uczestniczących w tym spotkaniu księży: „Płaczę ze szczęścia. Chrystusowy Duch prostoty, braterstwa". „Przed ingresem biskup walczy o duchowieństwo. To jest coś więcej niż nowy biskup w Łodzi, to jest nowy Kościół, serio. Wiosna idzie". „Fakt, że biskup nas zaprosił, to znak, że on doskonale wie, w czym jest problem w Kościele, że stawiamy bariery Ewangelii, bo nie trwamy w jedności". „Ten gest pokory wobec księży jest genialny: mój ingres nie jest tylko mój, on chce, żebyśmy razem z nim objęli urząd i jego zadania". „Zobaczysz 4 listopada, że cały Kościół będzie przeżywał ingres do Łodzi, Kościół na nowo wejdzie w życie tego miasta". Koniec cytatów.

Potwierdzają one tylko, jak trafne było rozpoczęcie swojej posługi od „kupienia" łódzkich księży. Każdy z tych trzech dni rekolekcyjnych kończył się zaproszeniem do domu biskupiego na ciepłą kolację. W internecie można było obejrzeć krótkie nagranie, gdy do abp. Rysia podchodzi dziennikarz i pyta: „Ksiądz arcybiskup sam, a tutaj całe prezbiterium – nie boi się biskup?", na co pytany: „Ja jestem zachwycony. Wspólnotę buduje się konkretnie. A biskup bez prezbiterium nic nie znaczy".

Dlaczego tak proste i, wydawałoby się, oczywiste gesty wywołują takie zdumienie i poruszenie? Głód normalnych, zdrowych relacji z biskupem, opartych, owszem, na czci i posłuszeństwie, ale też zaufaniu i zrozumieniu, jest w Kościele, jak widać, ogromny.

Gdy bp Edward Dajczak (jeden z rekolekcjonistów zaproszonych do Łodzi) obejmował przed laty diecezję koszalińsko-kołobrzeską, również zaczął od rekolekcji dla księży. W pierwszej turze – 190 proboszczów. Później reszta. Spora grupa duchownych, łącznie z samym biskupem, doświadczyła wtedy tzw. spoczynku w Duchu (temat na osobny artykuł). Owoców tych rekolekcji i tamtego przebudzenia duchownych diecezja doświadcza do dziś. Arcybiskup Ryś równie dobrze rozumie, że przebudzenie duszpasterskie – czy też, jak powtarza papież Franciszek za dokumentem z Aparecidy, nawrócenie pastoralne – to warunek przebudzenia diecezji. Dlatego też to, co się obecnie dzieje w Łodzi, jest ważne dla całego Kościoła w Polsce. Nic bowiem tak nie działa jak dobry przykład.

Historyk widzi więcej

Łódź otrzymała nie tylko pasterza, który ma niezwykły zmysł i pasję duszpasterską (nagranie ze spontanicznego, nieplanowanego wcześniej spotkania z łódzką młodzieżą, która modliła się za niego, zrobiło furorę w internecie). Nie bez znaczenia jest również znajomość i rozumienie przez nowego arcybiskupa łódzkiego historii Kościoła – zarówno dzięki osobistej pasji i dociekliwości połączonej z latami wnikliwej pracy naukowej (jest kierownikiem Katedry Historii Starożytnej i Średniowiecznej na Uniwersytecie Jana Pawła II w Krakowie), jak i opieki nad najstarszymi dokumentami piśmiennictwa (przez parę lat kierował Archiwum i Biblioteką Krakowskiej Kapituły Katedralnej na Wawelu). Wspominając niedawno swoją nominację na rektora seminarium, żartował, że „człowiekowi, który siedział w książkach i rękopisach średniowiecznych, ksiądz kardynał [Stanisław Dziwisz] zdecydował się powierzyć żywe osoby". W praktyce to „siedzenie w rękopisach" daje niesamowitą perspektywę w patrzeniu na Kościół dzisiaj: na lepsze rozumienie jego wyzwań i podejmowanie konkretnych decyzji.

Można jednak zauważyć pewien proces: że im wyższe funkcje w Kościele obejmuje abp Ryś, tym bardziej biblijne jest jego nauczanie. Owszem, pozostaje cały aparat naukowy, erudycja historyczna i szeroka perspektywa kościelnego doświadczenia, ale jednak to wyraźne skupienie się na Słowie (o czym wspomniałem na wstępie) jest cechą charakterystyczną jego aktywności publicznej. „Myślenie o Biblii należy już do takiej domeny, która nawet w instytucjach kościelnych, podejrzewam, nie znajduje się w centrum rozpoznawania, dyskutowania" – powiedział mi kiedyś w wywiadzie Paweł Śpiewak. Nie było to zupełnie pozbawione racji. Potwierdzeniem tej intuicji jest właśnie niezwykły odzew, z jakim spotkało się nauczanie i działalność biskupa, a teraz już arcybiskupa Grzegorza Rysia. Okazało się bowiem, że „wystarczy" przez pół godziny mówić wyłącznie o Słowie Bożym, by nie tylko nie zanudzić słuchaczy, ale wręcz wywołać spontaniczną reakcję: chce się więcej.

Nie tak będzie między wami

Ze wszystkich rozmów, jakie miałem okazję przeprowadzać z księdzem i biskupem Rysiem, choć każda z nich była poruszająca i wnosząca nowe światło, najbardziej dotykające jednak były te, które skupiały się najmocniej na Biblii. Do dzisiaj szczególnie wspominam „niedzisiejszą" rozmowę o... Królestwie Bożym.

– Trzecia wojna światowa w powietrzu, kalifat Państwa Islamskiego za rogiem, ostry spór w Kościele po synodzie o rodzinie... a my sobie o Królestwie Bożym rozmawiamy. Czy w czasach bojowej mobilizacji zajmowanie się tak oderwaną od rzeczywistości sprawą jest wyrazem ekstrawagancji? – pytałem biskupa Rysia.

I odpowiedź, tak różna od naszego, także w Kościele, czarnowidztwa: – Rzeczywistość ma wiele poziomów. I nie są to poziomy alternatywne. Spójrzmy na Apokalipsę – św. Jan pisał ją w sytuacji straszliwego prześladowania chrześcijan. Dostrzegał jednak także poziom, który jest równie rzeczywisty, choć niekoniecznie postrzegalny ludzkim okiem: że ostatecznie tym, który trzyma rzeczywistość w rękach, jest Pan Bóg (...). I dalej: – Jezus mówi: Królestwo Boże w was jest. Trzeba patrzeć w Kościół, bo to „w was" trzeba też tłumaczyć jako „wśród was". Wśród uczniów. To jest ta myśl, z której poczuliśmy się nieco zwolnieni, albo która nie dość wybrzmiała w naszych głowach: że królestwem Boga na ziemi jest wspólnota Kościoła. Trzeba by patrzeć w Kościół i pytać się, na ile jako uczniowie Jezusa, wspólnota, która rządzi się innymi prawami niż cały doczesny świat polityczny, gospodarczy, odzwierciedlamy królestwo Boga. Najpierw chodzi o to, jacy jesteśmy w stosunku do siebie w Kościele, na ile mamy świadomość, że Kościół jest często odwrotnością tego porządku, który uchodzi za oczywisty. To jest ten moment, w którym Jezus mówi: Nie tak będzie między wami...

Sobotni ingres jest ważny nie tylko dla Łodzi. Jeszcze nieraz przekonamy się, jak ważna dla całego Kościoła w Polsce będzie posługa abp. Grzegorza Rysia.

Autor jest publicystą „Gościa Niedzielnego" i szefem Wydawnictwa Niecałe

Kościół
Konferencja naukowa „Prawo i Kościół”
Kościół
Spanie z księdzem, stworzenie sekty. Analiza decyzji kard. Kazimierza Nycza w głośnej sprawie
Kościół
Nie żyje ks. Roman Kneblewski. Słynący z kontrowersji duchowny miał 72 lata
Kościół
Spanie z księdzem, stworzenie sekty. Watykan zajmie się katolicką wspólnotą spod Warszawy
Kościół
Wybory samorządowe 2024. KEP wyjaśnia, czym powinni kierować się wierzący